Okej, więc: Alchemia dusz (Alchemy of souls) sezon 1 (na razie, bo jestem w trakcie drugiego)
Recenzja pod tytułem: jak w prosty sposób zadowolić widzów na wszystkich poziomach intelektualnych i stworzyć specyficzną serię dla mas.
Długi tytuł, ale przynajmniej już wiadomo, co chcę powiedzieć.
Alchemia dusz jest złożoną, wielowątkową dramą. Pojawiamy się najpierw w środku jakiejś niewytłumaczonej akcji, która w końcu sugeruje nam, że od samego początku sprawy idą źle. A potem przenosimy się trochę lat w przyszłość i główna bohaterka prawie umiera, zanim przenosi swoją duszę do innego ciała, by zbiec. Całe te paranormalne motywy zwykle mnie męczą i odstraszają, ale w tym świecie wszystko wydaje się na miejscu. Historyczno-magiczna otoczka sprawia, że nie ma co wątpić w realność takich zdarzeń. Nie jest to jednak świat, którym rządzi magia. Niezwykłe moce są jego częścią i tłem, wpasowują się w szczeliny fabuły, znajdując nieraz sposób, by pchnąć ją w dobrym kierunku.
Już od samego początku oglądania zacząłem się ekscytować. Efekty specjalne i atmosfera czasów feudalnych, rodów, wojowników i magów przywiodła mi na myśl Awatara: Legendę Aanga. Można się obawiać, że w filmie aktorskim to nie wyjdzie i będzie tak samo jak z niesłynną ekranizacją kreskówki, ale osobiscie miałem wręcz odwrotne odczucia. Drama nie wyglądała na wysokobudżetową, a jednak widać było, że wszystkie elementy są dopracowane i przemyślane.
Sama fabuła nie pozwalała mi odejść od telewizora. A miałem to szczęście, że oglądałem na większym ekranie przez przerwę świąteczną, więc tym lepsze było to doświadczenie. Wystarczyło mi parę dni na skończenie pierwszego sezonu (20 odcinków po 75min). Wielki plus za umiejętne połączenie licznych wątków i przeplatanie ich wszystkich przez siebie na przestrzeni całej serii. Nie było slabszych miejsc, fabuła dawała radę do końca i nie musiała zmieniać tempa. Dostaliśmy w tej dramie cudowny wybór motywów i tu jestem pewien, że każdy by coś dla siebie znalazł. Zostaliśmy wręcz zbombardowani różnorodnością, zarówno wątków jak i postaci. I nie tylko to, atmosfera także potrafiła się zmieniać momentalnie.
I tu przede wszystkim uważam, że to drama dla mas. Doskonale wiedziałem, że każdy element jest zrobiony w ten sposób, by naturalnie przypadał przeciętnemu widzowi do gustu, niezależnie od osobistych upodobań. Jednak wpadłem w tę pułapkę, i to całkiem dobrowolnie.
Mamy postaci, które niezwykle łatwo jest polubić. Nie muszą być nawet złożone i tak naprawdę nie są. W ten sposób zwykle tworzy się drugoplanowe postaci. Nawet autorzy nie znają ich głębszej mentalności, ważne, że mają swój cel i coś, co przeszkadza im w jego osiągnięciu. Dodajmy także zabawną cechę i wszystko się sklei. Moi drodzy, to działa.
I mimo, że zdaję sobie z takiego stanu rzeczy sprawę, to nie zamierzam na to zbytnio narzekać. Postaci mogą być nawet trochę płytkie, ale warto zauważyć, że jest ich dużo, każda inna i wszystkie mają jakieś zatargi między sobą w przeróżnych konfiguracjach. Skupiamy się tu na całym systemie przepływu informacji i akcji-reakcji, zaś niekoniecznie na wewnętrznych przeżyciach i rozwoju bohaterów.
Nie znaczy to oczywiście, że postaci nie ruszają się z miejsca. Widać tylko, że nie przykładano do tego wielkiej wagi (a zainteresowałem się tym, bo zwykle gra to dla mnie kluczową rolę).
Czasem mówię, że idealne dzieło to takie, które posiada balans pomiędzy mrocznymi motywami, a dowcipem. Co prawda Alchemia dusz nie osiągnęła zaskakującego poziomu w takiej dwojakości, ale swoje zrobiła. Faktycznie potrafiła mnie rozbawić, a moment później zestresować i wzruszyć. Widz zaczyna żyć w wykreowanyn świecie, zamiast tylko go obserwować ze swojego bezpiecznego fotela przed ekranem. Jako cecha rozrywkowego kina działa tu taka gra na emocjach znakomicie.
Dużo się dzieje, ciekawie się dzieje i jest bardzo urokliwie, patrząc choćby na samą scenografię. Uważam, że jest to typowa seria do oglądania i ekscytowania się nią. Świetny materiał do dyskusji na temat fabuły i ulubionych postaci, a także tworzenia teorii. Możliwości dla fandomu są ogromne. Zastanawia mnie tak naprawdę, ile w tym marketingu, a ile szczerej woli stworzenia czegoś interesującego.
Tak czy siak, to rozrywka. Walory artystyczne przestają mieć znaczenie, jeśli zaczynasz się przy czymś dobrze bawić. Nie zrozumcie mnie źle - kocham sztukę. Po prostu kryzys egzystencjalny i wewnętrzna przemiana odbiorcy nie zawsze musi być celem kina. Ani jakichkolwiek dzieł.Ostatecznie: polecam Alchemię dusz!
![](https://img.wattpad.com/cover/259677925-288-k451155.jpg)
CZYTASZ
Szuflada Popkulturalna
Não FicçãoŻycie jest jak tramwaj~ Lubisz rozmawiać o filmach i serialach? Siedzisz w wielu fandomach? Uważasz się za nerda lub otaku? Mola książkowego? Drzwi otwarte!