– I co teraz zrobisz? – rzucił Vincent, nerwowo chodząc po pomieszczeniu. – Co z twoim idealnym planem, po którym mieliśmy być rozpoznawalni?
Mogłam mu powiedzieć wiązankę przekleństw, wyzywając jego, całą rebelię, ale wiedziałam, że to była moja wina. Dlatego siedziałam w miejscu, patrząc się na niego z zaciśniętymi ustami.
– No, Charlotte, co się z nim stało? – podpuszczał mnie, robiąc kółka na puchatym dywanie. – Mogliśmy to załatwić po cichu, efekt byłby taki sam. Jeśli chciałaś mieć na sobie światła reflektorów, to trzeba było po wszystkich zdjąć kominiarkę, i pokazać całemu miastu swoją twarz.
– Nie mogłam przewidzieć, że burmistrz będzie tak głupi – odpowiedziałam twardo, choć dalej byłam na siebie wściekła, i nie czułam nic oprócz wstydu. Mogli to wywnioskować z każdego kawałka mojego ciała, ale i tak najgłupszy z nich musiał wciskać mnie jeszcze bardziej w ziemię.
Naprawdę żałowałam tego, że mój plan się nie udał. Ale nikt nie może zauważyć, że zwątpiłam w siebie. Bo sami zaczną to robić.
– Wszystko da się przewidzieć – odparł sucho, a jego bracia patrzyli na niego jak na szaleńca. Bo faktycznie nim był. – Dlatego teraz musisz zastąpić swój fantastyczny plan czymś innym.
– Nie widzę problemu.
Uśmiechnął się ironicznie, unosząc zawiedziony wzrok ku sufitowi.
– Ja widzę, i to nawet sporo. Zacznijmy od tego, że burmistrz teraz będzie bardziej czujny, i pewnie zwiększy swoje bezpieczeństwo. Nie możemy podpiąć się pod telewizję, bo jego informatycy zablokowali wszystkie wejścia. On nie jest głupi, on już wie, że gra toczy się o niego.
– Jestem tego świadoma.
– Nie byłbym tego taki pewien – oświadczył, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
Byłam świadoma wszystkiego. Każdego szczegółu, który to ja doszczętnie zniszczyłam. Byłam świadoma tego, że kanały informacyjne huczały o nas od dwóch dni. Byłam świadoma, że to wszystko zepsułam.
– No to, kurwa, bądź. Bo nie mam zamiaru słuchać swoich jęków w czasie, gdy próbuje wykombinować plan, który ci przypasuje!
– On nie ma mi przypasować, tylko ma wypalić. Jak widać, nawet to ci się nie udało – wypalił rozwścieczony. Rozmowa, a raczej kłótnia z Vincentem polegała na tym, że każde słowo któro wpadało do jego uszu dolewało oliwy do jego wściekłości. Więc coraz mniej uważał, na to co mówi, coraz mocniej podnosił ton, coraz ostrzej rzucał słowa w moją stronę.
– Zaraz powiesz o kilka słów za dużo, i nie będzie tak przyjemnie.
– Według ciebie to jest przyjemne? – zakpił, kiwając głową. – Dla ciebie wszystko jest przyjemne. Dla ciebie zabicie burmistrza miało być przyjemnością. Dla nas to jest zemsta, a dla ciebie słodka rozrywka.
Ale nie do takich kłótni przywykłam. On może mnie nawet uderzyć, kopnąć z żebra, czy wypluć na mnie cały swój jad, ja nawet nie mam zamiaru się na to wzdrygnąć. Kiedy będzie kazał mi się wynosić, to wyjdę. Takie awantury działają na mnie jak tarcza, gdy jest ich coraz więcej, tym bardziej jestem na nie odporna. Dlatego teraz nie czułam już przeszywającego strachu, jak wtedy gdy mama kipiąła ze złości, bo usłyszała niepochlebną uwagę od klienta na mój temat.
– Ty podła, mała, suko! – klnęła, a jej nienaganny makijaż już nie wyglądał tak ładnie. Wyglądała jak potwór. W jedynym świetle od zapalonych świec na długim stole, jej każda zmarszczka nie skorygowana botoksem była wielce widoczna.
CZYTASZ
Let Me Follow
Teen FictionCharlie cierpi na bezsenność. Jednak nie uważa tego za kulę u nogi, tylko dar. Dar, który umożliwia jej nocne wyprawy pod osłoną czarnej kominiarki. Pozwalał jej niezauważenie tworzyć swoje dzieła za pomocą farby w spreju. Jednak jej idealną harmoni...