Rozdział 14

2K 131 1
                                    

Niall POV

Jechałem do szpitala najszybciej jak się dało. Harry siedział z tyłu obok Dakoty i non stop powtarzał: „Oddychaj, tylko broń Boże nie przyj". Myślę, że próbował ją uspokoić, ale marnie mu to wychodziło, biorąc pod uwagę, iż sam ledwo siedział.

Po około 5 minutach byliśmy na miejscu, Harry wysiadł z samochodu i obiegł go. Otworzył drzwi, po czym wziął na ręce swoją ukochaną i szybkim krokiem udał się do wejścia. Wziąłem kilka wdechów dla uspokojenia i też opuściłem pojazd, zamknąłem go i po chwili siedziałem przed tą samą salą co rok temu. Doskonale to pamiętam.

Przekroczyłem drzwi porodówki i po chwili trzymałem moja Rose za rękę.

- Gdzie ty kurwa byłeś? Dzwoniłam do ciebie chyba z tysiąc razy - warknęła i tak mocno ścisnęła moją dłoń, że wypuściłem z ust niemy krzyk.

- Zaraz połamiesz mi rękę - pisnąłem jak jakaś baba.

- Chcesz się zamienić? - zaprzeczyłem szybko głową, widząc ile bólu i trudności sprawia jej poród. Słyszałem wiele strasznych opowieści o rodzeniu dzieci, ale to był horror. Krzyk, pot , łzy, zamieszanie... Mogłem stwierdzić, iż to ja byłem bardziej przerażony, niż Rose.

Ale wszystko minęło, gdy usłyszałem pierwszy płacz dziecka. Przerażenie i stres zastąpiła ulga. Gdy tylko ujrzałem swoją córkę, od razu do moich oczu napłynęły łzy...

Moje rozmyślenia zostały przerwane przez krzyki dochodzące zza drzwi. Po chwili ktoś otworzył powłokę i przeć moimi oczami pojawił się Harry. Poderwałam się na nogi i podszedłem do niego.

- Co się stało?

- Wystąpiły jakieś komplikacje. Nawet nie wiem co się stało, bo od razu wywalili mnie za drzwi - krzyknął i przewrócił kilka krzeseł, które stały obok.

- To nic nie pomoże. Musimy czekać - stwierdziłem, kładąc mu rękę na ramieniu.

Harry POV

Trzy pierdolone godziny siedzę na tym pierdolonym krzesełku i nikt nie chce udzielić mi żadnych informacji.

Odsyłałem Niall'a kilkakrotnie do domu, ale powiedział, że będzie tu siedział, dopóki nie usłyszy dobrej wiadomości. A co jeśli takowa się nie pojawi? Ta myśl cały czas mnie dręczyła, ale spychałem ją na tył mojej głowy.

Wreszcie po następnej godzinie pojawił się lekarz. Wstałem z tego plastikowego gówna i zrobiłem kilka kroków w jego stronę.

- Co się stało? Wszystko z nią w porządku? - zapytałem go.

- Kim pan jest?

- Harry Styles, jestem jej mężem.

- Proszę za mną, odpowiem na pana pytania w gabinecie - skierowałem się za lekarzem i po chwili doszliśmy do drzwi z tabliczką dr McGregoy. wolałem, aby podczas porodu, a także po nim, Dakota zajmował się doktor Witmore. Niestety, los chciał inaczej. - Proszę usiąść - wskazał na fotel, a sam zajął miejsce na przeciwko. Zrobiłem jak wskazał i czekałem, aż zacznie coś mówić. Cokolwiek. Byłem zdenerwowany jak cholera, nie wiedziałem co od niego usłyszę.

- Pana małżonka dostała krwotoku, musieliśmy od razu robić cesarskie cięcie.

- A jeśli byście tego nie zrobili?

- Wtedy łożysko urodziłoby się pierwsze, dziecku prawdopodobnie nic by się nie stało, ale pańska małżonka, by tego nie przeżyła. Wykrwawiłaby się - co?! Jeśli coś stałoby się Dakocie, to ten doktorek pożegnałby się z życiem.

- Co się z nią teraz dzieje i co z dzieckiem? - dopytywałem.

- Niemowlę ma się dobrze. dostało 10 punktów w skali Apgar, a matka dziecka musi odpoczywać.

- Ale wszystko z nią w porządku? - próbowałem zachować spokój, ale jak miałem to niby uczynić, gdy ten gość, siedzący na przeciwko, zaczął mnie potwornie irytować, swoją postawą.

- Na razie tak - na razie? On sobie ze mnie kpi?

- Jeżeli coś jej się stanie, pożałuje pan - wycedziłem przez zaciśnięte zęby - Gdzie teraz leży Dakota?

- W sali numer 5 - poinformował mnie, a ja wstałem z krzesła i podszedłem do drzwi - Nie może pan tam teraz wchodzić. Pańska żona jest jeszcze w narkozie, będzie nieprzytomna przez około cztery godziny.

- w takim razie poczekam - odparłem i wyszedłem.

Skierowałem się w stronę Niall'a. Gdy tylko mnie zobaczył, od razu wstał i zbliżył się do mnie.

- Harry, przed chwilą przewozili Dakotę - wskazał na korytarz za mną.

- Jedź do domu już wystarczająco się tu nasiedziałeś.

- A co z...

- Wszystko okej. Dakota będzie kilka godzin nie przytomna, ale później powinna dojść do siebie. I dziecko dostało 10 punktów. Tak powiedział lekarz, ale był jakiś dziwny, jakby nie mówił całej prawdy. Poza tym, nawet się nie przedstawił.

- Po prostu jakiś dziwak. Ważne, że z Dakotą i dzieckiem wszystko okej.

- Jedź do domu - powiedziałem ponownie.

- Okej - westchnął i zaczął się oddalać.

- Powiedz Rose, żeby się nie martwiła - krzyknąłem za nim. Wystawił tylko rękę z kciukiem do góry i odszedł.

- Przepraszam, gdzie znajduje się sala numer 5? - zapytałem jakiejś pielęgniarki, która przechodziła obok mnie.

- Wzdłuż tego korytarza - wskazała na przejście. z którego właśnie wróciłem - potem w lewo, trzecie drzwi - skinąłem głową i dzięki jej wskazówkom, po chwili stałem już przy odpowiednich drzwiach. Westchnąłem cicho i pociągnąłem klamkę w dół. Wszedłem do pomieszczenia i ujrzałe moja Dakotę. Leżała w kolorowej pościeli, ale była strasznie blada i miała sińce pod oczami.

- Co pan tu robi? nie może pan tu przebywać - usłyszałem za sobą.

Odwróciłem się i ujrzałem szatynkę, około pięćdziesiątki, w białym fartuchu. Podszedłem do niej, a ona wystraszona zaczęła się cofać. Musiałem wyglądać przerażająco. Roztrzepane włosy, przygarbiona sylwetka i wory pod oczami, rozbiły swoje.

-Słucham? - zapytałem spokojnym tonem, chociaż w środku, aż cały wrzałem - Tam do cholery leży moja zona - wskazałem na pokój za mną.

- Pro-oszę się uspoko-oić, bo wezwę ochro-one - wyjąkała, podnosząc ręce przed siebie.

- Wzywaj sobie kogo chcesz - odpowiedziałem i wszedłem z powrotem do sali. Usiadłem na krześle przy łóżku i czekałem, aż Dakota się obudzi.

Kilka minut później ta sama pielęgniarka wróciła i położyła mi na kolana zielony fartuch i obuwie ochronne.

- Dziękuję - powiedziałem i od razu założyłem na siebie "ubranie". Szatynka uśmiechnęła się i wyszła.

Po trzech godzinach całkowicie zdrętwiałem, a pikanie maszyny, już mi nawet nie przeszkadzało. Gdy nagle sens mojego życia, zaczął otwierać oczy.

-Harry?

Changes ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz