Po ostatnim spotkaniu z matką, Diana Collingwood bała się każdego nieznanego dźwięku w swoim domu. Choć minęło kilka dni, dziewczyna wciąż była przerażona na wspomnienie słów jej matki. Cała ta rozmowa przestraszyła ją na dobre, pozostawiając ślizgonkę w opłakanym stanie. Diana była rozbita. Nie potrafiła myśleć racjonalnie, ani skupić się na czymkolwiek przyjemnym. Jej myśli ciągle wracały do Winony oraz jej gróźb, które brzmiały zupełnie szczerze. Jak dotąd nie powiedziała nikomu o tym spotkaniu. Kieran i jej ojciec znajdowali się na celowniku jej matki i bała się reakcji obu mężczyzn. Obawiała się, że któryś z nich podejmie niewłaściwe kroki, które na dobre rozwścieczą Winonę, a wtedy.. wolała nie myśleć o tym, co wydarzyłoby się w takim wypadku.
Dlatego milczała. Większość dni spędzała w salonie, bacznie obserwując drzwi wejściowe. Spodziewała się najgorszego w każdej chwili, ale to wcale nie nadchodziło. Noce były już jednak cięższe. Dziewczyna ze strachem zamykała wszystkie okna w swoim pokoju, starannie ryglowała drzwi, a jeśli coś ją dodatkowo przestraszyło, potrafiła zastawiać je komodą. Czasami Diana czuła się jak mała dziewczynka, która boi się ciemności. Ale tym razem ciemność nie była zwykła. Ciemność znajdowała się w jej matce, która stale rosła w siły.
Diana żałowała, że nią było z nią Freda. On wiedziałby jak ją pocieszyć. Potrafiłby sprawić, że choć na chwilę mogłaby przestać myśleć o tej sytuacji. Zawsze to robił. Jednak teraz wciąż się nie odzywał. Ślizgonka straciła już wszelkie nadzieje. Była przekonana, że chłopak ją zostawił. Nie chciała się szczególnie smucić, ale dobry nastrój przychodził jej ciężko.
– Diana kochanie, my już wychodzimy – z zamyślenia wyrwał ją głos taty, dobiegający z przedpokoju,
Dziewczyna siedziała w salonie, udając że czyta książkę. W rzeczywistości słowa rozmywały jej przed oczami i niewiele potrafiła z niej wyciągnąć.
– Będziemy późno w nocy – dodał Kieran, poprawiając swój szalik w kolorach Anglii, a Diana niemrawo pokiwała głową.
Jej ojciec oraz Kieran i Aaron stali zadowoleni w przedpokoju, nie podejrzewając co dziewczyna właśnie przeżywała. Każdy z nich miał na sobie kibicowski szalik w kolorach ich kraju. Cała trójka wybierała się właśnie na towarzyski mecz Quidditcha między drużyną Anglii, a Irlandii. Z okazji udanej rekrutacji Aarona Murphy'ego do drużyny Tajfunów z Tutshill, ojciec Diany zakupił bilety na ten mecz. Właściwie to kupił je, zanim poznał wynik rekrutacji, jednak razem z Kieranem byli pewni dobrych wyników blondyna. Na moment gdy je kupował, Diana nie miała żadnych intencji w tym, aby wyjść z nimi na to wydarzenie. Teraz jednak oddałaby wszystko, aby nie musieć zostawać sama w domu.
Biletów nie było już w sprzedaży, a z drugiej strony ona sama nie chciała psuć całej niespodzianki dla Aarona. Chłopakowi należało się trochę szczęścia od życia.
– Kolacja jest w lodówce. Osha podgrzeje ci ją, gdy zgłodniejesz – powiedział jej tata i przytulił córkę.
Wszyscy wydawali się być tacy szczęśliwi. Dlatego zagryzła zęby, przybrała na twarz fałszywy uśmiech i pożyczyła im dobrej zabawy. Po chwili usłyszała trzask drzwi wejściowych, a potem głuchą ciszę. Kiedyś zawsze ceniła to, że jej dom był duży i przestronny, ale teraz wydawało się to mało pokrzepiające. Stara podłoga skrzypiała z każdym jej ruchem, a naścienny zegar z orzecha tykał niemiłosiernie, bijąc o każdej równej godzinie.
Diana wiedziała, że prędzej czy później musi zasnąć. Po spędzeniu czasu na nieudanych próbach zajęcia swoich myśli czymkolwiek innym niż strachem, dziewczyna zamknęła się w swoim pokoju i położyła się do łóżka. Na pamięć znała już każdą rysę na swoim suficie. Uporczywie szukała dobrej i wygodnej pozycji do zaśnięcia, ale żadna nie była w porządku. Ślizgonka miała wrażenie, że kręci się w tym łóżku przez całą wieczność.
CZYTASZ
Słowa wypowiedziane | Fred Weasley
Fiksi PenggemarDla Diany i Freda, wkraczanie w dorosłość okazało się trudniejsze niż przypuszczali. Zakochana para zdaje się nie widzieć świata poza sobą, ale jest jeden, spory problem. Nastały ciemne czasy, Voldemort z każdym dniem rośnie w siłę, a Diana Collingw...