Po wysłuchaniu miliona kazań na temat tego jak nieodpowiedzialne było jej zachowanie, zarówno ze strony Kierana, jej taty jak i Aarona Murphy'ego, Diana w końcu mogła odpocząć. Przez kilka pierwszych dni atmosfera w ich domu była nieco napięta, a dziewczyna zupełnie nie chciała wychodzić ze swojego pokoju. Fakt, że wciąż była obolała, a jej nogi nie były sprawne, dodatkowo ją w tym utwierdzał i skutecznie ją dobijał. Przez większość czasu, zamiast cieszyć się końcem wojny, wpatrywała się tępo w sufit. Miała wrażenie, że dla niej to wszystko nadal trwało. W środku toczyła ze sobą liczne bitwy. Największą było to, w jaki sposób postąpiła z Fredem.
Miała wyrzuty sumienia, które dręczyły ją z wielu powodów. Po pierwsze nie potrafiła wybaczyć sobie tego, w jak głupi i nieodpowiedzialny sposób nie pomyślała o swoich bliskich, a po drugie, wciąż męczyło ją to jak zakończyło się to wszystko. Czuła dziwną pustkę. Voldemort i wszystko co było z nim związane, a nawet jej matka, przestali istnieć. Powinna się cieszyć, a jednak nie potrafiła. Kiedy wszyscy starali się wrócić do swoich normalnych żyć, Diana miała wrażenie, że stoi w miejscu. Wydawało jej się, że traciła już jakiekolwiek chęci do życia.
Usłyszała pukanie do swojego pokoju, a po chwili wszedł do niego Aaron, który jako pierwszy przestał być na nią wściekły. Z nich wszystkich to on najlepiej znał jej historię i potrafił ją zrozumieć. Dobrze wiedział, że dziewczyna znowu popadła w swoją kolejną falę rozpaczy i zwyczajnie nie mógł na to pozwolić.
– Hej – przywitał się, siadając na skraju łóżka. Diana uniosła się lekko na łokciach, krzywiąc się przy tym z bólu. – Jak się czujesz?
– Jak mam się czuć? – mruknęła łamiącym się głosem. – Nie mogę chodzić normalnie, ani nic robić. Czuję, że zaraz tu zwariuję, Aaron.
– To minie. Ebba mówiła...
– Nie to mam na myśli – przerwała mu, czując że nie wytrzyma zaraz ze samą sobą. – Wciąż ją widzę, gdy zasypiam. Moją matkę. Całą tę wojnę i... nie wiem, już. Nie mam na to wszystko siły. Popełniłam tyle błędów i ciągle się na nich nie uczę...
– Diana – wyszeptał cicho.
– Jak to możliwe być kimś, kto psuje wszystko czego tylko się dotknie? – spytała drżącym głosem, a chłopak spojrzał na nią ze współczuciem.
Aaron uważnie dobierał swoje następne słowa. Dziewczyna była w rozsypce, a mu krajało się serce. Nigdy wcześniej nie przypuszczał, że kiedykolwiek tak się zbliżą.
– Zrobiłaś dobrą rzecz – powiedział cicho.
– Zabijając własną matkę? – parsknęła w rozpaczy.
– Ratując swoich bliskich i chłopaka, którego kochasz – odpowiedział szybko. – Słuchaj, możemy być na ciebie wściekli, ale poza tym, że to co zrobiłaś było naprawdę głupie, było też straszliwie odważne, Diana. Niejeden by tak nie potrafił.
– Nie jestem odważna – wyszeptała Diana, kręcąc głową. Czuła się jak największy tchórz, gdy po raz kolejny zostawiała Freda, tylko po to by uniknąć konfrontacji z rzeczywistością, jego rodziną i bliskimi. Uniknąć wszystkiego, co wynikało z jej pochodzenia, którego tak bardzo chciała się wyzbyć. – Odważni ludzie nie boją się swoich uczuć, nie siedziałabym tutaj, gdybym była odważna, Aaron.
– Nawet odważni się czegoś muszą bać, a to co kochamy, przeraża nas najbardziej – westchnął chłopak, a Diana zmarszczyła podejrzliwie brwi.
– Przeczytałeś jakieś mugolskie romansidło? – spytała, kompletnie nie kupując jego wywodu.
– Nie do końca – odparł z nikłym uśmiechem. Chłopak wbił wzrok w przestrzeń przed sobą, a Diana zauważyła, że zachowywał się naprawdę dziwnie. – Ostatnio sporo o tym myślałem i... powiedziałem.. powiedziałem twojemu bratu, wszystko co czuję.
CZYTASZ
Słowa wypowiedziane | Fred Weasley
Fiksi PenggemarDla Diany i Freda, wkraczanie w dorosłość okazało się trudniejsze niż przypuszczali. Zakochana para zdaje się nie widzieć świata poza sobą, ale jest jeden, spory problem. Nastały ciemne czasy, Voldemort z każdym dniem rośnie w siłę, a Diana Collingw...