Dalsze polecenia

287 20 1
                                    

— No coż... chyba nie muszę mówić, że ten wyścig nie był tym, czego jeszcze wczoraj się spodziewaliśmy – zakomunikował Horner, zakładając przy tym ręce.

Leanne, Sebastian i Christian znajdowali się w będącym częścią garażu Red Bulla małym pomieszczeniu, które w trakcie wyścigów robiło za gabinet szefa zespołu. Para kierowców siedziała na niewielkiej, czarnej, skórzanej sofie. Horner zaś stał naprzeciwko nich, oparty o ścianę.

Grand Prix Holandii było chaotycznym, pełnym żółtych i czerwonych flag wyścigiem, którego nie ukończyło aż pięciu kierowców. Wśród tej grupy, ku wielkiemu niezadowoleniu szefa Red Bulla była dwójka pracujących dla niego kierowców. Dla panny Rowe rywalizacja zakończyła na zaledwie dziesiątym okrążeniu poprzez awarię silnika. Jeśli zaś chodziło o Vettela, to jego bolid mniej więcej w połowie wyścigu został uderzony przez samochód Alonso, w efekcie czego obaj panowie musieli ukończyć rywalizację przed czasem.

— Niestety w naszym sporcie takie sytuacje się zdarzają. Niemalże w każdym wyścigu jakiś zespół ma większe lub mniejsze problemy i niestety tym razem była nasza kolej. Nie jestem w żadnym stopniu na was zły za fakt, że nie udało wam się dojechać do mety. Sam przecież byłem kiedyś kierowcą, więc wiem jak to jest. Następnym razem na pewno pójdzie nam lepiej – oznajmił Horner, posyłając przy tym w stronę Leanne i Sebastiana lekki uśmiech.

— Dlaczego mam nieodparte wrażenie, że będzie jakieś „ale"? – zapytała panna Rowe, na co Christian w odpowiedzi westchnął ciężko.

— Bo niestety będzie – odparł, nieświadomie zaczynając się przy tym bawić swoją obrączką.

— Nie lubię obwijać w bawełnę i marnować czasu. Będę więc bezpośredni. Sytuacja ma się tak, że nasi sponsorzy nie są zadowoleni z faktu, ze nie zdobyliśmy w tym wyścigu żadnych punktów. Starałem się im wytłumaczyć, że dzisiejsza sytuacja niewiele miała wspólnego z waszymi umiejętnościami, ale jeśli mam być szczery, to nie osiągnąłem sukcesu. Większość z nich nadal jest wściekła. Twierdzą, że nie dość, że jeszcze zbierają pokłosie wybryków Kvyata, to na domiar złego wasze, jak to oni określili "mierne wyniki", wcale nie generują przychodów, a wręcz przeciwnie – powodują straty. Sponsorzy się burzą i domagają się poprawy sytuacji. Niektórzy nawet zagrozili, że jeśli nic się nie zmieni, to w trybie natychmiastowym wycofają się ze współpracy.

— Mogą tak zrobić? – zapytał Sebastian.

— Jeszcze nie konsultowałem tego z prawnikami, ale z tego co zdążyłem podłapać przez te wszystkie lata mojej kariery jako szef zespołu, to mogą, ale wyłącznie wtedy, gdy mają naprawdę dobry powód – odparł Horner.

— W takim razie raczej nie mamy się o co martwić. Taka sytuacja się więcej nie powtórzy. Jeden tragiczny wyścig to przecież nie koniec świata – oznajmiła Leanne uśmiechając się przy tym promiennie. Jednak w momencie, gdy spojrzała na Christiana i ujrzała wyraz jego twarzy, uśmiech ten znikł z jej ust niemalże tak szybko, jak się na nich pojawił.

— Co jest? – zapytała krótko, na co Brytyjczyk jedynie cierpko się uśmiechnął.

— No gadaj Wasza Wysokość – dodała po chwili nieco podniesionym głosem.

— Tak jak już mówiłem sponsorzy aktualnie na nas tracą, a oni tracić nie lubią. Zaczęli więc zastanawiać się nad sposobami na podkręcenie zysków. W trakcie ich debaty swoje pięć groszy musiał oczywiście dorzucić ten przeklęty Vincent. Ku radości innych zaczął on rozprawiać, jak wielkie zyski przynosi wasz udawany związek. Przytoczył nawet konkretne sumy. Reszta sponsorów się na to nakręciła i w efekcie czego postanowili jeszcze bardziej popchnąć waszą udawaną relację. Wszystko oczywiście w imię wyższego dobra, jakim dla nich jest pieniądz – streścił Horner.

— No oczywiście, że ta hiena musiała maczać w tym palce – powiedział Sebastian, bardziej do siebie niż do towarzyszących mu osób.

— Czego od nas znowu chcą? – panna Rowe zadała kolejne pytanie, na co Christian przełknął nerwowo ślinę.

Choć Brytyjczykowi zazwyczaj nie przeszkadzało, że jego praca często wiązała się z koniecznością przedstawiania różnym osobom niezbyt przyjemnych decyzji, to w tamtej chwili oddałby niemalże wszystko, aby nie musieć przekazywać pannie Rowe najnowszego polecenia sponsorów. Horner na tyle znał młodą Brytyjkę i jej wybuchowy charakter iż wiedział, że kobieta nie przyjmie dobrze owych rewelacji. Szef Red Bulla był pewien, że blondynka wpadnie w szał, a jemu samemu oberwie się rykoszetem. Niestety dla niego, z uwagi na delikatność sprawy i ryzyko ewentualnych przecieków do prasy, nie mógł zlecić nikomu innemu przekazania tej nietypowej informacji. Christian, jak na szefa zespołu przystało, musiał więc stanąć na wysokości zadania i samodzielnie zmierzyć się z tą niepozorną blondynką, w której ukryta była istna diablica. Miał tylko nadzieję, że ze starcia tego uda mu się wyjść bez jakichkolwiek blizn.

— Chcą, żebyście poszli o krok dalej – zakomunikował Horner, grając przy tym na zwłokę, co swoją drogą było wbrew jego naturze.

— Jest udawany związek. Jest trzymanie się za ręce. Są wspólne zdjęcia, komplementy i uśmiechy. Były nawet dwa pocałunki. Czego do cholery mogą jeszcze chcieć? – tym razem pytanie padło ze strony Sebastiana, który w swojej wypowiedzi celowo pominął temat seksu. Nie chciał bowiem, aby Christian dowiedział się o ich jednonocnej przygodzie w Belgii. A już na pewno nie przed tym, niż mu samemu udałoby się porozmawiać o tym z Leanne, która swoją drogą od tej pamiętnej nocy z premedytacją młodego Niemca unikała.

— Kolejnego kroku, który naturalnie następuje w każdym prawdziwym związku – odparł krótko.

— Czyli? – zapytała Leanne przez zaciśnięte zęby.

Panna Rowe powoli zaczynała tracić cierpliwość, co nie umknęło uwadze Christiana. Mężczyzna postanowił więc nie przeciągać dłużej tego co nieuniknione. Biorąc uprzednio głęboko wdech wypowiedział jedno słowo, przez które twarze pary kierowców Red Bulla jak na zawołanie zrobiły się niemalże śnieżnobiałe.

— Zaręczyn. 

I am the devil that you forgot // Sebastian VettelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz