Charlotte i Reid
Weszłam do mieszkania, ciągnąc za sobą swoje obolałe nogi. Z trudem zdołałam zamknąć drzwi na klucz, bo moje ręce odmawiały posłuszeństwa od jakiś dwóch godzin. Ale nie powstrzymało mnie to przed zakończeniem pierwszej w historii mojej kariery dnia stażu w szpitalu.
Na wejściu nie przywitał mnie Misio, co mnie zdziwiło, ale dochodziła dwudziesta druga, więc pewnie spał w najlepsze na naszym łóżku.
Zdejmując swoje adidasy poczułam ulgę, ale jeszcze większa przeszyła moje ciało, kiedy wchodząc do salonu zobaczyłam Reida oglądającego telewizję, ale w takiej pozycji, jakby czekał aż coś złego mogłoby się wydarzyć. Na jego twarzy oświetlonej kolorami z ekranu telewizora mogłam zauważyć niepokój.
– Hej. – weszłam przez próg, uśmiechając się mimo wewnętrznej ochoty omdlenia na środku tego zbyt miękkiego jak na moje obolałe stopy dywanu.
Jego twarz rozświetliła się, wbrew jasności reklamy pieluszek dla dzieci.
– Pani doktor. – przywitał mnie, czekając aż padnę na kanapę, tuż obok niego. – Czy początek pani kariery przebiegł dobrze?
– Jestem wykończona. Dość traumatyczne doświadczenie.
– Porada psychologiczna jest do pani usług – odpowiedział spokojnie.
Opadłam na miękkie poduszki, opierając głowę na jednej z nich. Zamknęłam oczy, czując jak ręka Reida oplata moją talię. Przysunęłam się bliżej niego, dalej czując ten sam zapach damskiego żelu, tak jak przez każdy dzień kilku lat, jakie ze sobą wytrzymaliśmy. Wiedział, że ten fakt o nim sprawiał że się uśmiecham, więc nawet po zauważeniu swojego błędu nigdy nie zmienił swojego żelu.
Wtuliłam się w zagłębienie między jego szyją, a barkiem. Duży ekran telewizora oślepił mnie swoim blaskiem, więc zmrużyłam oczy. Czując ciepło pochodzące z ciała Reida chciałam tylko zasnąć, i nie budzić się przez następne dwie dekady? Może nawet trzy.
Bo przy moim Reidzie cała ta bezsenność znikała. Kiedy mnie przytulał, chciałam zasnąć tak głęboko, żeby ten sen uleczył wszystkie moje blizny. Przez te wszystkie lata nie mogłam zmrużyć oka, lecz przy nim dopiero poznałam jaki cudowny może być całonocny sen.
Oczywiście nie rezygnując czasem z nocnym rozgrywek. Nasze kominiarki leżały pod materacem, choć już nie musieliśmy ich chować przed nikim. Jedyne co się zmieniło, to mój zestaw farb, ponieważ wszystkie stare zostały zmaltretowane przez pędzący przed siebie czas.
Dalej byliśmy tymi samymi ludźmi. Tylko że kilka rzeczy zdążyło w nas pęknąć, ale niektóre skazy już załataliśmy. Jednak nie zmieniliśmy się, dalej byłam tą samą Charlie, która w dzień walczy o swoją karierę, a w nocy stawia na rozrywkę, tym razem nie zakłóconą trzema rebeliantami. Reid dalej był mężczyzną, jaki szukał mnie w każdym aspekcie swojego życia, w każdym pustym pokoju, choć ukrywałam się w innym.
I nigdy mi tego nie wypomniał. Mimo tysiąca naszych kłótni, ani razu nie wspomniał o tym, jak bardzo go skrzywdziłam. Wtedy, tego dnia kiedy uciekłam z mieszkania, pozostawiając trójkę niewinnych mojemu nieszczęściu braci bez odpowiedzi na nurtujące ich pytania.
Do jakich nawet ja nie znałam odpowiedzi do dzisiaj.
Niektórych tajemnic nie da się rozwiązać. Są zamierzone by nimi żyć.
Jedyne co wiedziałam, to fakt, że oszukałam swoje cholerne przeznaczenie.
Wtuliłam się w klatkę piersiową Reida, bacznie słuchając jego bicia serca, które było znacznie przyśpieszone.
CZYTASZ
Let Me Follow
Teen FictionCharlie cierpi na bezsenność. Jednak nie uważa tego za kulę u nogi, tylko dar. Dar, który umożliwia jej nocne wyprawy pod osłoną czarnej kominiarki. Pozwalał jej niezauważenie tworzyć swoje dzieła za pomocą farby w spreju. Jednak jej idealną harmoni...