Pomimo tego, że Lenne szczerze uwielbiała cotygodniowe, piątkowe spotkania z Amber i Thomasem, to nijak nie umywały się one do nocnych, nielegalnych wyścigów, w których od czasu do czasu brała udział. Panna Rowe mogła bowiem udawać przed innymi i samą sobą, że świat motoryzacji raz na zawsze przestał ją interesować. Mogła również kreować się na beznadziejnego kierowcę, i katować swoje biedne auto, wtedy, gdy woziła w nim swoich znajomych. Była również w stanie poświęcić swoją fascynację drogimi, szybkimi samochodami i zadowolić się zwykłą Toyotą Yaris. Tym, czego Lenne jednak nie potrafiła, choć wiele razy naprawdę mocno się starała, było zrezygnowanie z adrenaliny, jaką dostarczała jej szybka i chwilami niebezpieczna jazda. Jako osoba, która od dziecka ścigała się najróżniejszymi pojazdami, była wręcz uzależniona od prędkości oraz od uczuć, które szybkiej jeździe towarzyszyły. To właśnie dlatego, niemalże co niedziele Leanne stawiała się w miejscu startu, któregoś z nielegalnych wyścigów i choć za każdym razem obiecywała sobie, że ten raz będzie tym ostatnim, to w rzeczywistości nigdy się tak nie działo.
— Samochód jest gotowy. Wszystkie zużyte części powymieniałem. Jeśli nie spartolisz, to uda nam się tym razem wygrać – zakomunikował w stronę Leanne wysoki brunet o imieniu Mark.
Mark był fanatykiem motoryzacji. Niestety dla niego, był również fatalnym kierowcą. Nie było więc sensu, aby on sam startował w wyścigach, ponieważ w większości przypadków kończyłby je na ostatnim miejscu. Brunet jednak tak bardzo chciał być częścią tych zapewniających niezwykłą adrenalinę, nielegalnych niedzielnych wyścigów, że postanowił znaleźć kierowcę, dla którego stałby się swojego rodzaju sponsorem. I w taki właśnie sposób drogi Marka i Leanne się spotkały. On dostarczał jej samochód i wszystko, co tylko było potrzebne, aby się ścigać, a ona w zamian od czasu do czasu wygrywała dla niego wyścig.
— Tak szefie – odparła Leanne, poprawiając przy tym zapięcie kasku.
— Pamiętasz strategie? – zapytał Mark.
— Oczywiście, że tak – odparła machinalnie blondynka.
Mark miał bowiem to do siebie, że na każdym wyścigu zadawał te same, rutynowe pytania. Kobieta nauczyła się więc ich kolejności na pamięć i zamiast poświęcać swoją uwagę brunetowi, wolała rozglądać się po zgromadzonych kierowcach, w celu oceny konkurencji. To właśnie wtedy, wśród tłumu nieznanych jej osób zobaczyła znajomą twarz. Mężczyzna stał nieco na uboczu, dlatego też na pierwszy rzut oka można było go przeoczyć. Na głowę miał założoną czapkę z daszkiem, a na oczach okulary przeciwsłoneczne, tak aby zminimalizować szanse rozpoznania, co swoją drogą wydawało się działać, ponieważ nikt nie zwracał na niego większej uwagi. Leanne znała jednak tę osobę zbyt dobrze, aby jej nie rozpoznać. Na widok mężczyzny serce zaczęło jej bić szybciej, a ręce się pocić. Wiedziała bowiem, że jego przyjazd, połączony z odrzucanymi przez nią od kilku dni telefonami od Hornera mogły oznaczać tylko jedno – kłopoty.
— Słuchasz mnie do cholery? – krzyk Marka skierowany w stronę Leanne spowodował, że kobieta momentalnie się otrząsnęła z zamyślenia.
— Tak, to znaczy nie, to znaczy tak – zaczęła się plątać.
— Denerwujesz się – zauważył brunet.
— Tak, ale nie z powodu wyścigu. Zauważyłam w tłumie znajomą osobę, z którą muszę się rozmówić, zanim wystartujemy – wyjaśniła Leanne, na co Mark z głośnym westchnięciem spojrzał na zegarek.
— Dobra, niech będzie. Masz dwadzieścia minut i ani chwili dłużej, bo w przeciwnym razie nie pozwolą nam wziąć udziału – oznajmił po chwili namysłu.
— Dziękuję Mark, jesteś cudowny. Na pewno się nie spóźnię – zaszczebiotała blondynka, po czym biorąc uprzednio głęboki wdech ruszyła w stronę swojego dawnego przyjaciela.
CZYTASZ
I am the devil that you forgot // Sebastian Vettel
FanfictionLeanne Rowe była wschodzącą gwiazdą motorsportu. Wszyscy, którzy choć trochę znali się na rzeczy, twierdzili, że będzie się ona kiedyś ścigała na najwyższym szczeblu. Niestety po drodze do wielkiej sławy coś poszło bardzo mocno nie tak. O Leanne wię...