Okazało się, że Ginny miała rację. Z dnia na dzień dom na Grimmauld Place, który jeszcze po moim przybyciu był w strasznym stanie, zmienił, na tyle, że w końcu można było go nazwać domem. Było to oczywiście skutkiem, naszej bezustannej pracy, gdyż pani Weaslay nie pozwalała nam się nudzić.
Jedyną rzeczą którą zauważyłam był fakt, iż Pottera prawie wcale nie było w tym domu widać. Był strasznie przygnębiony, zapewne z powodu dokuczających mu wizji i zazwyczaj spędzał całe dnie w zamkniętym pokoju, leżąc godzinami na łóżku i nie odzywając się do nikogo. Nawet świąteczna atmosfera panująca w całym domu nie pobudziła go do życia. Jedyną osobą z którą chciał rozmawiać był jego ojciec chrzestny Black. W porównaniu do innych osób w tym domu, a nawet do jego najlepszego przyjaciela Rona, spędzał z Syriuszem bardzo dużo czasu. Tylko on sprawiał, że Harry chociaż raz na dzień uśmiechnął się lekko, ale szczerze. Często widywałam ich rozmawiających lub po prostu przytulających się do siebie. Wówczas przypomniały mi się słowa wypowiedziane przez Czarnego Pana. Miałam znaleźć najbliższą Potterowi osobę, którą miał wykorzystać jako przynętę. Sama nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Syriusz był przecież jedyną rodziną dla Pottera i tak średnio miałam ochotę wyjawiać go Voldemortowi. Chyba, że miał wykorzystać przekazaną mu informację w inny sposób.. Skoro potrafił wejść do głowy Pottera to wystarczy, że zrobi mu wizję o Syriuszu. Przecież nie musi go od razu zabijać, gdyż Black ma być przynętą do przyciągnięcia Pottera na miejsce..
- Rose, co tak patrzysz w to okno? - zaśmiał się George, patrząc na mnie z rozbawieniem.
- Ah, sorry zamyśliłam się - odparłam szybko. - To tasujesz karty?
Przez ten cały przed świąteczny czas najwięcej czasu spędzałam z Georgem. I choć lubiliśmy się już wcześniej, to teraz spędzaliśmy każdą wolną chwilę razem. Tęskniłam za Olivierem, lecz z drugiej strony musiałam mieć chociaż jedną osobę blisko, żeby przetrwać te cholerne święta.
George zazwyczaj pokazywał mi najciekawsze, magiczne przedmioty z jego przyszłego sklepu, który miał zamiar prowadzć na ulicy Pokątnej z jego bratem. Dał mi nawet jedną parę Uszów Dalekiego Zasięgu, dzięki którym mogliśmy podsłuchać jakieś zebranie na dole.
- Słyszysz? - w pewnym momencie zapytałam ledwie słyszanym szeptem, George'a.
Weaslay zmrużył oczy, wytężając słuch. Po jego minie widać było, że słyszy to samo co ja. Głos Snapa.
- O rety - mruknął. - Może zebranie jakieś.
- Idziemy podsłuchać? - zaproponowałam, uśmiechając się złośliwie.
- Jeszcze się pytasz.
Po wzięciu jednej pary Uszów Dalekiego Zasięgu wyszliśmy na korytarz, lecz jak się okazało nie byliśmy tam pierwsi. Obok barierki napotkaliśmy Freda, Harrego i podekscytowaną Ginny, spuszczających w dół Uszy Dalekiego Zasięgu.
- Też słyszeliście Snapa? - zapytałam.
- Dziwne, prawda? Przecież on nie mówi, on mamrocze - odparł Fred.
- Ale jednak go usłyszeliśmy - dodał Harry.
- I to szybciej od was.
- Fred, spuszczaj szybciej te uszy! - pogonił swojego brata Ron, który nagle zjawił się obok nas.
Fred na polecenie swojego brata w mgnieniu oka spuścił cały sznurek, a uszy wylądowały przed drzwiami od kuchni. Z ucha, które trzymał Fred słychać było najczęściej głos Moody'ego i Snapa. Gadali o wizjach Pottera i o tym, że żeby temu zapobiec będzie musiał nauczyć się oklumencji. A uczyć go będzie Snape.
CZYTASZ
Prawa ręka Czarnego Pana
FantasíaSzestastoletnia Rose Evans ukańcza właśnie szósty rok nauki w Hogwarcie. Ma kochającego chłopaka i wspaniałą przyjaciółkę, dla której mogłaby zrobić wszytsko. Wiedzie dość spokojne, a nawet nudne życie, w którym nie mają miejsca żadne niespodziewane...