Następnego dnia, Diana czekała na odwiedziny Freda. Obiecał, że się zjawi, ale nie powiedział kiedy. Wiedziała, że to że liczyła na to już następnego dnia było nieco naiwne, jednak myśl spotkania z chłopakiem było czymś, co trzymało ją w dobrym nastroju. Minęło kilka dni, podczas których dziewczyna zdecydowanie odżyła. Nadzieja na kolejne spotkanie i świadomość tego, że Fred nie ignorował jej celowo, sprawiły że dziewczyna chodziła uśmiechnięta. Nawet jednego dnia pokusiła się o dołączenie do swojego brata i przyjaciela w ich treningu Quidditcha.
Tym razem dziewczyna nie musiała czekać na chłopaka tak długo. Diana siedziała właśnie w swoim pokoju, czytając książkę od Aarona, a za oknem było już ciemno. Dziewczyna spodziewała się jednak, że Fred wcale nie przybędzie w ciągu dnia. Jeśli musiał ukrywać się przed swoją rodziną, wymykał się raczej w nocy. Dlatego nie zdziwiła się szczególnie, gdy po kilku dniach czekania, zobaczyła rudowłosego gryfona, siedzącego na miotle tuż za balustradą jej balkonu.
Podekscytowana dziewczyna wybiegła szybko ze swojego pokoju, szczelnie zamykając za sobą tarasowe drzwi i rzucając zaklęcie wyciszające. Jej rodzina powinna teraz spać, ale nigdy nie można było być zbyt ostrożnym.
– Jesteś! – ucieszyła się na jego widok.
– Obiecałem, że cię odwiedzę – odparł, szeroko się uśmiechając. – Przepraszam, że tak późno. Wcześniej ciężko się było przemknąć, ostatnio Bill ciągle załatwia coś po nocach.
– To nieistotne – machnęła ręką, a Fred zsiadł ze swojej miotły i stanął na jej tarasie. – Ważne, że jesteś.
Dziewczyna przytuliła chłopaka na powitanie, a ten pocałował ją czule. Minęło kilka dni, a on stęsknił się za nią jak szalony. Dałby wszystko za to, by móc spędzić z nią każdy dzień wakacji.
– Wejdźmy – powiedziała, wskazując na swój pokój, a po chwili to właśnie zrobili.
– No to oprowadź mnie – Fred klasnął w dłonie, gdy znaleźli się już w jej sypialni.
– Przecież już tu byłeś – odparła skołowana.
– Tak, ale nic z niego nie zobaczyłem – zaśmiał się chłopak. – Głównie leżeliśmy, pamiętasz?
Diana zarumieniła się lekko na wspomnienie tamtego wieczoru. Byli wtedy ze sobą tak blisko. Dziewczyna stanęła po środku swojego pokoju, nie bardzo wiedząc co ma ze sobą zrobić. Rozłożyła ręce i popatrzyła z zażenowaniem na Freda, który bacznie obserwował ją z rozbawieniem.
– No.. to on – wydukała ślizgonka. – Nic wielkiego, trochę książek i stare meble, głównie matka je wybierała..
Nagle chłopak wybuchł śmiechem, sprawiając że skołowana Diana jeszcze bardziej nie wiedziała co ma robić.
– Diana, naprawdę myślisz, że obchodzi mnie wystrój twojego pokoju? – spytał przez śmiech, a zaraz potem podszedł do niej i położył swoją dłoń na policzku dziewczyny.
– No, zapytałeś – wymamrotała, zupełnie zbita z tropu.
– To znaczy, z całym szacunkiem dla mebli, to naprawdę porządne meble – odparł Fred, wciąż się śmiejąc. – Ale jestem tu dla ciebie, nie dla nich.
– Jesteś dupkiem, teraz komoda jest urażona – parsknęła dziewczyna, żartobliwie klepiąc go w ramię.
– Zaraz zrobimy coś, żeby ją rozweselić – powiedział zawadiacko chłopak i w jednej chwili objął Dianę w pasie, podniósł ją i posadził na komodzie.
CZYTASZ
Słowa wypowiedziane | Fred Weasley
FanfictionDla Diany i Freda, wkraczanie w dorosłość okazało się trudniejsze niż przypuszczali. Zakochana para zdaje się nie widzieć świata poza sobą, ale jest jeden, spory problem. Nastały ciemne czasy, Voldemort z każdym dniem rośnie w siłę, a Diana Collingw...