Reid's POV:
,,Nie zesraj się" – Tate jak zwykle dotrzymywał nam towarzystwa, razem ze swoim niedobranym czasowo humorem.
On działał kompletnie odwrotnie, niż my. Gdy byliśmy szczęśliwi, on łapał niespodziewanego doła.
A kiedy dowiedzieliśmy się, że Medusa jednak żyje, to on rozkwitał tak samo, jak jego poczucie humoru.
– Zamknij się – warknął Vincent, popijając piwo wyciągnięte prosto z lodówki w moim mieszkaniu.
Chyba to było piwo Charlie, bo nie pamiętam, żebym je kupował.
Zerknąłem na młodszego brata, który też sączył alkoholowy napój.
– Stary, oddawaj to – machnąłem ręką w stronę niepełnoletniego blondyna. Spotkałem się z jego uroczymi, wściekłymi oczami. – Oddaj.
Oderwał swoje malinowe usta od szyjki szklanej butelki, jednak położył ją między udami, i nerwowo wymigał:
,,Teraz chcesz odzyskać piwo, ale jak dawałeś mi dwie flaszki wódki to nie przeszkadzał ci mój wiek"
Moja mina zrzedła. Kątem oka zerknąłem na Vincenta, bojąc się nawet odwrócił w jego stronę. Wyżerał dziurę w moich plecach, gniewnie marszcząc brwi. Oblizałem wargi, dobitnie pokazując Tate'owi, że już nigdy nie dam mu alkoholu na imprezę.
,,Teraz, to możesz mi possać" – uśmiechnął się od ucha do ucha, po czym skinął głową w stronę mojego bliźniaka.
– Reid? – wymówił moje imię tak, że sam mogłem odstrzelić sobie głowę, żeby oszczędzić roboty Vincentowi.
– No? – odpowiedziałem odwrócony tyłem.
– Czy ty – zaczął powoli, głośno oddychając przez nos. – Dałeś Tate'owi alkohol?
– Być może... – pociągnąłem łyk z butelki piwa, nie wiedząc, czy przypadkiem to nie jest mój ostatni.
– Aha. – odpowiedział bez namiętnie. – Być może. – powtórzył moje słowa.
– Nie spinaj się, dałem mu tylko raz – mruknąłem, obarczając wkurzonym wzrokiem małego lamusa siedzącego na małej kanapie.
,,Udupię cię, kurduplu" – wymigałem agresywnie.
,,A tylko spróbuj" – zagroził. – ,,Wtedy pobiegnę do cioci"
,,Wtedy już nie będziesz miał czym biec, mały śmieciu."
– Reid.
– Tak?
– Wiesz, że też znam migowy?
– Domyślam się – rzuciłem, nie odrywając spojrzenia od Tate'a. Wrócił do swojej upierdliwej, sarkastycznej formy, jaka mniej mi przeszkadzała niż jego napady smutku i przygnębienia.
– Dlatego wiem, o czym rozmawiacie – uśmiechnął się z grymasem. – Czyli nie o tym, o czym powinniśmy.
,,Ej Vince, czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, jak wyglądałoby życie, gdybyś po urodzeniu dostał wystarczającą ilość tlenu?" – zażartował najmłodszy z nas. Brunet go zignorował.
– No to zacznij pierwszy. – oblizałem suche usta. – Powiedz, jak bardzo zostaliśmy ośmieszeni. Przejdzie ci to przez gardło?
Vince zrobił swoją dobrze znaną minę niezadowolenia. Typowe.
– Owszem, przejdzie. Zostaliśmy wyruchani, poniżeni, i upokorzeni – nacisnął na ostatnie słowo. – I ona dalej żyje, co mnie najbardziej martwi.
CZYTASZ
Let Me Follow
Teen FictionCharlie cierpi na bezsenność. Jednak nie uważa tego za kulę u nogi, tylko dar. Dar, który umożliwia jej nocne wyprawy pod osłoną czarnej kominiarki. Pozwalał jej niezauważenie tworzyć swoje dzieła za pomocą farby w spreju. Jednak jej idealną harmoni...