Mimo świadomości, że Hyunjin na obu nadgarstkach posiada imię Yanga, byli razem, a raczej starali się odbudować ich relacje. Oczywiście, że było inaczej, dziwne byłoby gdyby tak nie było. Jednak starali się udawać, że nic takiego nie miało miejsca i po prostu żyć chwilą.
Z czasem zaczęli wręcz zapominać o tej informacji. Cieszyli się swoim towarzystwem i po prostu dobrze się razem bawili. Przeżywali różne rzeczy, takie jak choćby pierwszy stosunek, pierwszy wyjazd do innego miasta, a nawet wzajemne poznanie swoich rodziców.
Jednak którejś nocy złe myśli dały o sobie znać. Jeongin nie mógł zasnąć, tym razem znowu dopadły go obawy. Podniósł się do siadu i przetarł spoconą twarz koszulką. Na samą myśl, że mógłby umrzeć przez Hwanga sprawiała, że cały drżał jak i zalewał się zimnym potem.
— Wszystko okej? — usłyszał zachrypnięty głos starszego, na co znacznie się wzdrygnął.
Westchnął jednak zaraz.— Nie. Nic nie jest w porządku. — szepnął, przez co Hyunjin wręcz od razu podniósł się i spojrzał na ukochanego. Położył dłoń na jego ramieniu, a widząc jak samotna łza mimowolnie spływa po jego policzku, przytulił chłopca do siebie.
— Nie mogę przestać myśleć. — zaszlochał.— O nas? — spytał bardzo trafnie. Wiedział, że ich obu to nie raz męczyło. W końcu jak mogli cały czas udawać, że wszystko okej?
— Co jeśli na prawdę tak się stanie? Co jeśli mnie zabijesz? — zapytał wprost odsuwając się delikatnie, by móc na niego spojrzeć. Hwang westchnął cicho, on sam nie potrafił myśleć ciągle pozytywnie.
— Nie zrobię tego, nie możemy w ogóle o tym myśleć, pamiętasz? Los musiał się pomylić, rozumiesz? — objął w dłoniach jego policzku i delikatnie ucałował czoło nastolatka. Ten jednak zdecydowanie pokręcił głową.
— Skąd mamy mieć pewność? — wyszeptał i z powrotem się w niego wtulił.
— Obiecuje, że nie pozwolę by stała ci się jakakolwiek krzywda, Jeongin. Kocham cie.
— Ja ciebie też...
***
Poranek był dla tej dwójki strasznie ciężki. Jeongin musiał iść do pracy, a Hyunjin dostał telefon od mamy, która poprosiła go o przyjazd do rodzinnego domu. Zrobił to, nie chciał się z nią znów wykłócać. W końcu wiedział w jakim celu kobieta chce się z nim zobaczyć.
Mimo wszystko pojechał i już na wejściu tego pożałował. Rodzicielka w żaden sposób się z nim nie przywitała, a jedynie zaprosiła go do kuchni. Oboje usiedli przy stole, na przeciw siebie.
— Hyunjin, synku, nie możesz tego dłużej ciągnąć. — zaczęła, co sprawiło, że Hwang zmarszczył brwi.
— Chodzi o Jeongina.— Mamo, proszę cię... — westchnął przeczesując włosy dłonią.
— Mam pozwolić, żeby mój własny syn poszedł siedzieć za morderstwo? Musisz jak najszybciej urwać z nim jakikolwiek kontakt. — uprzedziła go, na co młodszy Hwang pokręcił głową. Już nie mógł jej słuchać.
— Nie zrobię tego, kocham go i jestem pewien, że nic mu nie zrobię. Nie pozwolę na to. — zapewnił ją, jednak czasem czuł się jakby gadał ze ścianą. Tak było i teraz.
— Imiona na nadgarstkach nigdy się nie mylą. — powiedziała ostro. — Nie bądź głupcem, Hyunjinnie... Zakończ to póki się nie zaangażowałeś. Tak będzie lepiej.
— Dla kogo? Na pewno nie dla mnie i Jeongina. — odpowiedział zdecydowanie chcąc wstać od stołu jednak w ostatniej chwili matka złapała za jego dłoń.
— Nie niszcz sobie i jemu życia. — szepnęła ze łzami w oczach. Syn chwile patrzył na nią, jednak ostatecznie wyrwał się z jej delikatnego uścisku.
— Nie będziesz mi mówiła co mam robić. Nie tym razem. — wycedził przez zęby i odszedł od stołu. Już zbyt długo dawał sobą dyrygować. Dopiero przy Jeonginie poczuł, że jest wolny i nie miał zamiaru odpuszczać. Było już na to za późno, pokochał tego chłopca całym sercem.
Wyszedł z domu i powoli skierował się w stronę jego teraźniejszego miejsca zamieszkania.
— Niedorzeczne... — mruknął pod nosem.
CZYTASZ
✔deadly love // hyunin
FanfictionKiedy każdy człowiek na świecie ma na nadgarstkach dwa imiona - na jednym imię osoby, którą pokocha, natomiast na drugim osobę, którą zabije. Hyunjin na obu ma Jeongina.