~19~

44 4 0
                                    

Zbliżał się koniec roku szkolnego. Uczniowie coraz częściej przebywali na błoniach, przede wszystkim z tego powodu, że pogoda nieco się polepszyła. Deszcz padał coraz rzadziej, a już od końcówki maja, można było uznać, że wcale. Zamiast deszczowych lub pochmurnych dni, nastały dni niezwykle słoneczne. Z tego powodu pokój wspólny Ślizgonów pustoszał coraz bardziej, gdyż większość uczniów nie mogło się powstrzymać, by nie wyjść na zalane słońcem błonia i rozmawiając, posiedzieć pod jednym z drzew, zwłaszcza że do końca roku szkolnego zostały niecałe dwa tygodnie, którymi trzeba się wystarczająco nacieszyć.

Szczególnie ja musiałam nacieszyć się tymi ostatnimi dniami, ponieważ tego roku kończyłam Hogwart. Bardzo żal mi było opuszczać te miejsce, bo praktycznie tylko tutaj odczuwałam szczęście i zawsze w przerwach świątecznych lub wakacyjnych, z niecierpliwością czekałam, aż znowu tu wrócę. Większość tych ostatnich dni spędzałam z Olivierem, jednak postanowiłam nie zapominać jeszcze o Potterze, Weslay'u i Granger, którzy może
nie denerwowali mnie już tak bardzo jak wcześniej i gdybym chciała to w sumie naprawdę mogłabym ich polubić, aczkolwiek wciąż nie mogłam znieść ich tego stylu bycia i żałosności, którą się cechowali.

Nauczyciele jednak nie dawali nam tyle wolnego czasu, ile można się było spodziewać. Jeszcze przed egzaminami, wszędzie panował harmider. Biblioteki były pełne uczących się ludzi, a jedynym tematem rozmów były właśnie egzaminy. Ja natomiast, nie miałam z tym jakiegoś wielkiego problemu, bo po prostu uczyłam się na bierząco, więc gdy zbliżały się egzaminy, wystarczyło mi tylko po prostu powtórzyć wszytko. Aczkolwiek i tak musiałam poświęcić trochę czasu, by się przygotować.

Pewnego czerwcowego dnia, kiedy było już po egzaminach, wraz z Olivier'em postanowiliśmy wyjść na dwór, by podziecieć pod drzewem i po prostu pogadać. Tego dnia w szkole były niezwykłe pustki, spowodowane zapewne piękną pogodą. Gdy wyszliśmy na zewnątrz, wszyscy się odnaleźli. Prawie każdy siedział pod drzewem, najwyraźniej bojąc się wystawić choćby palca na słońce. Z tego powodu nie mieliśmy gdzie pójść, gdyż niespełna wszystkie drzewa były pozajmowane.

- Może chodźmy na tamte jezioro - zaproponował Olivier, wskazując głową na zbiornik wodny.

- Świetny pomysł. Taki niebanalny.

- No widzisz, bo ja kreatywny jestem - rzekł z powagą, a ja się zaśmiałam.

Jezioro znajdowało się niedaleko od zamku, więc szybko doszliśmy do wyznaczonego celu. Jak się okazało niedużo osób wpadło na taki pomysł. Będąc na miejscu zauważyliśmy zaledwie kilka pojedynczych osób, siedzących nad wodą.

- Kim byś chciała zostać w przyszłości? - zapytał Olivier, gdy usiedliśmy na niewielkim mostku, wpatrując się w taflę wody.

- Przyszłości? - prychnęłam. - Ta przyszłość niedawno się zaczęła.

- Jeszcze nie. Jeszcze się tak do końca nie zaczęła - stwierdził, wlepiając wzrok w dal. - Przyszłością można nazwać nawet kilka następnych dni, o których na ten moment nic nie wiemy.

Zerknęłam na niego. Miał rację.

- Może będę pracować w Banku Gringotta, lub w Ministerstwie Magii.. - zamyśliłam się. - Aczkolwiem patrząc na okoliczności oraz sytuacje, które mi się ostatnio przydażyły to.. to sama jeszcze nie mogę stwierdzić. No bo jak sam powiedziałeś, nie wiemy co może stać się jutro.

Uśmiechnęłam się do niego lekko, a on odwzajemnił uśmiech.

- A ty kim byś chciał zostać w przyszłości? - zapytałam go, przedłużając ostatni wyraz.

- Tym kim ty - odpowiedział krótko.

- Naprawdę? - zdumiałam się, choć w sumie pomyślałam, że może on żartować. - A jak zostanę Ministrem Magii?

Prawa ręka Czarnego Pana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz