Rozdział 13. Małe, niepozorne.

27 10 22
                                    


Delikatne fale muskały policzek Cynti, a na drugim czuła kłucie ziarenek piasku. Stopniowo odzyskiwała przytomność, wraz z nią świadomość. Zamrugała i stęknęła z wysiłku, podnosząc głowę. Leżała na płyciźnie rzeki, cała przemoknięta i brudna, a coś nieustannie trącało jej ramieniem. Zapewne właśnie ten gest ją obudził.

      – No nareszcie królewna raczyła się obudzić. Już od godziny cię szturcham i nic! – Usłyszała głos Aury, a następnie poczuła, jak wypycha ją do końca z wody.

      Gdy całkiem znalazła się powierzchni, usiadła na ziemi i dalej lekko oszołomiona odkaszlnęła, wypluwając resztki wody z ust. Spojrzała ze zdziwieniem na swoją towarzyszkę. Aura tkwiła swojej pół rybiej formie i wyraźnie nie była z tego powodu zadowolona. Lecz pomimo typowej dla niej złośliwości, dostrzegła też w jej spojrzeniu zmartwienie.

      – W porządku? Długo byłaś nie przytomna, już zaczynałam myśleć, że mi tu wykitujesz, czy coś. – Podpłynęła bliżej i spróbowała wejść na ląd, ale ciężki ogon to utrudniał.

      – Poczekaj, podaj rękę. – W końcu Cyntia ocknęła się z zamroczenia i złapała jej dłoń. Po dotknięciu obrączka od razu zareagowała i oślepiła je nienaturalną jasnością. W następnej chwili Aura stała już na własnych nogach, choć dalej zanurzonych po kolana w wodzie.

      – No nareszcie! Ten rybi odór przesiąkł mnie już na wskroś! – poskarżyła się, stając obok niej, po czym pomogła Cynti wstać. Doprowadziły się do porządku na tyle na ile były w stanie, nie posiadając zapasowych ubrań. Otrzepały się więc tylko z piasku i wyrzmiły ciuchy.

      – Nie mogłaś się odmienić, gdy byłam nieprzytomna? – spytała Cyntia, po upewnieniu się, że druga obrączka, o dziwo dalej tkwiła w jej dłoni. Jakby nic nie było w stanie ją od niej oderwać, prócz niej samej.

      – Naprawdę myślałaś, że nie próbowałam? Magia najwyraźniej działa tylko, gdy jesteś przytomna, niestety – odparła, rozglądając się po okolicy.

      – Dobrze wiedzieć... – mruknęła, spoglądając na obrączkę na palcu prawej ręki oraz drugą, spoczywająca w lewej. – Hej... może lepiej ty ją weź, nie chcę jej zakładać, ani ryzykować, że gdzieś się podzieje. Licho wie, czy znowu nam się coś nie przydarzy, a tylko ty z nas dwóch masz kieszenie – dodała, wyciągając w jej stronę drugą obrączkę.

      Aura w pierwszej chwili spojrzała na nią zaskoczona. Chyba nie spodziewała się, że zostanie obdarzona takim zaufaniem. Przyjęła ją bez słowa i schowała do kieszeni ogrodniczek. Jak już to miały załatwione znowu rozejrzała się dookoła, próbując rozeznać się w okolicy. Tuż obok rzeki zaczynał się las, co oznaczało, że były bliżej wróżki niż dalej, o ile to był ten sam las, który do niej prowadził.

      – Atlas pewnie wylądował niedaleko. Chodźmy wzdłuż rzeki to na pewno go gdzieś znajdziemy. – powiedziała i ruszyła przed siebie.

      Cyntia nim choćby zdążyła się ruszyć, usłyszała znajomy odgłos. Krótkie, lecz szybkie, ptasie popiskiwanie. Spojrzała w niebo i dostrzegła tam szybującego krogulca. Krążył nad nimi, zataczając okręgi locie, przyglądając się ich poczynaniom. Przypominając o tym, co może grozić jej bratu. Zadrżała na samą myśl. Znowu poczuła powracające ukłucie paniki.

      – Nie mamy czasu i tak już za długo zwlekamy! Porywacz nie będzie na nas wiecznie czekać – powiedziała z lekko drżącym głosem. Na chwiejących się nogach zrobiła krok w stronę lasu. lecz szybki chwyt Aury ją gwałtownie zatrzymał.

      – Chcesz go tak zostawić, po tym, co dla nas zrobił?! Zaopiekował się nami! Bez niego do tej pory tułałybyśmy się po mieście! – zaprotestowała bliźniaczka i pociągnęła ją z powrotem w stronę rzeki.

Klątwa PtaszynyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz