XIX

119 15 8
                                    

Pov. Catra

-csii - szepnęłam do adory zasłaniając usta

Przytrzymałam ją ręką aby się nie ruszyła. Stałyśmy przyklejone do ściany na korytarzu czekając aż ostatni żołnierz wyjdzie z ich szatni.
W końcu usłyszałam pstryknięcie wyłącznika światła i w tym momencie zapadła ciemność. Odczekałyśmy jeszcze chwilkę i puściłam dziewczynę dając znak, że można iść. Wślizgnęłam się do pomieszczenia bez problemu, bo dobrze widziałam w ciemności. Adorze szło troszkę oporniej. Chwyciłam więc jej rękę, żeby ją prowadzić. Jeszcze coś strąci i zrobi hałas.

Od wczoraj zastanawiam się nad tym co mi powiedziała. Nie wiem dlaczego o to spytała. Może podejrzewa o coś takiego z mojej strony? Niee, przecież nic nie ma.
Sama nie wiem. Mówiąc, że łączy nas tylko przyjaźń poczułam jakbym wcale nie chciała żeby tak było. Czy to źle? Wcześniej nie pomyślałam o tym w taki sposób ale to miałoby dużo sensu. Wyjaśniłoby moje zachowanie i odczucia.
Później gdy adora już zasnęła, ja nie mogłam spać i zastanawiałam się nad tym. To jak jesteśmy dla siebie ważne to skutek tego, że traktujemy się jak rodzinę, czy jednak czegoś więcej?
Z drugiej strony odpowiadając jej, zobaczyłam na jej twarzy ulgę. Tak jakby bała się, że padnie ta druga odpowiedź. Czyli z jej strony to czysta przyjaźń, nic więcej. Więc daj spokój Catra, nie ma co się nad tym zastanawiać, jeśli to i tak nie ma szans.

Spojrzałam na nią, która uśmiechnięta trzymała w dłoni klucze. Odwzajemniłam ten gest i zwróciłam się do drzwi. Podążyłyśmy cicho korytarzem do wyjścia. Na szczęście nikt nas nie przyłapał. Wychodząc na zewnątrz poczułam zimno, można było się trochę ciepłej ubrać.
Niepostrzeżenie udałyśmy się na parking statków. Uśmiechnięta odwróciłam się do adory. Tak bardzo cieszyłam się, że stąd wylecimy. Chociaż na chwilę. Zobaczyć jak jest na zewnątrz

-gotowa? - spytała dziewczyna

-jeszcze jak

Weszłyśmy na pokład

-dobra, teraz obczaić jak to działa - mruknęła rozglądając się po panelu sterowania

-myśl mądralo, na pewno ogarniesz

Usiadłam sobie na fotelu za nią przyglądając się jej.

-chyba wiem! - pisnęła odwracając się do mnie

Już miała wkładać kluczyki do stacyjki ale do moich uszu dobiegł jakiś dźwięk

-adora, ktoś idzie - szepnęłam

-w takim razie trzeba się pospieszyć - odpaliła pojazd i właśnie miałyśmy ruszyć, gdy czerwona otoczka go zatrzymała w miejscu

No świetnie

Spojrzałyśmy na siebie przerażone. Adora rozejrzała się i nagle popchnęła mnie w stronę krawędzi statku.

-wejdź tam - wskazała na dużą beczkę pod nami

Uniosłam brew zdziwiona i chciałam coś mówić ale dziewczyna nie dała mi nawet czasu na skomentowanie tego pomysłu. Bez skrupułów po prostu mnie tam wrzuciła. Gdybyśmy właśnie nie znajdowały się w takiej sytuacji, nakrzyczałabym na nią. Pokazała mi z góry znak, że mam być cicho. Posłusznie zwinęłam się w klebek jak tylko mogłam. Ale czemu ona też się nie chowa?

-adora? - usłyszałam ten obrzydliwy głos

-tak Shadow weaver? - odwróciła się do niej

-co ty tu robisz? I gdzie catra? - warknęła

O wow, powiedziała na mnie po imieniu. Bardzo rzadkie zjawisko

-nie ma jej tu, przyszłam sama. To był mój pomysł - powiedziała

Wzięła całą winę na siebie żeby mnie chronić.

-nie wierzę ci dziecko - rozejrzała się dookoła, a ja wstrzymałam oddech. Zrezygnowana westchnęła - co ty chciałaś zrobić?

-emm polatać sobie - powiedziała speszona

-wiesz, że Ci nie wolno. Kara cię nie uniknie adoro. Wracaj do łóżka, a ja musze sprawdzić czy ten kot faktycznie w tej chwili śpi. Idziemy

Adora spojrzała na mnie szybko dając mi do zrozumienia, że muszę się znaleźć w pokoju przed nimi. Gdy tylko odeszła z Shadow weaver wybiegłam z beczki prawie ją przewracając. Pognałam w drugą stronę niż one i szybko wdrapałam się na ściany. Biegłam na czworaka po poręczy na dachu ile sił w nogach. Wskoczyłam na korytarz przez otwarte okno i skierowałam się w stronę pokoju. Moje serce waliło jak oszalałe. Po cichu otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Na szczęście zdarzyłam. Rozłożyłam się na łóżku adory ciężko dysząc. Wtem usłyszałam otwieranie drzwi. Zamarłam w bezruchu starając się na spokojny oddech, co wcale nie było takie łatwe po bieganiu. Całe szczęście, że leżałam tyłem do nich

-miałaś rację - powiedziała zaskoczona - o twoim zawinieniu porozmawiamy jutro. Teraz idź spać i pomyśl o tym jak źle ona na ciebie wpływa.

-nie prawda, to nie jej wina

-koniec tematu Adora, dobranoc - powiedziała oschle wychodząc za drzwi

Odetchnęłam z ulgą, mogąc w końcu normalnie oddychać. Jeszcze trochę a bym się udusiła. Odwróciłam się do adory i wstałam rzucając się na nią. Zaskoczona dziewczyna odwzajemniła mój uścisk

-dziękuję - szepnęłam

-nie ma sprawy - powiedziała ciepło, gładząc mnie po włosach

**********'

Co to miłość? || dorastanie catradoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz