Rozdział 4- Rozmowa

600 26 2
                                    

Gdy Harry skończył opowiadać historię, patrzył na swoich przyjaciół. Oboje mieli na twarzach wypisany głęboki szok. Hermiona chciała coś powiedzieć, otworzyła usta po czym je natychmiast zamknęła. I tak parę razy. Wyglądała jak ryba wyciągnięta z wody. Ron natomiast nie wyglądał dużo lepiej. Minęło parę minut nim ktoś się odezwał. Po długiej ciszy, w końcu odezwał się pierwszy Ron.
-Stary, czemu nam nie powiedziałeś? Może moglibyśmy ci wtedy jakoś pomóc? - Ron próbował jak najlepiej zrozumieć kumpla.
-Przepraszam że wam nie powiedziałem, ale tak jak mówiłem. O tym wiedzieli tylko Snape i McGonagall. Wynikało to też z bezpieczeństwa. Gdyby się wydało, nie wiadomo co by zrobił Voldemort. Już i tak Snape był w gigantycznym niebezpieczeństwie. Gdyby tylko wiedział, że jego sługa, którego uważał za najbardziej lojalnego, opiekuję się Chłopcem-Który-Przeżył, wtedy dopiero by było. Natomiast Dumbledore o niczym nie wiedział dla mojego bezpieczeństwa. Gdybym po takiej akcji wrócił, to bym na pewno nie przeżył. 
- Ale przecież, skoro Dumbledore o niczym nie miał pojęcia, to jakim cudem co roku, wysyłał zakon po ciebie? Przecież cię pilnowali. Twoje wujostwo odbierało cię z Kings Cross - Oczywiście Hermiona od razu wyłapała jakiekolwiek luki.
-Snape mnie odstawiał tydzień przed końcem wakacji, grożąc im, że jeśli mi włos z głowy spadnie to ich zabije,  oni odbierali mnie z pociągu, a potem za każdym razem po przejechaniu paru kilometrów, odstawiali na ulicy i wieczorem wracałem z Snapem do Snape Manor. Za każdym gdy miałem gdzieś się pojawić odstawiał mnie tydzień wcześniej.
-Wow, i że nikt nie zauważył, niesamowite- Ron nie mógł uwierzyć.
-Zaraz. Czyli ty masz pokój tu, w Hogwarcie i w Leron?
-Tak,Ron.
-Ale czad.- Ron zaczął się zachwycać. Natomiast Hermiona tylko wywracała oczami, widząc zachowanie rudzielca.
-A Draco Malfoy, jak to się stało że się przyjaźnicie?- Spytała Hermiona.
-Snape jest jego wujkiem, więc Draco wpadał co jakiś czas, i okazało się że jest na prawdę spoko jak jest bez swojej obstawy. Więc dałem mu szanse i tak się zaprzyjaźniliśmy. Później przyprowadził parę osób z Slytherinu i tak wyszło.
-Czyli wszyscy się przyjaźnicie, i przez ten czas udawaliście? Czyli te wszystkie szlabany od Snape, kiedy to przypadkiem go spotykałeś na korytarzu były kłamstwem? -Pytała dalej Hermiona.
-Tak, przykro mi że tak się stało. Te regularne szlabany wynikały z tego że miałem raz w tygodniu wizytę u psychoterapeuty. Snape mnie tam zabrał. - To był moment w którym Ron i Hermiona spojrzeli na Harrego dziwnym spojrzeniem, po czym w tej samej chwili odparli.
-Psychoterapeuty?- Zapytali ze zdziwieniem
-Wiecie co to jest? Tak?
-Wiemy, tylko, czemu tak chodziłeś?- Zapytała zdziwiona.
-Hermiona, myślisz że nigdy nie potrzebowałem pomocy? Po tym wszystkim? Gdy Snape mnie znalazł i obudziłem się w jego domu, byłem w złym stanie. On praktycznie nie wychodził z domu, a kiedy już musiał wyjść, prosił McGonagall by ze mną posiedziała.- Mówiąc to, zdjął z siebie zaklęcie dzięki któremu mógł ukryć blizny na rękach, odsunął rękaw i pokazał im blizny po cięciu. 
-Nie chciałem żyć. Chciałem umrzeć. Wiele razy Snape siedział ze mną póki nie zasnąłem, bał się że jeśli mnie zostawi choćby na chwilę to coś sobie zrobię. Gdy wychodził i nie było go dłużej ciąłem się. Nie wiedział jak mi pomóc. Marcus uprzedzał go że tak może być. Więc znalazł dla mnie mugolskiego Terapeutę. I raz w tygodniu zaprowadzał do niego a sam siedział na korytarzu przez godzinę. I później wracaliśmy razem do Hogwartu. Terapeuta też rozmawiał z nim, jak może mi pomóc. - Zakończył opowiadać Harry.
-Przykro nam- Odpowiedział Ron. Oboje nie wiedzieli co powiedzieć.
-A co z Dursleyami? Była sprawa jakaś? 
-Nie, dopiero będzie. Ale dopiero gdy będzie inny Minister Magii.
-Chcesz pozbyć się Ministra? -Zdziwił się Ron
-Hm...Pomóc mu, zrozumieć że się na Ministra nie nadaje. Ma coraz to gorsze pomysły.
-Jest gorszy niż Knot, to prawda.- Przytaknęła Hermiona.
-Nie chodzi nawet o to czy gorszy, czy lepszy. Knot był błaznem. Ale on był śmiesznym błaznem. Natomiast Rufus jest groźnym błaznem.
-Ale jak chcesz to zrobić?
-A kto mówił że ja? Ojciec Dracona ma to załatwić.
-Malfoyowie są teraz po naszej stronie?- Spytał Rudzielec
-Tak, Ron. Oni nigdy nie chcieli się przyłączyć do Toma, podobnie jak większa część.
-Ale są tacy co dalej będą stanowili zagrożenie.
-Hermiono, zawsze ktoś będzie.
-A masz propozycję nowego Ministra?- Zapytał Ron
-Tak, Kingsley Shacklebolt, już z nim nawet wstępnie rozmawiałem.
-O dobry pomysł.
-Idziemy.- Odezwała się Hermiona.
-Dokąd?
-Jak to dokąd, pomóc wszystkim na dziedzińcu.
Z tymi słowami trójka przyjaciół, udała się na dziedziniec.

Harry Potter Jako Król NekromantówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz