27. Koszmar, który stał się rzeczywistością.

10K 487 427
                                    

Reid's POV:

                       14 lat wcześniej

– Riri, przegrywasz! – Vincent pokazał na mnie palcem.

Nienawidziłem zabawy, w której musieliśmy naciskać zęby zielonego krokodyla. Skrzyżowałem ręce na piersiach, robiąc złą minę. Pokazałem język braciom, którzy byli ode mnie lepsi w tą grę. Nawet pięcio latkowi, który miał więcej szczęścia niż ja.

To było nie fair. To nie moja wina, że zawsze paszcza zamykała się, gdy akurat była moja kolej.

– Więcej nie gram – burknąłem pod nosem. Moi bracia zaczęli się śmiać.

– Idziemy bawić się w bandytów? – zapytał głośno Tate, z entuzjazmem podając kolejną propozycję.

W tym samym momencie do pokoju weszła mama. Masowała swój brzuch, bo teraz mieszka tam nasza siostra. Jedyna siostra, i druga dziewczynka w naszym domu. Pierwszą była mama.

– Misiu, już jest za późno na zabawę w bandytów – odpowiedziała łagodnie, uśmiechając się w progu pokoju. – Chodź, ubierzemy cię w piżamkę.

– Mamusiu, a Suzie już kopie? Kopnęła cię dziś? A może coś powiedziała? Powiedziała ci coś? – Tate podbiegł do naszej mamy, i od razu przyłożył dłoń do jej jeszcze małego brzucha.

Byłem niecierpliwy, i to bardzo. Chciałem już mieć siostrę, by się z nią bawić w ochroniarza i księżniczkę. Ale musiała urosnąć w brzuchu mamy, później jeszcze zacząć mówić, nauczyć się chodzić... nie mogłem się doczekać.

– Suzie na razie śpi. – odparła, chwytając Tate'a za rękę. – Ty też powinieneś iść spać – poprowadziła go do jego pokoju, ale dalej mogliśmy słyszeć jego radosny głos.

Głośno ziewnąłem.

– Komuś się chce spać...

Tata stanął w drzwiach, opierając się o framugę. Miał na sobie jeszcze mokry od deszczu płaszcz, ale to nie zatrzymywało nas, by go mocno przytulić.

– Wróciłeś! – krzyknęliśmy razem.

– Jak miałem nie wrócić do moich szkrabów? – jedną dłonią wyszurał moje włosy, a drugą przeznaczył na głowę Vincenta. – A najmniejszy maluszek poszedł już spać?

– Tatuś! – nasz młodszy brat przebiegł przez korytarz z prędkością światła, przyczepiając się do nogi taty. Mama ubrała go już w jego ulubioną piżamę z samolotami. – Pobawimy się jeszcze?

– Tate, mówiłam coś o nocnych zabawach. Jutro nie wstaniesz do przedszkola.

Mojemu bratu opadły ramiona. Opuścił brodę, i zawlókł się spowrotem do mamy. Wziela go na ręce, choć pewnie był ciężki. Ja nie mogłem wziąć go na barana, a mama potrafiła zanieść go na rękach do pokoju. Naprawdę była superbohaterką.

– Paaaaa! – krzyknął Tate, znikając w zaułku swojego pokoju. Ja musiałem dzielić go z Vincentem.

– Tato, a wiesz że dzisiaj rano Suzie kopnęła mamę? – powiedziałem dumnie, podnosząc głowę by spojrzeć na twarz taty. Był strasznie wysoki, nie to co my. Dopiero dosięgaliśmy połowy żyrafy na ścianie.

– Naprawdę? – zdziwił się. – Co za niegrzeczna dziewczynka kopie naszą mamusię, co?

– Tato – żachnął się mój bliźniak. – Ona musi się ruszać. Poza tym, pewnie będzie piłkarką, albo sportowcem.

– A skąd to wiesz, mądralo? – tata odłożył na ziemię swoją grubą teczkę, w której pewnie było dużo nudzących go papierków. Często powtarzał, że wolałby pracować jako pogromca smoków, niż tonąć w dokumentach. Ale ich chyba tak dużo nie było, żeby od razu utonąć?

Let Me FollowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz