Rozdział 21

237 22 14
                                    

– Czekaj.. zanim przejdziemy do tego, musimy wtajemniczyć też George'a – wyszeptał konspiracyjnie Fred, gdy Diana opowiedziała chłopakowi o swoim pomyśle. Miał już o niebo lepszy nastrój.

Myśl o zobaczeniu ojca i złamaniu kilku zakazów była kusząca i zdecydowanie poprawiała mu humor. Nie mógł siedzieć bezczynnie, podczas gdy jego ojciec sam znajdywał się w szpitalu, Chyba prędzej coś by go strzeliło.

Fred był właściwie mocno zdziwiony propozycją swojej dziewczyny. Diana Collingwood była ostatnią osobą, którą mógłby posądzić o zaproponowanie tak samozwańczej akcji. Gryfon musiał przyznać, że przez to ślizgonka zaczęła podobać mu się jeszcze bardziej.

– Jasne, rozumiem –odparła, kiwając głową twierdząco.

Bliźniacy byli nierozłączni, dlatego też nie zdziwiło jej naleganie Freda. Przyjemne uczucie ekscytacji, pomieszanej z niemałym stresem wypełniał jej ciało. Była z siebie zadowolona, choć wiedziała że nie było to najbardziej odpowiedzialną rzeczą. Nie mogła więcej obserwować cierpienia Freda, nie robiąc z tym nic, aby tylko trochę mu pomóc.

Szybko zeszli na dół, z trudem próbując ukryć swoje prawdziwe emocje i intencje. Jeśli mieli zamiar wydostać się z Grimmauld Place 12, musieli najpierw uśpić czujność Syriusza. Zerknęli do kuchni, gdzie mężczyzna pusto wgapiał się w przestrzeń, raz po raz spoglądając się na Harry'ego. Ginny siedziała skulona na krześle, a Ron był blady jak kreda. Jedynie George wciąż obruszał się na Blacka.

– George, pozwól na chwilę – odchrząknął Fred, grobowym tonem prosząc bliźniaka o uwagę. Jego głos wyrwał wszystkich, poza Ronem, z zamyślenia.

Młodszy bliźniak z ulgą przystał na tę propozycje. W obecnej chwili ostatnią rzeczą, na jaką miał ochotę było przesiadywanie z Syriuszem w jednym pomieszczeniu.

– Dzięki Merlinie za ten ratunek – westchnął ze zrezygnowaniem. – Usłyszę jeszcze jedno chrząknięcie Blacka i chyba wyrwę mu te wszystkie kudły.

Ta noc dłużyła się niemiłosiernie, a atmosfera była napięta i raczej smutna. Dlatego, gdy tylko znaleźli się w jednej z sypialni, a na twarzach pary pojawiły się konspiracyjne uśmiechy, George nieco się zdziwił.

– Co jest? Co kombinujecie? – spytał, przekrzywiając głowę.

– Nie zamierzamy, mój bracie, siedzieć bezczynnie jak co po niektórzy –odparł z przekąsem Fred i natychmiast przeszli do wtajemniczenia George'a w ich plan.

Diana opowiadała i opowiadała, a z każdym jej kolejnym słowem, chłopak był wyraźnie bardziej zaintrygowany.

– Jak zamierzamy wymknąć się stąd po kryjomu? Black przecież zrobi teraz wszystko, aby nas utrzymać w jednym miejscu, bo inaczej mama go chyba zamorduje – zauważył sceptycznie George.

– To proste – Fred wzruszył ramionami. Po chwili jednak poklepał brata po ramieniu, uśmiechając się krzepko. – Tak jak ostatni, gdy się stąd wymykałem. Zresztą, sam na to wpadłeś, Georgie.

– Gobelin matki Syriusza? – George uniósł jedną brew.

– Dokładnie – para pokiwała głowami ochoczo.

– No i kto to zrobi? My jesteśmy już raczej spaleni – chłopak był zainteresowany, choć nieco sceptyczny. Nie przypuszczał, że to wszystko miało rację bytu.

– Ja – wtedy odezwała się Diana, spokojnym głosem, włączając się do konwersacji. – Poddenerwują ją, a potem gdy zaczną się wrzaski, szybko przemknę się do drzwi, a już na zewnątrz wezwiemy Błędnego Rycerza.

Słowa wypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz