20. Wypalona iskra.

8.8K 409 364
                                    

Mina mi zrzedła tak szybko, jak przyszło szczęście na widok brata. Nie patrzył się na mnie tak, jak powinien. Nie widziałam jego dołeczków, bo nawet się nie uśmiechał.

Coś było nie tak.

– Co zrobiłam? – odsunęłam się od niego o mały kroczek, choć pewnie chciał bym odeszła z dobry metr.

Jego wygląd nie odbiegał od tego, który wyrył mi się w pamięci tamtego wieczoru. Niebieskie oczy, identyczne jak moje. Kasztanowe włosy, które teraz straciły na długości. Dużo piegów, ale poważna mina. Tak poważna, że momentami wyglądał jak nasza matka.

Nie pamiętam, by kiedykolwiek miał przy mnie kamienną twarz. Zawsze to był strach, albo szczęście, w wielu sytuacjach udawane.

– Aaron, co zrobiłam? – powtórzyłam intensywniej. Cisza między nami uderzała w moje uszy, szeptając słowa, których nie chciałam usłyszeć.

– Już się tak nie nazywam. – odpowiedział, biorąc głęboki wdech. – Nie nazywam się Aaron.

Poczułam się, jakby właśnie uderzył mnie z pięści. Mogłby to zrobić, bolałoby mnie to mniej niż to, co powiedział.

Nie chciałam być miękka, nie chciałam, by zobaczył we mnie to dziecko, jakie zostawił przed laty. Ale łzy same cisnęły się do moich oczu.

– Nie, dla mnie dalej jesteś Aaronem. Nie chcę wiedzieć, jak masz teraz na imię, bo wiem, że jest nieprawdziwe – pokiwałam głową, z towarzyszącym mi obojętnym spojrzeniem mojego brata, którego imienia n i e  z n a m.

– Musiałem zmienić imię i nazwisko, bo chciałem się całkowicie odciąć od matki, od tego domu. Musiałem to zrobić, żeby moja żona nie nosiła tego chorego nazwiska.

– Żona? – wyszeptałam.

Gdy nie patrzył w moją stronę, co przytrafiało się często, uszczypnęłam się w ramię, tak mocno, że stworzyłam małą rankę z kropelkami krwi. Musiałam sprawdzić, czy to nie sen.

– Tak, Charlotte, żona. Mam żonę, mam dwójkę dzieci.

– Dzieci?

Milion szpilek wbiło się w moje serce. Byłam ciocią.

– Czemu jesteś zaskoczona? Myślałaś, że nie ułożę sobie życia? Po to właśnie uciekłem z domu. – odetchnął ciężko. – By rozpocząć życie na nowo.

– A mnie zostawiłeś w swoim starym. – zagryzłam wargę, hamując płacz. – Pamiętasz co powiedziałeś mi, kiedy uciekałeś? Przypominasz sobie ten wieczór?

– W każdym szczególe. Śnisz mi się każdej nocy. – jego wyraz twarzy złagodniał, dlatego moja się rozjaśniła. Przez myśli przebiegło mi, że zaraz wytłumaczy mi, czemu po mnie nie wrócił, i przeprosi ze szczerym żalem. Łudziłam się, że jego obca ostrość zniknie, i wróci mój Aaron. – Ale wszystkie te sny są koszmarami.

– Co ja ci takiego zrobiłam? – chlipnęłam pod nosem, ukrywając słone łzy pełne bólu. – To ty zostawiłeś mnie na pastwę losu, chociaż obiecywałeś, że wrócisz. Zostawiłeś mnie z nią, chociaż wiedziałeś, co chce ze mną zrobić. To ja powinnam cię nienawidzić, ale wybaczyłam ci, i każdego dnia tęskniłam. Każdego.

Stał nieruchomo, patrząc się na swoje buty. Nie obchodziło go to. Zrobiłam krok w tył, z coraz większym natłokiem myśli. Gdyby nie brak zmianu w wyglądzie, stwierdziłabym śmiało, że to nie mój brat.

Na pewno nie ten, który teraz patrzy na mnie jak na obcą osobę, a kilka lat wcześniej uspokajał mnie po wizytach w nocnym klubie matki. Uczył wszystkiego, co się dało, bo nikt nie chciał wysłać mnie do szkoły.

Let Me FollowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz