Rozdział 19. Herbatka u wróżki.

29 10 26
                                    


W nieco przyjemniejszej atmosferze niż ostatnim razem udali się do wyjścia z miasta. Jednak nie uszli dalej, kiedy idąca z przodu Aura, przystanęła i odwróciła się do towarzyszy. Konkretnie spojrzała na Atlasa, zaplatając ręce na piersi.

      – Nie musisz już za nami łazić, znamy już drogę. Skoro darowałeś nam dług, to możesz wracać do swoich kocich spraw – oznajmiła, czym zaskoczyła ich oboje.

      Miała rację. Jego rola do tej pory składała się głównie ze wskazywania drogi, tropienia i opieki nad nimi. Dał im więcej, niż oczekiwały, a obecność poczciwego kotopodobnego stała się dla Cynti czymś wręcz naturalnym, to nie mogła zaprzeczyć, że faktycznie nie musiał już tego dla nich robić. Pozostało im udać się do wróżki i ustalić z nią jak zdjąć obrączkę, bez pozbywania jej mocy oraz czekać na odzew porywacza, żeby wymienić obrączki za Tytusa. Aż ciężko było Cynti pojąć, że po tak długim czasie w końcu dociera do finiszu tej zwariowanej przygody pełnej przeszkód. Atlas mógł więc wrócić do swojego życia, ale mimo to twardo stał w miejscu.

      – Nie po to tyle się z wami tułałem w tę i z powrotem, by teraz was porzucić! – odparł dumnie. – Poza tym chciałbym poznać koniec tej historii – dodał, szczerząc do nich kły.

      – Jesteś pewien? – dopytywała Cyntia, a kocur przyjacielsko poczochrał jej włosy.

      – Nie przejmuj się mną ptaszyno. Lepiej skup się na odzyskaniu brata, sam z chęcią go poznam. – Tymi słowami zakończył temat i pokuśtykał przed siebie, wyprzedzając je. Aura nie nalegała, ale wykrzywiła twarz w zmieszanym grymasie. Cyntia za to wzruszyła ramionami. Nie przeszkadzało jej jego towarzystwo, było nawet wprost przeciwnie, stał się dla niej niczym futrzasty wujek. To, że dalej chcę im towarzyszyć, tylko ją pokrzepiło i dodało otuchy. Reakcja Aury wydała jej się dziwna, ale uznała, że po prostu bliźniaczka, nie chciała go już bardziej narażać na te ich pechowe przygody. Ruszyły więc w ślad za nim.

      Przez resztę drogi Atlas nucił wesoło jakieś kocie piosenki, umilając im wędrówkę. Cyntia rozpoznając co poniektóre, których nauczyła się od sezonowych pracowników, podśpiewywała więc razem z nim. Aura natomiast była dziwnie milcząca, czym mimowolnie zwróciła na siebie ich uwagę, w szczególności kotopodobnego, któremu dobry humor dopisywał.

      – Rybko, coś ty taka markotna? To już nie będziesz się ze mną sprzeczać? To była nasza ulubiona rozrywka! – zagadał, szturchając ją lekko w bok. Ta jednak tylko wzruszyła ramionami.

      – Wszystko w porządku? – zapytała Cyntia. Bliźniaczka sapnęła, zirytowana ich dociekliwością.

      – Skoro już nie mamy niespodziewanych przeszkód, to nie traćmy czasu na pogaduszki i się pośpieszmy! – popędziła ich, sama przyspieszając kroku, by uciec od ich pytań.

      Atlas spojrzał na Cyntie pytająco, lecz ona mogła mu tylko odpowiedzieć wzruszeniem ramion i kręceniem głowy. Sama mogła się jedynie domyślać, co tak ugryzło jej sobowtóra. Czyżby fakt, że niedługo pozbędą się obrączek, przyprawił ją o taki nastrój? Jakby na to nie spojrzeć, tym bliżej byli celu, tym bardziej nadciągała wizja utraty człowieczeństwa Aury i na powrót przybranie formy zwykłego cienia Cynti. Na tę myśl poczuła nieprzyjemną gulę w gardle.

      Niby Aura była tylko magicznym wytworem, o którego stworzenie niekoniecznie prosiła i na początku bardziej wszystko utrudniała, to jednak pomimo początkowych tarć, była przy niej oraz ją wspierała, na swój sposób. Stała się nieoczekiwanym oparciem w trudnych chwilach, gdy nie miała przy sobie nikogo. Choć ich wspólne przygody nie trwały tak długo, jak by się jej mogło zdawać, to wpłynęły na nie dwie, dzięki czemu zżyły się ze sobą, czy tego chciały, czy nie. W końcu Aura zaczęła być bardziej pomocna, mniej pyskata i nawet jeśli starała się to ukryć, zależało jej na nich.

Klątwa PtaszynyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz