Rozdział 34

220 27 14
                                    

Ale Diana Collingwood wcale na niego nie poczekała. Dziewczyna nie spotkała się już z Fredem, ani wtedy, ani przez kolejne kilka tygodni. Decyzja o opuszczeniu chłopaka była najtrudniejszą decyzją, jaką podjęła w całym swoim życiu, zwłaszcza teraz, kiedy wszystko się układało. Diana dochodziła do wniosku, że powoli stawała się mistrzynią w łamaniu własnego serca. To wszystko nie przyszło jej łatwo, ale wiedziała, że podjęła odpowiednią decyzję. Nie mogła więcej narażać Freda na niebezpieczeństwo. Nie, kiedy tak go kochała. Nie mogła być egoistką i choć strasznie ją to bolało, musiała odejść w cień. Tym razem już na zawsze, bez możliwości powrotu, a przynajmniej nie, dopóki zbliżała się wojna. Szczerze wątpiła jednak, by chłopak chciał mieć z nią cokolwiek wspólnego, po tym co właśnie zrobiła.

Zostawiła go bez słowa pożegnania. Kiedy tylko wyszedł na spotkanie z członkami Zakonu Feniksa, ona spakowała swoje rzeczy, które zdążyła zostawić w jego mieszkaniu i zwyczajnie wyszła. Bez żadnego listu czy kartki, która wyjaśniłaby cokolwiek. Znała dobrze Freda, wiedziała że chłopak nie pozwoliłby jej na to, gdyby znał powód. Był uparty i za wszelką cenę chciałby dowieść, że dziewczyna wcale go nie narażała. Diana jednak znała prawdę i nie mogła na to pozwolić. Wolała żyć bez niego, wiedząc że był bezpieczny, niż żyć bez niego, wiedząc że chłopaka nie ma tylko i wyłącznie z jej winy.

Powinna czuć się dobrze, przecież w końcu robiła coś poprawnego. A jednak Diana czuła się teraz najgorzej w całym swoim życiu. Zaczęła żałować ostatnich tygodni, w których zeszli się z Fredem. Niepotrzebnie ożywiła ich uczucia, może wtedy to wszystko nie byłoby tak ciężkie. Wiedziała, że to wszystko tylko pogorszyło sytuację. Gdyby nadal nie rozmawiali, nie zraniłaby go swoim odejściem. Jej serce wołało i wrzeszczało, żeby tego nie robiła, ale tę bitwę wygrał rozum.

Fred Weasley na początku nie chciał w to uwierzyć. Gdy z Georgem wrócili do swojego mieszkania, był piekielnie zmęczony. Nieprzespana noc spędzona na oddziale szpitalnym dała się we znaki. W jego głowie zakorzeniła się nieprzyjemna myśl, że jeśli Zakon czegoś nie zrobi, takich nocy może być o wiele więcej.

Coś w jego mieszkaniu jednak nie pasowało do końca. Było zupełnie cicho, a w salonie było wyjątkowo czysto. Pomyślał, że może Diana uprzątnęła rzeczy, aby zająć czymś głowę.

– Diana, wróciliśmy – zawołał, ale nikt mu nie odpowiedział. Zmarszczył brwi, jednak wciąż nie podejrzewał za wiele. Może śpi, pomyślał.

Ale dziewczyny nie było również w sypialni. Drzwi od łazienki były otwarte na oścież i była ona pusta. Jego serce zabiło mocniej, kiedy zorientował się, że wszystkie rzeczy dziewczyny zniknęły z mieszkania.

– Nie, nie – wymamrotał do siebie, gorączkowo sprawdzając wszystkie szafki, w których dziewczyna coś trzymała. Kiedy nie znalazł nic, co należało do Diany, poczuł jak coś w nim się łamie. – Nie...

Fred głośno wyrzucał wszystkie rzeczy z szafek, nie chcąc dopuścić do siebie najgorszych podejrzeń. Hałasy zwróciły uwagę George'a, który ze zdziwioną miną, stanął w progu pokoju brata.

– Freddie? Co się dzieje? – zapytał zmęczonym głosem, a wtedy Fred podniósł na niego spojrzenie, pełne bólu.

– Odeszła... – Fred wyszeptał, nagle zrywając się na równe nogi. Nie mógł tego tak zostawić. – Odeszła!

– Co? Diana? – George na poważnie się przejął, widząc jego reakcję. – Gdzie?

– Nie wiem! – krzyknął chłopak, wymijając George'a w drzwiach.

Fred nie myślał wtedy racjonalnie. Musiał odnaleźć dziewczynę i tylko to się liczyło. To nie może być prawda, powtarzała w myślach. Nie wiedział, gdzie jej szukać, ale nie mógł siedzieć bezczynnie.

Słowa wypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz