~16~

44 4 0
                                    

Fakt, że misję o dołączoneniu do Zakonu Feniksa mam zaliczoną, uszczęśliwiał mnie niezmiernie i pozwalał pomyśleć w końcu o czymś innym. Brakowało mi tego. Wiedziałam jednak, że to uczucie nie potrwa za długo. Zapewne za niedługo znów będę się martwiła kolejnym narzuconym mi zadaniem nie tylko od Czarnego Pana lecz możliwe, że również od Zakonu.

Dziwne to było uczucie być jednocześnie w szeregach Czarnego Pana i Zakonie. Zakonie, który myśli, że jestem po ich stronie. Właściwie to sama często zastanawiałam się po której stronie w końcu jestem. Kiedyś przyjdzie ten moment, gdy będę musiała ostatecznie tą stronę wybrać. Stwierdziłam, że na pewno bliżej jest mi do strony Czarnego Pana, więc postanowiłam ostatecznie zostać właśnie po niej.

Wracając pociągiem do Hogwartu, musiałam opowiedzieć o wszystkim ciekawskiemu Golden Trio, którzy oczywiście usłyszeli, że Zakon chce ze mną porozmawiać, domagając się ode mnie wszelkich szczegółów. Potter i Weaslay, usłyszawszy całą historię z rozmową oraz z tym wszystkim o czym nakłamałam dzień przed Zakonu, byli niezwykle podekscytowani. Widząc, że ja wcale nie jestem z tego powodu taka zadowolona, pocieszyli mnie mówiąc, że na pewno przydam się Zakonowi o wiele bardziej niż Snape. Granger natomiast była strasznie wzburzona, ponieważ uważała, że naprawdę naraziłam swoje życie, by wykonać jakieś głupie zadanie.

Olivier'owi również wszystko opowiedziałam, (oczywiście tą prawdziwą wersję) lecz dopiero po powrocie, gdyż cały przejazd do Hogwartu spędziłam z Golden Trio.

- Oni serio muszą być głupi - stwierdził, gdy skończyłam moją opowieść. - Za szybko komukolwiek ufają. Chociaż dla ciebie to w sumie dobrze.

- Może i racja, - zamyśliłam się - ale jednak się starałam to ich zaufanie zdobyć. Nie widziałam lepszego sposobu niż gadanie z nimi, więc po prostu tak robiłam mając nadzieję, że to coś da. I udało się, a naprawdę się nie spodziewałam.

Po powrocie nie tylko wróciły lekcje ale również zajęcia Gwardii Dumbledora, na które pomimo tego, że wszystkie zaklęcia, które tam przerabialiśmy, opanowałam już dawno i tak uczęszczałam.

Pewnego razu znowu spotkaliśmy się w pokoju życzeń, by pierwszy raz po świętach poćwiczyć zaklęcia. Było normalnie i zwyczajnie jak zawsze, dopóki nagle z nieznanych przyczyn, ogromny żyrandol wiszący nad nami zaczął niepokojąco się poruszać. Słychać było również dziwne uderzenia.

Wszyscy zdając sobie sprawę, że coś jest nie tak, przestali ćwiczyć zaklęcia i zanieruchomili, nasłuchując kolejnych trzasków.

- Niech nikt się nie rusza - oznajmił Potter, z nutą przerażenia w głosie.

Nagle ściana naprzeciwko zaczęła się dziwne poruszać. To właśnie z niej słychać było donośne uderzenia, jakby ktoś próbował dobić się do nas z drugiej strony.

- Nakryli nas - szepnęłam zrozpaczonym tonem do Hermiony.

- O nie..

Nieoczekiwanie ściana zaczęła się sypać, a po kilku kolejnych uderzeniach, w ścianie powstała średniej wielkości dziura. Harry podszedł do niej.

- Bombarda Maxima - słychać było dziecinny głos, należący do usatysfakcjonowanej Umbridge.

Potter odsunął się jak najszybciej potrafił. Ściana rozleciała się na małe i wielkie kawałki, które rozproszyły się po całej sali.

- Łapać ich.

●●●

Każdy wiedział jakie będą tego konsekwencje. Jednym z nich było oczywiście utrata miejsca do ćwiczeń, które okazało się naprawdę użyteczne.

Prawa ręka Czarnego Pana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz