~10~

68 5 0
                                    

Przez kilka następnych dni Hogwart coraz bardziej przybierał atmosferę świąteczną. Nauczyciele i duchy rozwieszali ozdoby gdzie tylko się dało. Co rusz przechodząc przez korytarze można było zobaczyć kolorowe światełka porozwieszane na ścianach, oraz małe gwiazdki lub choinki unoszące się w powietrzu, pod sufitem.

Wielka Sala, w której w bieżącej chwili jadłam wraz z Olivier'em obiad również była niezwykle udekorowana. W pewnym momencie przed oczami przeleciał nam nawet mały Święty Mikołaj.

- Idziemy? - zagadnął mnie nagle Olivier, kończąc swój posiłek.

Uśmiechnęłam się tajemniczo, a następnie wiedząc o co mu chodzi, wstałam od stołu. Olivier odwzajemnił uśmiech i ruszył za mną.

- Mamy mało czasu - odparł zmartwony. - Musimy napisać wypracowanie dla landryny.

- To tam gdzie zawsze? - zapytałam ignorując jego niezbyt szczęśliwą informacje.

- Okej - odrzekł już trochę w lepszym humorze.

Udaliśmy się na nasze często odwiedzane miejsce, czyli wieże astronomiczną. Było to ulubiony dla nas fragment Hogwartu, ponieważ mogliśmy znaleźć się tam zupełnie sami, iż mało kto tam zaglądał. Najlepsze zajęcie, które można robić w takim oto miejscu to podziwianie pięknych zachodów słońca. Tylko, że jesień kiedy o tej porze, było jeszcze jasno, już dawno się skończyła. Z tego też powodu aktualnie za oknem dało się tylko zobaczyć nieskazitelny mrok i biały puch pokrywający całe błonia.

- Ścigamy się - oznajmił Olivier, gdzieś w połowie drogi i bez zastanowienia pobiegł przed siebie.

Odruchowo pobiegłam za nim. Z tego powodu, że Olivier wystartował wcześniej nie udało mi się go dogonić. Toteż spotkałam go zdyszanego na wieży astronomicznej.

- Co tak słabo? - wymamrotał.

- Pierwszy wystartowałeś - prychnęłam.

Olivier jak zwykle zaczął beztrosko bujać się na barierce. Twierdząc, że skoro on robił już to tyle razy i nie spad, nie ma możliwości żeby mi się coś stało. Tak, więc dołączyłam do niego.

- Zostajesz na święta w Hogwarcie czy wracasz? - zapytał, patrząc na mnie.

- Jasne, że wracam - odparłam i wiedząc co ma na myśli dodałam - ale nie mogę ci obiecać, że spędzę je z tobą. Wiesz o co mi chodzi.

- Tak, wiem - mruknął ponuro. - Święte Golden Trio.

- Nie muszę się jakoś starać z charakterem, ponieważ już dawno mi zaufali - zaczęłam. - Lecz jest jeszcze jedna sprawa, którą muszę zrobić.

Brunet posłał mi pytające spojrzenie, a ja kontynuowałam.

- Mam dołączyć do Zakonu Feniksa.

- Co to?

- Tajne stowarzyszenie, w którym Potter uczestniczy. Mają na celu przekonania ludzi, że to o czym wszystko mówił Potter o Czarnym Panie to prawda oraz nakłonić ich do przejścia na ich stronę - wyjaśniłam, coraz bardziej bujając się na barierce.

- Ich? - zdziwił się Olivier, uśmiechając się lekko. - Ich stronę? Po której jesteś stronie?

- Jaa.. to znaczy - odparłam zmieszana. - Po żadnej chyba.

Olivier nie odpowiedział tylko rozszerzył swój uśmiech.

- A ty? - zapytałam zdawkowo.

- Eee.. - wymamrotał - Tak, ja też po żadnej.

- Tak, jasne - zaśmiałam się.

Zamilkliśmy na chwilę, wpatrując się w jedynie widoczny śnieg opadający na już i tak pełną bieli ziemię. Wiatr, który jeszcze przed chwilą był bardzo nieliczny, teraz stał się bardzo uciążliwy. Temperatura na dworze najprawdopodobniej spadła o kilka stopni, co uskutkowało, że na wieży astronomicznej zrobiło się naprawdę chłodno.

Prawa ręka Czarnego Pana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz