Hej, słodziaki, dziś zamierzam wam przedstawić moje comfort anime. Większość oglądałem po kilka razy. Less go!
Po pierwsze Yuri on Ice. Oglądałem to 5 razy i za każdym razem widzę coś nowego. Nawet nie jestem fanem głównego pairingu, ale historia mnie urzekła. No i wszystkie postaci sprawiają zawsze, że jest mi lepiej z samym sobą.
Po drugie Saiki Kusuo no psi nan. Jedna z niewielu serio zabawnych komedii anime. Przecudowne postaci i ich codzienne niuanse krążące wokół pragnącego spokoju różowowłosego psionika. Wielbię te anime także za to, że Saiki jest aroace i transpłciowy. Reprezentacja, my guys.
Po trzecie The Case Files of Jeweler Richard. Delikatne BL z motywem kamieni szlachetnych i ich znaczenia... Cholernie romantyczne, no. I głębokie.
Po czwarte Hoshiai no Sora. Końcówka może nie zostawiła mnie z poczuciem fluffu, tylko lekkiego przerażenia, ale większość przeurocza i ważna. Codzienne problemy ukazane realistycznie, ale wśród tego poszukiwanie siebie i grupka przyjaciół, którzy - powiedzmy szczerze - są niezwykle słodcy. Tu też znajdziemy reprezentację lgbt+, i to dobrą!
Po piąte Sarazanmai. Większość osób po obejrzeniu tego była zniesmaczona albo co najmniej "weirded out". To jest dla mnie dowód, że nie jest dobrze tworzyć dla mas. Te anime ma dla mnie ogromne znaczenie przez swój przekaz i wzrusza mnie za każdym razem, bo widzę w nim coś wyjątkowego. Nie każdy to zobaczy, ale to okej.
Po szóste Mob Psycho 100. Oglądając, zawsze znajduję nadzieję i nowe siły do życia. Opowieść jest cudowna, postaci nieszablonowe, a animacja podczas walk zmiata mnie z siedzenia. Mobek to taki słodziak, który co jakiś czas musi mi przypominać, że nieważne jak "mały" jestem - mam znaczenie i muszę o siebie walczyć.Po siódme Doukyuusei. To film BL. Nie miał ani powalającej fabuły, ani skomplikowanych relacji bohaterów, ani walk, ani wiele nie przekazał, ale coś w nim jest takiego... nastrojowego, uspokajającego. Uwielbiam go oglądać. Ja generalnie gustuję w powolnych nastrojowych produkcjach z detalami, dlatego mnie to tak ujęło. Dla wrażliwych duszyczek w sam raz.
Po ósme Gintama. Na świecie nie ma przypadków. Gintama miała być na ósmym miejscu, to się musiało wydarzyć (nie numeruję tego jako, co jest najlepsze, just sayin). Nawet nie skończyłem tego animca (wybacz mi o kamisama), ale już jakoś od 50 odcinka stało się to dla mnie taką nostalgią i komfortowym miejscem. At this point ryczę na co drugim odcinku, sam już nie wiem po co. Czasem się wzruszam, a czasem śmieję do rozpuku. Najlepsza komedia. Fabułę odkrywamy dopiero w połowie. Arcyważne arcydzieło.
Po dziewiąte Diamond no ace. Niby nudziło, niby długie, ale na końcu miałem totalne WOW. Tasiemce mają tę zaletę, że w pewnym momencie tak związujemy się z postaciami, że uważamy je za swoich przyjaciół. Teraz pierwsza lepsza amv z dna wystarczy, żeby mnie podnieść na duchu.No to tak. Być może nadejdzie i czas na serialową wersję tej listy. Lub książkową, chociaż czytam mniej niż oglądam. Nie zapomnijcie się podzielić swoimi comfort animcami. See ya soon, kids.
CZYTASZ
Szuflada Popkulturalna
NonfiksiŻycie jest jak tramwaj~ Lubisz rozmawiać o filmach i serialach? Siedzisz w wielu fandomach? Uważasz się za nerda lub otaku? Mola książkowego? Drzwi otwarte!