Rozdział 33

242 25 11
                                    

Następne tygodnie były spełnieniem marzeń Diany i Freda. Po tym jak udało się im oczyścić całą atmosferę, ich miłość kwitła na nowo, tym razem jeszcze silniej niż ostatnio. Widzieli się codziennie, a dziewczyna coraz częściej, ku niezadowoleniu Kierana, nocowała w ich mieszkaniu na Pokątnej. Świat wokół i wszystkie coraz bardziej niepokojące pogłoski o powrocie Voldemorta, przestały mieć dla niej znaczenie. Gdy tylko mogła, spędzała czas z Fredem, z którym świat był piękniejszy. Przy nim potrafiła w końcu zapomnieć o wszelkich troskach oraz lęku, który nieustannie towarzyszył jej odkąd skończyła Hogwart.

Diana przestała się bać i uśpiła swoją czujność. W tamtym okresie, przestała zupełnie przejmować się tym całym ukrywaniem, przez co regularnie kłóciła się z Kieranem, który chciał by jego siostra była bezpieczna. Żadne z nich nie miało pojęcia, gdzie znajdowała się teraz Winona Collingwood, jednak Diana starała się o tym nie myśleć. Przy Fredzie, nie potrafiła skupiać się na nieprzyjemnych rzeczach. Każde ich spotkanie ekscytowało ją na nowo, zupełnie jak na początku ich związku. Tym razem, zależało jej, by wszystko wypadło perfekcyjnie. Nie chciała pozwolić sobie na nawet cień wątpliwości, czy to co robiła jest rozsądne. Wiedziała, że powinna być ostrożniejsza, ale wtedy liczył się dla niej tylko Fred i uczucie, które odbudowywali na nowo.

Na ziemię sprowadziła ją dopiero wieść o wypadku Heleny. Zimny pot oblał ją, gdy późną nocą do mieszkania bliźniaków, którego adres podała swojej przyjaciółce, wleciała sowa należąca do państwa Hayes. Diana czytała roztrzęsiona kolejne zdania, a łzy skapywały jej na kartkę, którą zaraz potem zabrał od niej Fred. Wystarczył mu jeden rzut oka, żeby natychmiast odrzucić list i zamknąć Dianę w szczelnym uścisku.

Próbowała się uspokoić, ale wszystko szło na marne. Lakoniczne informacje, jakie przekazali jej rodzice Heleny, wcale nie poprawiły jej stanu. Wiedziała tylko, że jej przyjaciółka leżała na jednym z oddziałów w szpitalu św. Mugna i pilnie chciała z nią porozmawiać. W jej głowie malowała się setka scenariuszy w jakim stanie mogła być dziewczyna. Skoro chciała z nią porozmawiać to nie mogło być tak źle? A jednak pobyt w szpitalu, w środku nocy, brzmiał wyjątkowo źle.

– M-musimy i-iść – wydukała dziewczyna, czując przytłaczającą falę smutku, która mogła wylać się w każdej chwili.

– Zbiorę nasze rzeczy, a ty poczekaj tutaj, dobrze? – powiedział opiekuńczo Fred, sadzając Dianę na kanapie.

Chłopak w mgnieniu oka zebrał wszystkie potrzebne rzeczy dziewczyny i czym prędzej teleportowali się pod dobrze znany im budynek. Zdecydowanie nie podobało jej się to, że w ciągu tych dwóch lat była tam tyle razy. W świecie czarodziejów nie działo się dobrze i każdy to widział. Weszli do szpitala, gdzie powitały ich przygnębione miny innych ludzi, którzy podobnie jak oni, dowiedzieli się o złym stanie bliskiego.

Fred nie opuszczał Diany na krok, trzymając ją za rękę. Chciał okazać jej wsparcie, którym ona była dla niego, kiedy wylądował tu jego tata. Recepcjonistka szybko przekierowała ich na odpowiedni oddział. Diana zlękła się, gdy tym oddziałem okazały się Urazy pozaklęciowe. Helena zawsze była świetna z zaklęć, więc czarownica wiedziała, że to nie mógł być zwykły wypadek przy jej pracy. Przemierzała korytarze szpitala z bijącym szybko sercem, a Fred mógł wyczuć jej stres na kilometr.

Rodzice Heleny stali pod odpowiednią salą, obejmując się. Mama Heleny wypłakiwała się w ramię swojego męża, a ten widok złamał Dianie serce. Pan Hayes stał natomiast cały blady, wpatrzony w pustą przestrzeń, wyglądając jakby nie docierało do niego to wszystko. Musiało być źle.

– Dobry wieczór – przywitał ich Fred, wiedząc że Diana była zbyt zszokowana, żeby się odezwać. Po chwili, na ich widok, nawet i jemu zabrakło słow. – My.. przybyliśmy najszybciej jak się dało.. Co z..

Słowa wypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz