– Aaa... psik! – kichnęła Aura, gdy wychodzili z lasu.
Od rana dokuczał jej uporczywy katar. Cyntia za to kąpiel i chłodną noc przeżyła w miarę bez szwanku. Nie licząc lekkiego bólu głowy, miała się całkiem nieźle. Najlepiej przetrwał to Atlas, choć spędził godziny na gołej ziemi, chroniony tylko lekkim odzieniem oraz własnym futrem, nic mu nie dolegało.
– Jakim nieszczęsnym cudem cię nie przewiało?! – nie dowierzała Aura, pociągając nosem.
– Nie jestem tak wrażliwy i delikatny jak wy ludziki – odparł, nad wyraz rozbawiony jej cierpieniem.
– To wszystko twoja wina kocurze!
– Niby czemu? – Obnażył do niej kły. Aura nieco się skuliła na ich widok, ale uparcie kontynuowała.
– Gdyby nie ci twoi koledzy...
– Gdyby nie naszła cię ochota na rabunki, to nic z tych rzeczy by się nie wydarzyło. Więc lepiej nie próbuj zwalać winy na innych. – Spojrzał na nią srogo niczym ojciec karcący niesforne dziecko.
Ich niewinna sprzeczka nieco poprawiła Cynti humor. Jednak jej myśli szybko zmieniły trasę. Do tej pory ze wszystkich sił, starała się nie myśleć za wiele o swoim bracie, o tym, jak bardzo musi się o nią zamartwiać. Unikała jak tylko była w stanie, wspomnień bezpiecznego domu i swojej ukochanej wsi, pachnących jabłkowych sadów oraz zacisza magazynu. Niestety to wszystko bez przerwy, usilnie do niej wracało, podsycając jej tęsknotę. Wiedziała, że nic nie powróci do normy, póki nie pozbędzie się tego uporczywego rzepa, w postaci obrączki, który uparcie nie chciał się od niej odczepić.
– Hej! Ogłuchłaś?! – krzyknęła nagle Aura, wybudzając ją z rozmyślań.
Nawet nie zauważyła, kiedy dotarli. Przed nimi stał jedyny dom w okolicy. Uroczy, nieduży budynek o kamiennych ścianach na parterze i drewnianych na piętrze, z białym płotem oraz bujnym kwiatowym ogródkiem.
– To tutaj mieszka ta wróżka? – spytała Cyntia kotopodobnego, urzeczona cudnym widokiem. Ten nie odpowiedział, ale pewny swego otworzył furtkę i wkroczył na posesje.
– Mam nadzieje, że tym razem nie skończymy jako topielce – mruknęła niemrawo Aura, wchodząc za nim.
– Spokojnie nie przynoszę, aż takiego pecha – odparł, jakby to miało je uspokoić.
Zapukał zaskakująco ostrożnie jak na niego, w nieskazitelnie białe drzwi. Po raptem paru chwilach usłyszeli szczęk zamka. Otworzyła im niskiej postury staruszka w falbaniastej sukni i fartuszku. Jej siwe, niemal białe włosy upięła w zgrabny kok, a na pyzatej, pokrytej uroczymi zmarszczkami twarzy widniał uśmiech.
– Witam wędrowców, skąd przybywacie? – powitała ich ciepło i gestem zaprosiła do środka.
– Dzień dobry pani, nasz przyjaciel jest z Czeredy, a my wychowałyśmy się na małej w...
– Wystarczy tych uprzejmości, pomoże nam pani czy nie? – przerwała nagle Aura, popychając bliźniaczkę do przodu.
– Ależ oczywiście, zapraszam – odparła staruszka, niezrażona jej brakiem manier. Odsunęła się, pozwalając im wejść do środka.
Wnętrze domu było równie urokliwe, co jego właścicielka. Wszędzie pełno było kwiatów, koronek i ładnych bibelotów, czuć było też przyjemny zapach kadzidła. Zaprowadziła ich do stołu, przy którym były akurat cztery miejsca. Usiedli więc i Cyntia pośpieszyła z wyjaśnieniem celu ich niezapowiedzianej wizyty. Pokazała przy tym staruszce obrączkę.
CZYTASZ
Klątwa Ptaszyny
AdventureZwykła dziewczyna ze wsi znajduję nie taką zwykłą obrączkę, która zsyła na nią masę kłopotów i jeszcze więcej problemów. Wyrusza w przygodę, choć do tej pory unikała ich jak ognia, ale nie ma innego wyjścia. Jeśli nie złamie klątwy, niedane będzie j...