~18~

37 4 0
                                    

Czułam ogromny żal, który przepełnił mnie w tak szybkim tempie całą. Zerknęłam na Oliviera, który zajadał się teraz jakimiś toffi. Wiedział, że nie do końca za tym przepadam więc nawet nie próbował mnie częstować.

- Olivier.

- Hm?

- Bo mam taką trochę przykrą wiadomość.

Zamrugał szybko dwa razy. Przestał jeść, a jego twarz skamieniała. Spojrzał się na mnie zdziwionym i pytającym spojrzeniem.

- Ale musimy wyjść na dwór - oznajmiłam stanowczo.

Mój chłopak powiwał powoli głową. Ruszyłam pewnym krokiem przed siebie, rozpaczając że już nie kupię słodyczy.

Wyszliśmy ze sklepu, a Olivier zapewne główkował się gdzie go prowadzę, aczkolwiek w milczeniu podążał za mną. Po chwili znaleźliśmy się na tyłach sklepu, lecz ja nie przestawałam iść. Chciałam dojść jeszcze trochę dalej, by później od razu z miejsca móc się teleportować. Ignorując mruknięcie Oliviera: "no przecież już jesteśmy na dworzu", zauważyłam jakiś oddzielny budynek, który najprawdopodobniej należał do Miodowego Królestwa i był używany jako magazynek czy coś, choć wyglądem bardziej przypominał przyczepę kempingową. Schowaliśmy się pod niewielkim daszkiem, bo choć nie padał deszcz, wciąż trochę kropiło.

- Rose, o co chodzi? - W końcu nie wytrzymał.

Westchnęłam głęboko.

- Czarny Pan mnie wezwał - szepnęłam zrozpaczonym tonem, spuszczając wzrok.

   Olivier rozejrzał się wokoło, jakby obawiał się, że ktoś nas podsłuchuje. Na szczęście tutaj, gdy zaczynał się las, nie było nikogo poza nami. Podejrzewam, że w  Miodowym Królestwie byśmy sobie nie pogadali. Wlepił we mnie pełen współczucia wzrok.

- Odprowadzę cię - rzekł pewnie.

Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, lecz później stwierdziłam, że to wcale nie taki zły pomysł.

- Dzięki - mruknęłam. - A kupisz mi jeszcze musy–świstusy? Boję się, że nie zdążę wrócić.

- Kupię.

W tej samej chwili zbliżyliśmy się do siebie. Złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku. Chciałam, żeby to trwało dłużej, lecz były to tylko krótkie sekundy. Nie miałam ochoty nigdzie z tąd iść. Ale teraz sytuacja była inna..

Gdy oderwaliśmy się od siebie, uśmiechnęłam się tajemniczo do Oliviera, a następnie bez słowa podałam mu rękę. On odwzajemnił uśmiech i wlepiając swoje brązowe tęczówki we mnie, złapał mnie za nią.

Przeteleportowaliśmy się pod słynny dwór Malfoy'ów. Olivier, który miał okazję po raz pierwszy raz go zobaczyć, stał osłupiały, wtapiając wzrok w rezydencję.

- I jak? - zapytałam i uśmiechnęłam się lekko, widząc jego minę.

- Wielki.

Parsknęłam cicho śmiechem. Moja reakcja po ujżeniu pierwszy raz na oczy dworu Malfoy'ów była dosłownie taka sama.

Podeszliśmy trochę bliżej, wciąż trzymając się za rękę. O dziwo, nie było widać żadnych śmierciożerów, zmierzających na spotkanie. Oznaczało to, że albo Czarny Pan wezwał tylko mnie, albo wszyscy czekali tylko na mnie.

- Powinnam już iść - oznajmiłam. - Ty w sumie też. Jeszcze sobie pomyślą, że przyprowadziłam ochotnika.

Olivier uśmiechnął się lekko, jakby chciał powiedzieć, że z chęcią przyjąłby to zaproszenie. Pocałował mnie delikatnie w usta.

Prawa ręka Czarnego Pana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz