Rozdział 23 - Rodzina? Nie, Dziękuję

206 19 0
                                    

-Czy nie uważasz, że odrobinkę przesadziłeś? - zapytała Minerwa, kiedy już wrócili do Snape Manor. Opowiedzieli wszystko Harremu, który zaczął się śmiać, a potem przeprosił i udał się do swojego pokoju. Siedziała, w fotelu naprzeciw Severusa.
-A, ty uważasz, że przesadziłem? - odpowiedział pytaniem Mistrz Eliksirów.
-Z tym nożem i groźbami, tak. Skąd ty właściwie wytrzasnąłeś nóż. - zdziwiła się kobieta.
-Po pierwsze, to nie żaden nóż tylko sztylet. Po drugie, groźby jej się należały, a po trzecie, inaczej by nas miała gdzieś, a tak, jest szansa że rzeczywiście coś zrobi. - powiedział Severus.
-A jeśli nie zrobi? - zapytała.
Jednak, nie otrzymała żadnej odpowiedzi.
-Severus! Mówię do ciebie, ty stary nietoperzu! - krzyknęła i walnęła go w ramię.
-Ała! Kobieto za co to?! - odskoczył jak oparzony.
-Za to, że mnie nie słuchasz. Chyba jej nie zabijesz, prawda? - zapytała z obawą.
-Przecież znasz odpowiedź, to po co pytasz? - zakpił nauczyciel.
-Sev!
-Jeśli nie zrobi tego co powiedziałem to nie widzę powodu by jej nie zabić. - odparł spokojnie mężczyzna.
-Severusie Tobiaszu Snape! - krzyknęła z oburzeniem.
-Sama przyznaj, więcej by było pożytku, gdyby jej nie było.
-Oh, dobrze. Ale, mimo to prosiłabym cię żebyś...
-Nie zabiję jej. - przerwał czarnowłosy kobiecie.
-I to chciałam usłyszeć. - powiedziała.
Severus jedynie przekręcił oczami. Porozmawiali jeszcze chwilę po czym Minerwa zostawiła Severusa samego. Zjadł z Harrym obiad, a później udali się na spacer. Nauczyciel musiał w końcu wyznać chłopakowi, że ten miał rodzinę, która żyła. Spodziewał się różnej reakcji. Od krzyków i złości po smutek. Ale, z całą pewnością nie spodziewał się takiej:
-Aha. No, to wspaniale. - powiedział takim głosem jakby go to specjalnie nie obchodziło.
Severus musiał zamrugać parę razy. Takiej reakcji na pewno się nie spodziewał.
-To jest twoja jedyna reakcja? - zapytał z zdziwieniem.
-W sensie? - zapytał równie zdziwiony czarodziej.
-Właśnie się dowiedziałeś, że masz rodzinę.
-No, przecież mam rodzinę. Ty, Corban, Marcus, Avery, Mulciber i Berdoskowie.
-Ale, nie jesteśmy biologicznie krewnymi twoimi.
-Masz rację. Jesteście dużo ważniejsi, wy mnie wychowaliście.
-Ale, to nie to samo. Nie cieszysz się, że masz rodzinę? Prawdziwą?
-Wiesz, to całkiem cudownie, że jest ktoś jeszcze z świata żywych z mojej rodziny.
-Ale?
-Co to dla mnie zmienia? - zapytał Wybraniec.
-Chciałbyś się dowiedzieć o tym wcześniej. - stwierdził Mistrz Eliksirów.
-To i tak by nic nie zmieniło. - powiedział po chwili zastanowienia.
Szli ścieżką, która prowadziła do nie wielkiego lasu. Uwielbiali po nim spacerować. Był przepiękny. Z jednej strony płynął powoli mały strumyk. Ptaki pięknie śpiewały, coś co tylko one mogły zrozumieć.
-Nie zrozum mnie źle. To, przyjemne uczucie, że gdzieś tam mam rodzinę, kogoś kto jest z mną spokrewniony. Ale, to teraz nic już dla mnie nie zmienia. A, gdyby miało zmienić wieki temu...Cóż, ujmę to tak. Mimo, wszystko. Mimo tego całego gówna, które mnie spotkało, nie zamieniłbym swojego życia na żadne inne. Nie wyobrażam sobie, żeby moje życie miało wyglądać choć trochę inaczej. Ty mnie uratowałeś i wychowałeś. Nie chcę nawet wyobrażać sobie co by się stało gdybyś wtedy podjął inną decyzję. - tłumaczył Gryfon.
-Inną decyzję? - zdziwił się mężczyzna.
-Wtedy, kiedy zobaczyłeś mnie leżącego na podłodze. Mogłeś uzdrowić i zostawić. Ale, ty zdecydowałeś. Zabrałeś mnie do domu, uzdrowiłeś, zająłeś się mną. Dzieckiem, którego mogłeś spokojnie nienawidzić, bo miałeś dobre powody. - powiedział Harry, a kiedy skończył spojrzał na nauczyciela i odkrył, że temu łzy lecą po policzkach.
-Sev? Ty płaczesz? - sapnął z zdziwieniem.
Mężczyzna w pierwszej chwili nie odpowiedział. Zamiast tego przytulił chłopaka i po 10 minutach wypuścił.
-Moja matka, umarła mi na rękach. Potem, w Dolinie Godryka trzymałem twoją matkę, kiedy już nie żyła. Uważałem, że wszystko, czego tylko dotknę rozpada się, a wszyscy którzy byli dla mnie ważni, umierali na moich rękach. Kiedy, kiedy cię znalazłem w tym pomieszczeniu, sprawdziłem ci puls, byłeś ledwie żywy. Trzymałem cię w ramionach, kiedy przestałeś oddychać. Próbowałem przywrócić ci funkcje życiowe modląc się do wszystkich bóstw w wszechświecie. - mówił nauczyciel przymykając oczy, widząc tę scenę przed swoimi oczami.

WSPOMNIENIE

Naczelny Postrach Hogwartu klęczał w kałuży krwi, w bardzo małym, ciasnym, ciemnym pomieszczeniu. W jego ramionach leżał mały chłopiec. Miał 7 lat. Był straszliwie chudy, cały zakrwawiony. Na twarzy miał niezliczoną ilość siniaków. Na ręce i z lewego boku leciała krew. Nadgarstek miał złamany, podobnie jak lewą rękę. Był brudny, a cały pot mieszał się z krwią. Włosy na czole były przyklejone przez czerwoną, zeschniętą krew do skóry. Na szyi miał ślady, jakby ktoś przypiął mu kolczastą obrożę, a na rękach czerwone ślady, pręgi jakby ktoś go mocno w tych miejscach związał. Mężczyzna sprawdził puls dziecka. Był, bardzo słaby, wręcz ledwie wyczuwalny, ale był. Kiedy miał już się podnosić z chłopcem, ten przestał oddychać.
-Nie! Nie! Nie, nie, nie. Błagam, nie! Oddychaj, błagam cię, dziecko musisz oddychać! - krzyczał przerażony nauczyciel. Rzucał wszystkie zaklęcia jakie znał, by przywrócić chłopcu oddech. Błagał Merlina i wszystkie bóstwa by nie było za późno. Kiedy, już płakał i na zmianę przeklinał i sądził, że już dziecko zmarło, ten zaczął oddychać.
-Tak, dobrze. Oddychaj, powoli. - powiedział, po czym owinął dziecko w koc, który wyczarował, po czym mając go na rękach wrócił do swojego domu. Kiedy dotarł, położył 7 latka na kanapie w salonie i zaczął uzdrawiać, w międzyczasie wysłał patronusem wiadomość do Marcusa. Drugi mężczyzna szybko przybył i pomógł opatrzeć dziecko. Później, kiedy Severus niósł małego Harrego do jego nowego pokoju, przygotowanego przez skrzata, ten uchylił powieki i drgnął z strachu widząc obcego mężczyznę. Chciał uciec, ale był zbyt słaby, więc jęknął tylko z bólu.
-Cśśś, już dobrze. Jesteś bezpieczny. Śpij. - powiedział do chłopca, układając go w łóżku.


KONIEC WSPOMNIENIA

Severus otworzył oczy. Harry natomiast pokiwał głową. Rozumiał mężczyznę, słyszał te historię wiele razy, była straszna.
-Właśnie, nikt mnie stamtąd nie zabrał, nikt nie interesował się mną. Nikt prócz ciebie i dlatego to, że mam rodzinę biologiczną, niespecjalnie mnie interesuje.
-Twoi krewni bardzo chcą cię poznać. Będą na procesie.
-Dobrze. Czyli będzie okazja by się poznać. - powiedział jedynie. 

Harry Potter Jako Król NekromantówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz