Rozdział 24. Klątwa nie do zdjęcia. - Część 2.

24 9 18
                                    


Zostały z Aurą same pośród zgliszczy dawnego domu, jednak dalej w powietrzu rezonowało i skwierczało od magii. Cyntia doczołgała się do bliźniaczki, którą dalej targały konwulsje, choć już nie nawiedzał ją żaden zły duch. Nie wiedziała, co powinna zrobić. Sądziła, że zniknięcie ducha pomoże, najwyraźniej to jednak nie wystarczyło. W geście desperacji złapała jej dłoń, ta już nie parzyła. Nim zdążyła choćby mrugnąć, z ich złączonych dłoni zaczęło wydobywać się światło. Rozpoznała je. To obie obrączki reagowały na siebie nawzajem, wyczuwając niebezpieczeństwo.

      – Błagam, pomóż jej! – wychlipała, nie wiedząc, co innego mogłaby zrobić.

      Obrączka zareagowała na jej błaganie. Przez zaszklone od płaczu oczy obserwowała, jak pierścień na jej palcu zaczął jakby pochłaniać światło drugiego. Było to tak, jak każda magia pierścienia, jak do tej pory. Nagła, szybka i nie zdążyła nawet mrugnąć, kiedy skończyła. Teraz już tylko ta obrączka emanowała światłem. Jaśniejszym niż najjaśniejszy promień światła, aż musiała zmrużyć oczy. Wtedy usłyszała trzask, a druga obrączka na palcu Aury pękła, rozpadając się na drobne kawałki, które upadły znikając gdzieś w trawie. Bezwładne ciało bliźniaczki przestało dygotać i opadło jej w ramiona.

      – Aura? – zapytała, przyciągając ją do siebie delikatnie, jakby sama miała jej się zaraz rozpaść. Przyłożyła dwa palce do jej szyji, by wyczuć puls, lecz w tej samej chwili dziewczyna otworzyła oczy, wciągając głośno powietrze do płuc.

      – Wiedźma? – zdołała jedynie wykrztusić, spoglądając na Cyntie w oszołomieniu. Udało jej się usiąść prosto na własnych siłach, trzymając jedną rękę na czole. Cyntia w odpowiedzi pokręciła przecząco głową. Aura, widząc to, spuściła wzrok.

      – Cyntio ja... – zaczęła, lecz nie była w stanie znaleźć właściwych słów.

      – Już dobrze, cieszę się, że żyjesz – przerwała jej, by następnie usiąść bez sił obok niej, czując ogromne zmęczenie. Chłód nocy świszczał jej w uszach, ale o dziwo nie było jej zimno. Było za to bardzo cicho i ciepło. Nawet bardzo ciepło. Z każdą chwilą czuła jak pot na powrót spływa jej po ciele, coś znowu było nie tak, ale nie pojmowała, co. Przecież obie wiedźmy zniknęły, skąd więc brało się to dziwne uczucie?

      – Cyntia, obrączka! – usłyszała krzyk Aury.

      Od razu spojrzała na wskazany przez nią przedmiot. Tym razem to z jej obrączką było coś nie tak. Dalej nieprzerwanie wydzielała intensywne światło, a pulsowanie przeistoczyło się w całkowite drżenie nie tylko magicznego przedmiotu, ale też całej jej dłoni. Chwilowa cisza ponownie została zakłócona przez nieprzyjemny dźwięk dzwonienia w uszach. Nie upłynęło dużo czasu, jak moc pierścienia zaczęła jej sprawiać ból. Kłujący ból rozchodzący się od dłoni po resztę ciała. Zachłysnęła się, tłumiąc cisnący na usta krzyk.

      – Co się dzieje?! – wycedziła, łapiąc się za bolącą dłoń. Aura siedziała obok niej, blada jak ściana, a na twarzy kształtowała się niepewność.

      – Chyba nie wytrzymuję z taką ilością skumulowanej mocy. – Wyciągnęła do Cynti dłoń, jakby chciała jej pomóc, ale jednocześnie bała się jej dotknąć. Niepewnie rozgląda się wokoło, za czymkolwiek, co mogłoby im teraz pomóc, lecz fragmenty tynku, odłamki desek, połamane meble i szkło, niewiele mogły im się zdać.

      – Co ja mam z nim zrobić?! Jak złamać tę klątwę, skoro druga obrączka przepadła?! – Tym razem nie powstrzymała się już od krzyków, czując jak ból, robi się już nie do wytrzymania. Gorąco zaś stało się tak silne, że miała wrażenie, jakby gotowała się od środka. Wręcz widziała, jak powietrze wokół niej paruję.

Klątwa PtaszynyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz