Rozdział 16

2K 145 13
                                    

Od tego zdarzenia minął tydzień. A ja z dnia na dzień czułem się coraz gorzej. Musiałem jej powiedzieć, bo rozwalało mnie to od środka. Nie chciałem jej stracić ani ranić, ale nie mogłem jej także okłamywać. Jestem takim chujem! Boże, jak mogłem jej to zrobić?!

Zaparkowałem samochód w garażu, wysiadłem i skierowałem się w stronę domu. Pociągnąłem za klamkę i pchnąłem drzwi. Przez te dni wszystko robiłem mechanicznie i prawie cały czas byłem nie obecny, wiem, że Dakota to zauważała.

Westchnąłem i zdjąłem buty. Trzeba ponieść konsekwencje swoich czynów. Poszedłem do kuchni, gdzie Dakota, jak co dzień, gotowała obiad. Była wspaniała, a ja zrobiłem jej takie świństwo.

- Cześć - podszedłem do niej i pocałowałem w policzek.

- Hej - uśmiechnęła się do mnie - siadaj, zaraz będzie obiad - poinformowała mnie, a ja usiadłem na taborecie.

- Dakota, muszę ci coś powiedzieć - westchnąłem, spuszczając głowę.

- Co takiego? - powiedziała i odwróciła się z moja stronę z gotowym daniem w rękach i uśmiechem na twarzy.

- Zdradziłem cię - powiedziałem podnosząc wzrok.

Talerz uderzył o podłogę, rozbijając się na kawałki i plamiąc kafelki sosem. Jej usta nie układały się już w uśmiech, zamiast tego w jej oczach pojawiły się słona ciecz.

- Co? - wyszeptała, a kilka łez spłynęło po jej policzkach. Każda z nich była dla mnie jak cios w serce.

- Przepraszam, byłem pijany. Wiem, że to mnie nie usprawiedliwia, ale...

- Masz racje. To... Nic cie nie usprawiedliwia.

Dakota POV

Ominęłam rozbity talerz i skierowałam się do sypialni, a później przez kolejne drzwi do garderoby. Nie miałam zamiaru zostać tu ani chwili dłużej. Jednego nie mogłam zrozumieć. Dlaczego? Dlaczego mi to zrobił? Jeśli mu nie wystarczałam, mógł się ze mną nie żenić. Oszczędzilibyśmy sobie niepotrzebnych sytuacji i nie tracilibyśmy czasu. Wytarłam mokre policzki i chwyciłam dwie walizki, by po chwili pakować do niej najpotrzebniejsze rzeczy Hanny i moje.

- Co ty robisz? - usłyszałam jego głos za plecami.

Nie mam zamiaru się do niego odzywać. Zamknęłam walizki i podniosłam je z podłogi. Chciałam wyjść z pomieszczenia, ale poczułam szarpnięcie.

- Puść mnie - wysyczałam.

- Nie możesz mnie zostawić - wyszeptał.

- Mogę i właśnie to robię - wyszłam z pokoju, po czym zeszłam na dół po schodach. Założyłam trzewiki, płaszcz i chwytając kluczyki od auta, wyszłam na zewnątrz. Mój samochód stał na podjeździe, ponieważ miałam załatwić dziś formalności związane z nazwiskiem Hanny. Podeszłam do pojazdu i otworzyłam bagażnik, aby wpakować do niego bagaże. Wróciłam do domu, aby zabrać zabrać jeszcze swoją córkę. Podeszłam do łóżeczka i wzięłam na ręce śpiącą Hannę. Wsadziłam ją do nosidełka i chciałam już raz na zawsze opuścić ten pokój i dom, ale po raz kolejny postanowił pokrzyżować moje plany. Przez ten cały czas siedział na łóżku i wgapiał się w ścianę. Mógł robić to dalej, dając mi tym samym szanse na spokojne odejście.

- Proszę, nie zostawiaj mnie - błagał. Zapał mnie za dłoń, ale ją wyrwałam.

- Nie dotykaj mnie - syknęłam - Mam tylko jedno pytanie. Odpowiesz na nie?

- Co tylko ze chcesz - cały czas patrzył na moja buzię, próbując złapać mój wzrok, ale ja nie miałam zamiaru już nigdy więcej patrzeć na jego twarz.

Changes ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz