Minęło trochę czasu od momentu, kiedy dowiedzieli się o obu nadgarstkach Hwanga. Starali się żyć jakby nigdy nic, po prostu cieszyć się sobą, jednak to nie było tak proste jak z początku im się wydawało. W końcu jak mogli o tym nie myśleć, gdy każdy im o tym w kółko przypominał?
Czy to rodzice Hyunjina, czy ich znajomi.... Nikt nie potrafił popatrzeć na nich inaczej niż ze współczuciem. Oczywiście, że ich przyjaciele cieszyli się ich szczęściem, jednak jednocześnie bardzo się o nich martwili. No i, rzecz jasna, doradzali zerwanie. Jednak czy oni się posłuchali? Oczywiście, że nie.
Woleli puścić ten temat mimo uszu. Mieli na prawdę ogromną nadzieję, że nic się nie wydarzy. Jednakże Hyunjin mimo wszystko czuł się, jakby popadał w paranoje. Dbał o tego chłopaka jak o nikogo innego. Traktował go jak porcelanową laleczke, która od nawet najmniejszego ruchu mogłaby pęknąć.
I Jeonginowi ani trochę się to nie podobało. Hwang odciągał go od wszelkich zagrożeń, nie raz nawet tych najgłupszych, jak gotowanie czy samo wieczorne wyjście na spacer. I niezmiernie go to irytowało. Kto by nie czuł w takiej sytuacji irytacji?
Oczywiście, że doceniał to, jak starszy o niego dba i jak bardzo się martwi. Jednak to było dla niego zdecydowanie zbyt wiele.
I właśnie przez to w ich domu powstawało coraz więcej drobniejszych kłótni z niczego. Uczucia oczywiście co do siebie ani na moment ich nie opuszczały. Kochali się, i to cholernie mocno. Jednak coraz to częściej kłocili się o błahostki, mieli swoje ciche dni jak i noce spędzone osobno.
— Hyunjin, przestań... — westchnął, gdy sprzątał w kuchni sam. Ubzdurał sobie, że Jeongin powinien się położyć przez drobne przeziębienie, bo inaczej jeszcze bardziej się rozchoruje i stanie się coś złego.
— Mówiłem, żebyś się położył. — mruknął cicho samemu będąc już powoli zmęczonym tym, co się z nim działo. W końcu sam czuł, że to nie powinno tak wyglądać.
— Nie położę się, i nie będę bezczynnie siedział kiedy ty odwalasz całą robotę. — zmarszczył brwi, a widząc, że starszy nie odrywa się od zmywania naczyń podszedł bliżej i zakręcił wodę. Wtedy też wreszcie spojrzał na niższego, z niewyobrażalną troską.
— To nie może tak wyglądać, wiesz? — zapytał patrząc wprost w jego oczy. Hyunjin jednak lekko uciekał wzrokiem. Szczerze powiedziawszy to było mu strasznie wstyd, że tak panikuje.— Ja po prostu nie chce, żeby stała ci się jakakolwiek krzywda.
— To przez Seungmina? I przez twoją mamę? Przez to, co mówią o nas inni? — zapytał, na co Hwang wytarł mokre dłonie spuszczając wzrok.
— Hej, nie możemy tak żyć, rozumiesz? Nie możemy słuchać tylko opinii innych. Przecież dotychczas świetnie sobie radziliśmy. — objął go delikatnie wokół szyi tym samym zmuszając, by spojrzał na ukochanego.— Ale ja nie mogę inaczej. — westchnął ciężko i mimo, że pragnął mieć go teraz blisko, odsunął jego dłonie od siebie. — Chce dla ciebie jak najlepiej, nie mogę pozwolić, żeby stało ci się cokolwiek. — powiedział poważnie.
— Wyobrażasz sobie żyć w ten sposób już zawsze? Na prawdę? — uniósł brew, jednak Hyunjin spuścił ponownie wzrok.
— Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. To jest moja odpowiedź. — odpowiedział spokojnie, jednak Yang prychnął.
— Jak chcesz. Więc odwieź mnie dzisiaj do Jisunga. — burknął krzyżując ręce na piersi, na co Hwang uniósł brwi lekko.
— Mam dość twojego panikarstwa, jak się uspokoisz i przemyślisz sprawę to bardzo chętnie wrócę. — dodał ledwo hamując łzy, które bardzo chciały napłynąć do jego oczu.Hyunjin chwile patrzył na niego aż w końcu prychnął cicho i wyszedł z kuchni informując, żeby się szykował do wyjścia. Skoro chciał to go zawiezie, przecież nie pozwoli by się sam szlajał. I właśnie o tym mowa, Hyunjin, pomyślał i delikatnie uderzył się w czoło na tę myśl.
Doskonale wiedział, że przesadza. Zdawał sobie z tego sprawe. Jednak jak mógł postępować inaczej?
Kiedy obaj byli gotowi, wyszli z domu i skierowali się w stronę auta, po dokładnym zakluczeniu drzwi.
Większość drogi milczeli. Obaj mieli zdecydowanie dość tego wszystkiego. W końcu bardzo się kochali, a właśnie pozwalali na to, by wszystko się rozpadło.
— Wiesz, że chce dla ciebie tylko jak najlepiej... — westchnął Hwang po dłuższym milczeniu. Od razu poczuł na sobie wzrok ukochanego.
— Wiem, ale już mam tego dość. — odpowiedział pewnie jak i naj spokojniej jak tylko potrafił.
— Tak się nie da żyć.— To co mam niby zrobić? Czekać, aż coś ci się stanie? — zapytał lekko podniesionym głosem czego oczywiście nie chciał. Jednak wyszło jak wyszło.
— Może po prostu uwierz w to, że los się pomylił? — zapytał, czym zwrócił na sobie uwagę Hwanga.
— Kocham cie i nie chce żeby nasz związek wyglądał w ten sposób. Chce żeby było jak dawniej.Na te słowa zapadła krótka cisza. Hyunjin patrzył uważnie na drogę, natomiast Jeongin na starszego. W końcu znów zerknął na młodszego na dosłownie krótki moment.
— Jeongin... Ja ciebie te....
— Hyunjin! Uważaj! — wrzasnął nagle nie dając mu dokończyć swojej odpowiedzi. Starszy szybko zwrócił wzrok na jezdnię, a ostatnim co zdołał zobaczyć, był samochód pędzący w ich kierunku. Hyunjin nic nie zdołał zrobić i tym samym auto uderzyło w to ich.
CZYTASZ
✔deadly love // hyunin
FanficKiedy każdy człowiek na świecie ma na nadgarstkach dwa imiona - na jednym imię osoby, którą pokocha, natomiast na drugim osobę, którą zabije. Hyunjin na obu ma Jeongina.