Rozdział 1

412 33 33
                                    

Diana Collingwood zjawiła się w swoim domu rodzinnym w towarzystwie brata i ojca, jednak coś było zupełnie nie tak. Spojrzała na ciemny, ceglany budynek, gdzieniegdzie opleciony bluszczem i poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku. Ostatnim razem kiedy tutaj była okoliczności jej pobytu nie należały do najprzyjemniejszych. Na wspomnienie jej ojca w szpitalu, dziewczyna skrzywiła się lekko i spojrzała na swój dom z odrazą. Po ostatnich wydarzeniach, nawet on wydawał się jeszcze bardziej mroczny.

– Zaklęcia zabezpieczające powinny nadal działać – powiedział jej ojciec, widząc reakcję swojej córki.

Kieran Collingwood bez żadnego słowa wniósł kufer dziewczyny do domu, a po chwili zniknął gdzieś na korytarzu.

– Powinny? – spytała zlękniona dziewczyna.

Mężczyzna podszedł do dziewczyny i położył jej dłonie na obu ramionach. Choć Wyatt wciąż utykał po napaści, starał się nie okazywać bólu, który towarzyszył mu z każdym krokiem, ale Diana i tak to zauważyła. Przyglądając się ojcu, zobaczyła jakie piętno odcisnęły na nim ostatnie kilka miesięcy. Jego włosy się przerzedziły, a na twarzy pojawiły się nowe zmarszczki. Wyatt wyglądał zupełnie tak, jakby przez te kilka miesięcy postarzał się co najmniej o kilka lat.

– Córciu, aurorzy nałożyli na nasz dom całą masę mocnych zaklęć obronnych – powiedział uspokajająco, ale Diana wcale nie była przekonana.

– Ale..

– Kieran i ja spędziliśmy w tym domu pół roku i nic nie wydarzyło się od tamtej pory. Zapewniam Cię, że wszyscy jesteśmy tu bezpieczni – przerwał jej ojciec. Nastolatka widziała jednak cień niepewności na jego twarzy. – Ani twoja matka, ani jej rozkoszni koledzy nie nawiedzali nas ponownie.

Może to nie was chcieli nawiedzać, pomyślała dziewczyna z goryczą, ale nie chciała dłużej niepokoić swojego taty. Pokiwała niepewnie głową, starając się uwierzyć w jego słowa.

– Chodź, nie będziemy przecież stać tak przed domem. Tu jest o wiele bardziej niebezpiecznie, przykładowo coś nas może potrącić albo jakiś wilk wyjdzie z lasu i.. – jej ojciec zażartował, a Diana mimowolnie parsknęła śmiechem.

– W porządku, tato – odparła weselej. – Już rozumiem.

Dziewczyna ruszyła do drzwi frontowych, ale Wyatt zatrzymał ją tuż przed nimi. Ojciec dziewczyny uśmiechnął się szeroko.

– Poza tym, musisz mi opowiedzieć wszystko o tym rudowłosym kawalerze, z którym...

– Tato! – oburzyła się dziewczyna. – Podglądałeś nas?

– Nietrudno było go przegapić – Wyatt zaśmiał się krótko. – Rude włosy i wysoki na dwa metry. Inne znaki szczególne: całował moją córkę.

– Tato, proszę!

Diana poczuła jak się czerwieni i pośpiesznie weszła do domu, wyprzedzając swojego tatę. Wyatt jedynie zaśmiał się głośno, widząc jak jego córka w zażenowaniu wbiega na górę po schodach, chcąc uniknąć niezręcznej pogawędki.

– Czy to kolejny Weasley? Brzmi tak z mojego opisu! – zawołał za nią ojciec.

– Nie skomentuję tego! – odkrzyknęła mu z góry, będąc coraz bardziej zażenowana.

– I tak się dowiem!

– Dobra! Poplotkujcie sobie z Kieranem, ja potrzebuję trochę prywatności! – krzyknęła dziewczyna, kręcąc głową z niedowierzaniem.

Po kilku dniach pobytu w swoim domu rodzinnym, dziewczyna w końcu jednak złamała się i opowiedziała ojcu o Fredzie i wszystkim, co wydarzyło się w tym roku. Wyatt wydawał się być wyjątkowo szczęśliwy, że jego córka znalazła sobie kogoś, kto sprawiał, że była tak uśmiechnięta, w te mroczne czasy. W przeciwieństwie do jej matki, choć jej reakcji poznać nie mogła, mężczyzna nie przejmował się tym, że chłopak pochodził z takiej, a nie innej rodziny. To zdecydowanie była miła odmiana.

Słowa wypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz