XXI

127 16 15
                                    

Pov. Catra

Dobiegłam spóźniona do reszty drużyny stojącej już w dwu-szeregu. O dziwo nie było jeszcze Shadow weaver. Na moje szczęście

-wyspałaś się kiciu? - spytała adorka śmiejąc się ze mnie

-może nie całkiem ale póki będę spała z tobą, nie mogę narzekać - uśmiechnęłam się

Od walentynek minęły prawie dwa tygodnie, a my wciąż tak się zachowujemy. Kocham to, że mogę bezkarnie walić jakimiś zalotnymi tekstami do adory. Mimo to mam wrażenie, że przez to czuje do niej coraz więcej. A ta nasza "gra" sprawia, że moja podświadomość myśli, że ona ma podobnie. Jednak dla niej pewnie to po prostu przyjacielska zabawa.

-dzień dobry - na hale z hukiem weszła kobieta. Wszyscy stanęli na baczność. Za nią jednak wszedł ktoś jeszcze.

-czy to..? - szepnęła adora

Pokiwałam głową zniesmaczona

-od dziś opiekę i władze nad wami przejmuje Pedro. - powiedziała jak gdyby nic. Opadła mi szczęka ale szybko ją zamknęłam, bo chłopak na mnie spojrzał. Udałam, że to wcale mnie nie rusza - na razie tylko na próbę - dodała, a ja odetchnęłam - musimy sprawdzić czy nadaje się na kapitana

Wyszła z sali ćwiczeń trzaskając drzwiami zostawiając nas w ciszy z tym gnojkiem.

-a więc zaczynajmy - uśmiechnął się chytrze, na co przeszedł mnie okropny dreszcz - nie będzie łatwo. Poleje się pot i może nie tylko

****
-czy ty jesteś normalny?!! - krzyknęłam rzucając się na niego - powinieneś dbać o zdrowie swoich kadetów, a nie ich kaleczyć!

Przygwoździłam go do ziemi przytrzymując pazury przy jego szyji.

-ależ ja nic nie zrobiłem - z twarzy nie schodził mu ten cwaniacki uśmieszek, który miałam ochotę zedrzeć - wypadki przy treningu się zdarzają - uniósł ręce jakby nie robił sobie nic z tego, że zaraz mogę go rozszarpać

Zacisnęłam pazury mocniej

-catra przestań - usłyszałam za sobą głos adory - będziesz miała przez to tylko problemy

Odwróciłam się do niej. Widziałam po jej twarzy, że cierpiała. Ten szmat jej to zrobił. Pod pretekstem walki zrobił jej ogromną ranę na plecach, z której sączyła się krew. A ona jeszcze mnie powstrzymuje. Nie będę się cackać

Wróciłam do duszenia chłopaka i jak na złość nasza kochana Shadow weszła do pomieszczenia. Wszyscy zamarli w bezruchu wstrzymując oddech

-co tu się wyprawia siersciuchu? - powiedziała swoim ostrym tonem

-teraz ładnie ze mnie zejdziesz i udamy, że nic wcześniej nie miało miejsca - szepnął do mnie - nic się nie dzieje - powiedział głośniej - tylko brałem czynny udział w treningu. Dobry trener powinien umieć grać. Prawda catra? - zwrócił wzrok na mnie

Patrzyłam na niego wściekła, a on miał wyraz twarzy, któremu trudno było się sprzeciwić. Poza tym uniknęłabym konsekwencji. Ale on swoich też.

-prawda? - powtórzył przez zacisniete zęby

-prawda - prychnęłam schodząc z niego i podeszłam spokojnie do adory

-cóż, dobry pomysł. Jestem zadowolona - powiedziała weaver i po chwili oboje wyszli

-nie daruje mu tego - powiedziałam do blondynki podając jej rękę

-później go załatwisz - wstała powoli odrzucając moją pomoc - ale nic mi nie jest - machnęła ręką

-jak to nic ci nie jest?! - uniosłam się - ty nie widzisz swoich pleców kobieto

Co to miłość? || dorastanie catradoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz