19

100 7 1
                                    

Mimo świadomości, że Hyunjin na obu nadgarstkach posiada imię Yanga, byli razem, a raczej starali się odbudować ich relacje. Oczywiście, że było inaczej, dziwne byłoby gdyby tak nie było. Jednak starali się udawać, że nic takiego nie miało miejsca i po prostu żyć chwilą.

Z czasem zaczęli wręcz zapominać o tej informacji. Cieszyli się swoim towarzystwem i po prostu dobrze się razem bawili. Przeżywali różne rzeczy, takie jak choćby pierwszy stosunek, pierwszy wyjazd do innego miasta, a nawet wzajemne poznanie swoich rodziców.

Jednak którejś nocy złe myśli dały o sobie znać. Jeongin nie mógł zasnąć, tym razem znowu dopadły go obawy. Podniósł się do siadu i przetarł spoconą twarz koszulką. Na samą myśl, że mógłby umrzeć przez Hwanga sprawiała, że cały drżał jak i zalewał się zimnym potem.

— Wszystko okej? — usłyszał zachrypnięty głos starszego, na co znacznie się wzdrygnął.
Westchnął jednak zaraz.

— Nie. Nic nie jest w porządku. — szepnął, przez co Hyunjin wręcz od razu podniósł się i spojrzał na ukochanego. Położył dłoń na jego ramieniu, a widząc jak samotna łza mimowolnie spływa po jego policzku, przytulił chłopca do siebie.
— Nie mogę przestać myśleć. — zaszlochał.

— O nas? — spytał bardzo trafnie. Wiedział, że ich obu to nie raz męczyło. W końcu jak mogli cały czas udawać, że wszystko okej?

— Co jeśli na prawdę tak się stanie? Co jeśli mnie zabijesz? — zapytał wprost odsuwając się delikatnie, by móc na niego spojrzeć. Hwang westchnął cicho, on sam nie potrafił myśleć ciągle pozytywnie.

— Nie zrobię tego, nie możemy w ogóle o tym myśleć, pamiętasz? Los musiał się pomylić, rozumiesz? — objął w dłoniach jego policzku i delikatnie ucałował czoło nastolatka. Ten jednak zdecydowanie pokręcił głową.

— Skąd mamy mieć pewność? — wyszeptał i z powrotem się w niego wtulił.

— Obiecuje, że nie pozwolę by stała ci się jakakolwiek krzywda, Jeongin. Kocham cie.

— Ja ciebie też...

***

Poranek był dla tej dwójki strasznie ciężki. Jeongin musiał iść do pracy, a Hyunjin dostał telefon od mamy, która poprosiła go o przyjazd do rodzinnego domu. Zrobił to, nie chciał się z nią znów wykłócać. W końcu wiedział w jakim celu kobieta chce się z nim zobaczyć.

Mimo wszystko pojechał i już na wejściu tego pożałował. Rodzicielka w żaden sposób się z nim nie przywitała, a jedynie zaprosiła go do kuchni. Oboje usiedli przy stole, na przeciw siebie.

— Hyunjin, synku, nie możesz tego dłużej ciągnąć. — zaczęła, co sprawiło, że Hwang zmarszczył brwi.
— Chodzi o Jeongina.

— Mamo, proszę cię... — westchnął przeczesując włosy dłonią.

— Mam pozwolić, żeby mój własny syn poszedł siedzieć za morderstwo? Musisz jak najszybciej urwać z nim jakikolwiek kontakt. — uprzedziła go, na co młodszy Hwang pokręcił głową. Już nie mógł jej słuchać.

— Nie zrobię tego, kocham go i jestem pewien, że nic mu nie zrobię. Nie pozwolę na to. — zapewnił ją, jednak czasem czuł się jakby gadał ze ścianą. Tak było i teraz.

— Imiona na nadgarstkach nigdy się nie mylą. — powiedziała ostro. — Nie bądź głupcem, Hyunjinnie... Zakończ to póki się nie zaangażowałeś. Tak będzie lepiej.

— Dla kogo? Na pewno nie dla mnie i Jeongina. — odpowiedział zdecydowanie chcąc wstać od stołu jednak w ostatniej chwili matka złapała za jego dłoń.

— Nie niszcz sobie i jemu życia. — szepnęła ze łzami w oczach. Syn chwile patrzył na nią, jednak ostatecznie wyrwał się z jej delikatnego uścisku.

— Nie będziesz mi mówiła co mam robić. Nie tym razem. — wycedził przez zęby i odszedł od stołu. Już zbyt długo dawał sobą dyrygować. Dopiero przy Jeonginie poczuł, że jest wolny i nie miał zamiaru odpuszczać. Było już na to za późno, pokochał tego chłopca całym sercem.

Wyszedł z domu i powoli skierował się w stronę jego teraźniejszego miejsca zamieszkania.

— Niedorzeczne... — mruknął pod nosem.

✔deadly love // hyuninOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz