Rozdział 15

2.1K 140 22
                                    

Przekroczyłam próg domu, a zaraz za mną Harry z nosidełkiem w ręce. Jak dobrze jest być znowu w domu. Mimo, że w szpitalu leżałam trzy dni, to i tak ich nienawidzę, dlatego byłam taka szczęśliwa będąc tu z powrotem. Hannah w drodze powrotnej zasnęła, dlatego postanowiłam zanieść ją na górę.

- Daj zaniosę ją na górę - powiedziałam wyciągając rękę w stronę nosidełka.

- Ja to zrobię, ty idź się połóż, na pewno jesteś zmęczona.

- Nie jestem zmęczona - zaprzeczyłam, ale Harry i tak chwilę później zniknął na górze z Hanną i torba z moimi rzeczami.

Zdjęłam buty, płaszcz i poszłam do salonu. Gdy siadałam na kanapę zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na ekran. Numer nieznany, z lekkim wahaniem przeciągnęłam palcem po ekranie.

- Halo?

- Dakota? Cieszę się, że cię słyszę? - o nie... Znowu się zaczyna. Wstałam z kanapy i poszłam do łazienki.

- Nie mogę się z tobą kontaktować - wyszeptałam, ponieważ bałam się, że Harry może mnie usłyszeć.

- Chcę się tylko dowiedzieć, jak się czujesz i co z dzieckiem.

- Dakota? - usłyszałam głos Harry'ego.

- Jestem w łazience, zaraz wyjdę - krzyknęłam.

- Musisz się przed nim tłumaczyć? - usłyszałam w słuchawce.

- Nie, po prostu się o mnie martwi. Czuję się dobrze, z dzieckiem też wszystko w porządku.

- Ciesze się.

- Jeremy, nie dzwoń do mnie więcej - powiedziałam i zakończyłam połączenie. Schowałam telefon do jeansów i spuściłam wodę, aby szatyn nie zaczął czegoś podejrzewać.

Poszłam z powrotem do salonu i usiadłam na kanapie. Harry objął mnie ramieniem, a ja w tuliłam się w niego.

- Może jesteś głodna? - zapytał. Ta jego nadopiekuńczość trochę mnie bawiła.

- Nie, ale dzięki, że pytasz i nie musisz się tak o mnie martwić.

- Bardzo cię kocham - powiedział, składając pocałunek na moim czole.

- Ja ciebie też.

*** Dwa tygodnie później***

Zszedłem na dół do kuchni, a przy wyspie, Dakota robiła śniadanie, po chwili przed moimi oczami pojawił się talerz z bekonem, jajkiem i jeszcze ciepłą bułeczką.

- Smacznego.

- Dziękuję - uśmiechnąłem się w jej stronę i zabrałem się za jedzenie.

- Harry, Hannah jest dzisiaj jakaś markotna. Nie mogę iść z tobą na ten bankiet - powiedziała.

- Może zadzwonić po lekarza? - zapytałem zmartwiony. Może to coś poważnego? Nigdy nic nie wiadomo, poza tym przezorny zawsze ubezpieczony.

- Nie, to na pewno nic poważnego.

- Okej - westchnąłem - zostałbym z tobą w domu, ale to naprawdę ważny bankiet.

- Rozumiem. Po pracy wrócisz jeszcze do domu, czy od razu pojedziesz na przyjęcie?

- Wrócę do domu, muszę się przebrać - pokiwała głową i w tym samym czasie usłyszeliśmy płacz dziecka.

- Obowiązki wzywają. Miłego dnia - pocałowała mnie w usta i wyszła z pomieszczenia.

Dokończyłem śniadanie i wyszedłem na dwór. Wsiadłem do samochodu, odpaliłem go i ruszyłem do firmy.

Dzień minął dosyć szybko i nim się obejrzałem, wybiła 3 PM. Zebrałem papiery z blatu i wyszedłem ze swojego biura.

- Do zobaczenia na bankiecie - pożegnałem się z Kylie.

- Do zobaczenia Harry - uśmiechnęła się do mnie.

Wszedłem do swojej windy i wcisnąłem odpowiedni przycisk. Po kilku chwilach byłem w podziemiach, wyszedłem z blaszanej puszki. Otworzyłem swój samochód i wsiadłem do niego. Odpaliłem go i ruszyłem do domu. Do żony i dziecka. Myślałem, że nigdy nie będę mógł tego powiedzieć, ale mogę i dzięki temu, jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Wolałem zostać z nimi w domu, a nie iść na ten głupi bankiet. Niestety muszę.

Po kilku minutach byłem na miejscu. Opuściłem pojazd i wszedłem do domu.

- Już jestem - krzyknąłem.

Po chwili przede mną pojawiła się Dakota z Hanną. Podszedłem do nich i ucałowałem rączkę dziewczynki.

- Cześć - pocałowałem brunetkę - I co z nią?

- Wszystko okej, już nie płacze tak często i zjadła ładnie obiad, prawda malutka?

- Daj mi ja - wyciągnąłem ręce w kierunku Hanny, a Dakota mi ją podała.

- Ładnie razem wyglądacie - powiedziała brunetka - O której masz ten bankiet?

- O 5 PM - poinformowałem ją, na co pokiwała głową.

- Przygotowałam ci garnitur, wisi w garderobie. Będziesz jadł obiad? - zapytała, a ja w między czasie zdjąłem buty i płaszcz, uważając na dziecko.

W odpowiedzi pokiwałem głową i skierowałem się do kuchni.

- Pójdę się ubrać dochodzi 4 PM - powiedziałem i oddałem jej Hannę.

***

Cztery godziny siedzę przy tym stole i się nudzę. Załatwiłem już wszystkie sprawy, ale że to ja jestem organizatorem, muszę zostać do końca, czyli jeszcze z jakąś godzinę. Wyjąłem telefon i napisałem esemesa do Dakoty.

Wszystko w porządku? Co robisz?

Po kilku chwilach dostałem odpowiedź.

Tak, wszystko okej :). Uśpiłam Hannę i czytam książkę. Tęsknie <3

Uśmiechnąłem się na jego treść.

Ja też za tobą tęsknie. Postaram się wrócić jak najszybciej.

Do końca przyjęcia wymienialiśmy się wiadomościami, dzięki czemu czas płynął szybciej i nim się obejrzałem wychodziłem już z sali.

- Harry - usłyszałem wołanie za sobą, dlatego się odwróciłem. Zobaczyłem Kylie, która szła w moja stronę.

- Mógłbyś mnie podwieźć do domu? - zapytała.

- Jasne, wsiadaj - powiedziałem i po chwili oboje siedzieliśmy w aucie. Blondynka powiedziała mi swój adres i tam się skierowałem.

- Wejdziesz na górę? Mam kilka dokumentów dla ciebie - poinformowała mnie.

- Jasne, ale nie na długo, Dakota na mnie czeka - powiedziałem i wyszliśmy z auta. Może mi się zdawało, ale na imię mojej ukochanej lekko się skrzywiła.

Weszliśmy do bloku, na drugie piętro i gdy doszliśmy do odpowiednich drzwi, Kylie wyjęła z torebki klucz i otworzyła mieszkanie.

Kilka minut później siedzieliśmy na kanapach przy stoliku. Dziewczyna przyniosła dwa kieliszki i wino.

- Nie piję, zaraz będę wracać.

- Jedna lampka ci nie zaszkodzi - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie. Okej, to zaczynało się robić dziwne, ale musieliśmy omówić. Inaczej już dawno by mnie tu nie było.

Nie wiem ile czasu minęło, ale butelka była już pusta.

- Będę już się zbierał - próbowałem wstać z kanapy, ale byłem tak pijany, że nie dałem rady i ponowie upadłem na sofę. Kylie podeszła do mnie i usiadła na moich kolanach.

- Co ty robisz? - wybełkotałem - naprawdę muszę już..

- Cii - położyła palec na moich ustach.

Objęła moją twarz dłońmi, po czym wpiła się w moje wargi. Próbowałem ją odepchnąć, ale byłem zbyt pijany. Zaczęła rozpinać moja koszulę i później już nie protestowałem...

Changes ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz