31. Efekt motyla.

7.6K 369 181
                                    

Wiosenny semestr skończył w miarę łagodnie. Z dobrymi wynikami, z zapisanym nazwiskiem na kolejne nie obowiązkowe zajęcia anatomii, ale teraz na prawdziwym ciele. Z butelką piwa o smaku truskawki, dopiero wyjętego ze sklepowej lodówki. Z chińszczyzną w dłoni, z nie pełną umiejętnością obsługi pałeczek. Z kropelkami potu na czole, czekając aż przyjdzie moja kolej na odebranie tego, co moje, a później wyjście z dusznego uniwersytetu.

– Uśmiech! – powiedział Vincent, za to Tate cyknął zdjęcie swoim małym polaroidem. Uśmiechał się jak dumna mama, robiąca fotografie swoim dzieciom kończącym kolejny rok studiów.

Kiedy jasna wiązka światła wpadła na mnie, i na Reida trzymających swoje dyplomy, uśmiechnęłam się szeroko. Tak szeroko, że po sekundzie mięśnie twarzy zaczęły mnie piec. Dawno oblał mnie rumieniec spowodowany upalnym, czerwcowym dniem, ale zignorowałam to.

Podeszliśmy do Tate'a, który czekał aż małe zdjątko wyjdzie z urządzenia. Kiedy zaczęło się pojawiać, chwycił je w dwa palce, i pociągnął. Zaczął nim trząść, by na czarnej powierzchni pojawiły się kolory naszych ubrań, tło uczelni, albo nasze szczerze uśmiechy.

– Nie wpychaj się! – rzuciłam do Reida, który przypadkowo wbijał mi łokieć w żebra. Delikatnie się odsunął, zostawiając kawałek miejsca bym ujrzała już gotową fotografię.

Byliśmy na niej szczęśliwi. Nawet bardzo. Nie wiedziałam, że potrafię wyglądać tak wesoło. Rozświetlona twarz w ani jednym procencie nie przypominała zmęczonej, i zduszonej przez ogromne ciepło. W szczupłej dłoni trzymałam swój dyplom, a obcisła sukienka na ramiączkach, i w zieloną kratkę wyszła idealnie na zdjęciu. Żadnego zgniecenia, jakie intensywnie prasowałam dzisiejszego poranka, w panice spóźnienia się.

Reid na zdjęciu obejmował ręką moją talię, a swój uśmiech z dwoma dołeczkami również skierował w stronę swoich braci. Ubrany w zwykłe spodnie, i koszulkę nie pasował do mojego nie codziennego wyglądu.

Ale oboje byliśmy szczęśliwi. Nawet jeśli jego zwykła koszulka nie porównywała się do mojej sukienki.

– Powieszę to nad łóżkiem – oznajmił Reid, wyrywając bratu z palców wydrukowane zdjęcie. Młodszemu z nich na twarzy pojawił się grymas, ale nie walczył o ponownie zabranie skrawka śliskiego papieru.

Natomiast ja wykorzystałam okazję, i zwinęłam Reidowi zdjęcie z ręki. Zdziwiony popatrzył na swoją pustą dłoń, następnie podnosząc wzrok na moją.

– Przepraszam, ale to będzie wisiało u mnie – odparłam, wzruszając ramionami. – Mam pierwszeństwo.

– Niby z jakiej racji? – zażartował.

– Jestem kobietą. Według manier, powinieneś mi odstąpić.

Zaśmiał się głośno.

– Według manier, nie powinnaś przykładać mi noża do gardła – wspomniał dawny incydent, o jakim zdążyłam zapomnieć.

– Według manier, nie powinieneś podkładać mi nogi – odgryzłam się, mrużąc oczy.

– Według manier... – Vincent wtrącając się, odkrząknął. – ... my i tak przecież nie działamy według manier. Wydrukuję wam kopię tego pierdolonego zdjęcia, tylko przestańcie się kłócić jak małe dzieci – wyrwał nam zdjęcie, chowając je w kieszeni jeansów.

– Matt! Matt! – krzyknęłam nagle, widząc swojego przyjaciela idącego w stronę internatu. Do jego ramienia przyczepiona była blondynka, śmiejąca się tak głośno, że było ją słychać z odległości kilkunastu metrów.

Mówiąc chłopakom, że zaraz wrócę, szybkim krokiem podeszłam do Matta, który słysząc swoje imię, odwrócił się. Gdy zobaczył, że to akurat ja do niego idę, jego twarz natychmiast się rozjaśniła.

Let Me FollowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz