~26~

67 3 2
                                    

Przeszywający ból głowy, który zaatakował mnie już kolejny raz tego dnia, sprawił, że zrezygnowana odsunęłam się od lustra. Oparłam się o ścianę i z głową skierowaną w górę, wypuściłam powietrze. Potrzebowałam paru chwil, aby móc ponownie ustać przed lustrem. Jednak wpierw odkręciłam kran i już setny raz tego dnia oblałam twarz zimną wodą, co ożeźwiając mnie, miało ułatwić mi dalsze ćwiczenia.

Moje włosy przybrały intensywny odcień różu, oczy żółte, a bluza, którą miałam na sobie powoli stawała się pomarańczowa. Połączenie, które skomponowałam dawało dość niecodzienny obraz, aczkolwiek w tamtym momencie ważne było jedynie to, że znów potrafiłam. Niemniej mi nie dało to żadnej satysfakcji bądź pociechy, ponieważ takie rzeczy były dla mnie normalne i byłam w stanie wykonać już w wieku sześciu lat. Mimo tego, wzownienie tego co potrafiłam już dawno i tak zajęło mi dość sporo czasu.

Od dnia, w którym miały miejsce odwiedziny mojego chłopaka, ćwiczenia stały się dla mnie codziennością. Początkowe wtrynianie się w regularne kształcenie swoich zdolności było najgorsze. Byłam świadoma, iż przez pobyt tutaj brakuje mi wielu minerałów i witamin do prawdiłowego funkcjonowania. Właśnie na to zwalałam moje przemęczenie i niechęć do pracy. Wiedziałam jednak, że mimo tego wszytskiego nie mogę zaprzestać. Nie mogę zawieść Oliviera, który tak usilnie we mnie wierzył.

Nie mogłam również pokazać mojej słabości wszystkim innym, którzy mieli w tym uczestniczyć. Tamtego dnia, kiedy podzieliłam się pomysłem Oliviera z innymi, od większości otrzymałam aprobatę. Wszyscy mocno się w to wkręcili, co sprawiło, że moje relacje z Lucjuszem i Avery'm znacznie się polepszyły. Rozmawialiśmy częściej i nie tylko by z jeszcze większymi szczegółami obgadać temat ucieczki, ale również tak po prostu. Prowadziliśmy przyjacielskie pogawędki każdego dnia, jakby nigdy nic. To było wspaniałe znów poczuć, że nie jestem tu sama.

Posłuchałam się rady Oliviera i aby wiedzieć jaki mamy dzień, a zwłaszcza ile zostało do tego szczególnego czternastego listopada, postanowiłam skreślać dni. Może nie było to autentycznie skreślanie, a raczej zapisywanie pionowych kresek na ścianie. Robiłam to za pomocą odłamka szkła z lustra. Mimo tego, że na ścianie obok okna nie znajdowała się jeszcze jakaś duża liczba kresek, które miałyby wskazywać, że do kolejnych odwiedzin Oliviera zostało niewiele, ja i tak zaczęłam z intensywną pracą od razu, jak nakazał mi Olivier. Początkowo te całe skupianie się i wysilanie sprawiały, że miałam jeszcze mniej energii niż przedtem. Aczkolwiek widziałam postępy i choć do tej pory jedynie udało mi się troszeczkę wznowić to, co potrafiłam wcześniej, włożyłam w to sporo pracy i musiałam przyznać, że dawało mi to nawet lekkiej motywacji do dalszego działania.

Starając się zignorować ból głowy, przymknęłam oczy dla lepszego skupienia. Nie do końca pamiętałam w jaki sposób udało mi się kiedyś zmniejszyć objętość moich nadgarstków, jednak postarałam się ustosunkować do tego co mniej więcej pamiętałam. Wtedy przyszło to samo, jedynie po kilkunastu próbach, jednak ja tego dnia ćwiczyłam już około pięć godzin bez przewry i nic z tego nie było. Wyobraziłam sobie, że jestem młodsza o dziesięć lat. Radosna i optymistycznie nastawiona do świata, ale z jednym istotnym szczegółem. Miałam małe ręce. Odzwierciedliłam sobie wszytsko w głowie parę razy. W końcu niepewnie otworzyłam oczy, ale widok, który zastałam wcale mnie nie zdziwił. Moje ręce nie zmieniły objętości. Przecież nie poczułam nawet by tak było. O jakim czynniku przy tym ćwiczeniu zapomniałam?

Miałam już dość. Zwykle byłam odporna i cierpliwa na tego typu sytuacje, lecz tym razem po tylu godzinach nieustannej pracy nie potrafiłam grać spokojnej. W wyniku złości walnęłam pięścią o kamienną ścianę naprzeciwko mnie. Nic dobrego mi to nie dało, wręcz przeciwnie, przyniosło jedynie dość niefortunny skutek, którym był ból u ręki. Sfrustrowana ruszyłam w stronę materaca i usiadłam na nim z rękoma założonymi na piersi, głowę opierając o ścianę. Westchnęłam głośno, a złość wciąż ze mnie nie zeszła. Dopiero słysząc cichy śmiech obok, zrozumiałam, że Lucjusz mnie obserwował. Odwróciłam głowę w jego stronę, posyłając mu gniewne spojrzenie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 28, 2024 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Prawa ręka Czarnego Pana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz