Rozdział 17. Ludzka nieludzkość

24 9 21
                                    


Nastał następny dzień. Resztę nocy przespały w mieszkaniu Atlasa i choć kotopodobny chciał im odstąpić swoje łóżko, obie odmówiły. Cyntia z grzeczności, za to Aura pół żartem odparła, że pewnie jest w nim mnóstwo pcheł, więc woli już spać na podłodze. Pomimo zmęczenia, po nocnej gonitwie, wstały wcześnie, doprowadziły się do jako takiego porządku, a po skromnym śniadaniu, jakie dał im radę upichcić ich niezastąpiony towarzysz, udali się do dobrze znanego im parku.

      By nie zwracać na siebie większej uwagi, znaleźli ławkę usytuowaną najbardziej na uboczu, pośród cieni drzew. Ich ostrożność była jednak niepotrzebna, bo o tak wczesnej porze mało kto miał ochotę na spacer na łonie natury. Byli więc sami w całym parku, jedynie z oddali słyszeli odgłosy powoli budzącego się miasta. Ciche stukoty bryczek oraz powozów stopniowo przybierały na sile, a uliczna gwara coraz wyraźniej zagłuszała przyjemny szum liści. To dobitnie przypomniało Cynti, jak bardzo tęskni za domem. Obracała w dłoni medalion, któremu teraz mogła się dokładniej przyjrzeć. Do złudzenia przypominał srebrną monetę, choć był dwa razy większy, no i miał na samym środku otwór, przez który przewieszono przerwany teraz łańcuszek. Ten za to był zupełnie zwyczajny i sprawiał wrażenie w ogóle nie pasować do medalionu, jakby nie od początku był jego częścią.

      – Czyli to kolejna magiczna błyskotka? – upewniał się Atlas, zerkając na trzymany przez nią wisior, bez przekonania.

      – Chyba tak, choć jest trochę inny. Od obrączek biją zaklęte silne emocje, a od niego nie czuję zupełnie nic – stwierdziła, patrząc na tajemniczy przedmiot, zastanawiając się, co może się w nim skrywać. Wyglądał niepozornie, ale z obrączką było tak samo, nic nie wskazywało na to, że jest przeklęta, póki jej nie założyła. Z wisiorem nie zamierzała tego sprawdzać.

      – Może nic nie czujesz, bo jest połączony z naszym złodziejem? – zasugerowała Aura, nachylając się w jej stronę, również zaintrygowana nowym znaleziskiem.

      – I tak po prostu dałby się zdjąć? Obrączka od razu zaciskała mi się na palcu i protestowała, ilekroć ja lub Atlas próbowaliśmy ją zsunąć. Tu musi chodzić o coś innego... – mruknęła w zadumie. Ilekroć myślała, że już wszystko wie, nagle znowu pojawiały się jakieś nowe tajemnice i ponownie docierało do niej, jak mało wie o tej nieszczęsnej magi, z którą przecież jeszcze nie tak dawno nie miała w ogóle kontaktu.

      – Tak czy siak mamy naszą monetę przetargową. Wystarczy się wygodnie rozsiąść i poczekać, aż nasz złodziej sam do nas przyjdzie. O ile zależy mu, by to odzyskać. – Mówiąc to Aura, poprawiła się na ławce i zawadiacko oparła się, prostując nogi.

      I tak zleciała im większość dnia. Czekali cierpliwie, nie ruszając się z miejsca. Kiedy już powoli zbliżał się wieczór, Cyntie powoli zaczynały dopadać wątpliwości. Czy aby na pewno miała rację, sądząc, że medalion jest sprawcą magicznej zmiany wyglądu Klarusa? Może to był tylko przypadek, że zmienił się akurat, gdy Aura zerwała mu go z szyi? Kiedy już zaczynała tracić pewność we własne domysły, nagle Atlas poruszył się gwałtownie i wskazał na coś futrzastym, odzianym w pazur palcem.

      – Czy to nie ta wasza rudzina? – Faktycznie, na horyzoncie, między drzewami pomykała w ich stronę ruda wiewiórka. Aura od razu wstała z ławki i uniosła ręce w obrończym geście.

      – Tylko spróbuj znowu się na mnie rzucić, a mnie popamiętasz! – pogroziła zwierzęciu, lecz ono ją zignorowało, podchodząc do Cynti.

      Nim zdążyła jakkolwiek zareagować, wiewiórka rzuciła jej pod nogi jakąś kulkę, po czym jakby ją coś goniło, uciekła, ponownie znikając z ich pola widzenia. Gdy podniosła zgubiony przez nią przedmiot, okazał się być zgniecioną kartką papieru. Nie przejmując się już uciekającą wiewiórką, rozprostowała świstek i przeczytała na głos, koślawy napis, wyraźnie pisany w pośpiechu.

Klątwa PtaszynyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz