– Ty żmijo, cały czas nas śledziłaś?! Po jakie licho?! Nie łatwiej byłoby ci samej to wszystko zrobić, zamiast na nas czekać?! – wybrzmiał Atlas, na co wiedźma wzruszyła ramionami. Ponownie zerknęła na Cyntie.
– Musiałam sprawdzić siłę klątwy, a przy okazji mieć was na oku – stwierdziła, jakby to nie było nic niezwykłego. – Jeśli udało mi się już zaspokoić waszą ciekawość, to najwyższa pora przejść do rzeczy.
Po tym zdaniu podeszła do Cynti pełnym gracji krokiem i bez trudu z niemal nadludzką siłą podniosła ją. Więzy na jej kostkach w magiczny sposób rozplątały się, opadając na podłogę, jednak te na nadgarstkach pozostały na swoim miejscu, mimo to były nieco luźniejsze niż na początku. Poprzednie próby Atlasa, by je przerwać, przyniosły najwyraźniej jakiś skutek, ale by nie dać tego po sobie poznać, trzymała ręce mocno przyciśnięte do siebie, jakby liny dalej mocno je krępowały.
– Co właściwie chcesz osiągnąć? – dopytywała, nie stawiając oporu.
– Chcę odzyskać to, co utraciłam, naprawić to, od czego wszystko się zaczęło. Uwierz mi, gdybym mogła, to pozwoliłabym ci odejść wolno, ale nie mam wyboru – odparła, a w jej głosie, choć dalej słychać było obojętność wyprutą z emocji, to Cyntia i tak uwierzyła w jej słowa. Pod pomarszczonymi, zapadniętymi nieco powiekami, dostrzegła w jej krystalicznie szafirowych oczach ogromną udrękę. Choć dziewczyna pojmowała jej motywy i była w stanie je w pewnym sensie współodczuwać, to i tak ucisk strachu zagościł jej w żołądku.
Staruszka lekko popchnęła Cyntie w stronę drzwi, nakazując jej tym, by wyszła. Ta nie mając innego wyboru, pozwoliła się wyprowadzić z pokoju, który musiał być biblioteką, sądząc po ilości regałów i ksiąg. Jeszcze zanim Aura zamknęła za nimi drzwi, słyszały donośne prychanie i przekleństwa Atlasa, który dalej szamotał się na podłodze.
Pierwszym, co rzuciło się w oczy, była całkowita zmiana wnętrza domu. Zupełnie jakby jego iluzja opadła wraz z przebraniem Irminy. Zniknęły jasne ściany, przytulne meble i babcine dekoracje, z koronkowymi obrusami włącznie. Zamiast tego szły przez ciemny, surowy korytarz, jego ściany były w odcieniu brązu, na których widniały jedynie zawieszone na nich żelazne świeczniki. Świeczki już powoli się wypalały, a spływający rozpuszczony wosk, skapywał na kamienną posadzkę. I choć nie było ich mało, panował tu taki chłód jakby wcale nie wytwarzały z siebie ciepła. Po drodze nie było żadnych mebli, a mijane drzwi wykonane zostały z jakiegoś ciemnego drewna. Wiedźma otworzyła jedne z nich, wpuszczając dziewczyny przodem.
Pokój do którego weszły, był całkowicie owalny i na lekkim podwyższeniu, przez co musiały wdrapać się na dość wysokie stopnie. Na niemal wszystkich ścianach znajdowały się niewielkie okrągłe okna. Dostrzegły też kilka rzędów stołów obładowanych rozmaitymi alchemicznymi sprzętami, a na licznych regałach spoczywało multum słoików pełnych nieznanych im substancji i przedmiotów. Bliżej centrum tego wszystkiego stał wielki, czarny jak smoła kocioł. Obok niego stał drewniany stojak, na którym siedział sobie krogulec. Ptak był w trakcie czyszczenia jednego ze skrzydeł, ale jak tylko je zobaczył, zaskrzeczał, wlepiając w nie wzrok.
Irmina zaprowadziła je na środek pokoju i kiedy już stanęły w wyznaczonym miejscu, pod ich stopami pojawił się jakiś symbol, dający lekką poświatę. Włosy Cynti lekko uniosły się w górę naelektryzowane magią wiedźmy. Nie wiedziała, co oznacza ten symbol, ale przeczuwała, że zapewne ma związek z jej klątwą.
– Zaczynajmy – powiedziała Irmina, po czym stanęła między nie. Wzięła Aurę za rękę, po czym założyła na jej palec drugą obrączkę. Magiczny przedmiot od razu dostosował swoją wielkość, by pasować idealnie. Aurze od razu zrzedła mina.
CZYTASZ
Klątwa Ptaszyny
AdventureZwykła dziewczyna ze wsi znajduję nie taką zwykłą obrączkę, która zsyła na nią masę kłopotów i jeszcze więcej problemów. Wyrusza w przygodę, choć do tej pory unikała ich jak ognia, ale nie ma innego wyjścia. Jeśli nie złamie klątwy, niedane będzie j...