Rozdział 20 - Wizyta w celi

250 15 4
                                    

Ten dzień zaczął się bardzo dziwnie. Z samego rana  Amelia Bones skontaktowała się z Severusem przez sieć Fiuu.
-Witaj, Severusie. Miałabym do ciebie sprawę. Chodzi o Petunię.
-Jakiś problem?
-W pewnym sensie. Chodzi o parę rzeczy. Czy mogę przyjść?
-Oczywiście, zapraszam. - powiedział nauczyciel po czym odsunął się robiąc miejsce dla kobiety.
-No, od razu lepiej. - powiedziała kiedy tylko przeszła przez kominek.
-To co to za problem?
-Więc tak, po kolei. Rozmawiałam z Ministrem i kilkoma innymi osobami. W tym z Marcusem i tym mugolem który jest terapeutą... e....pan... jak mu tam... - próbowała sobie przypomnieć nazwisko, Amelia.
-Erwin Keing. - powiedział Severus.
- A, tak właśnie. Więc, rozmawiałam z Ministrem, Marcusem i panem Keingiem. To co zrobili ci ludzie jest niewybaczalne, ale Kingsley chciałby zrozumieć powody dla których Petunia się zachowała w ten sposób. Co, więcej, z całą pewnością na sprawie zostanie zapytana o to i Kingsley ma zamiar nie zakończyć sprawy póki nie usłyszy tego z ust tej kobiety. Chodzi też o to że mamy pewien problem z ich synem, Dudleyem. On nie jest jeszcze pełnoletni, więc kiedy proces się skończy i Dursleyowie dostaną swoje wyroki będzie musiał pójść do sierocińca. Zostało mu pół roku do pełnoletności, pan Keing rozmawiał z nim i uważa że to go jeszcze bardziej popsuje. Do tego Dudley wyznał mu że jego ojciec zaczął bić odkąd Harry z nimi nie mieszka. Dzieciak z własnej woli chcę zeznawać przeciwko rodzicom. - opowiedziała kobieta.
-I co chcecie zrobić z tym dzieciakiem?
-Czy wiedziałeś że Harry ma prócz Dursleyów dalekich krewnych? 
-Słucham? - zapytał będąc lekko w szoku.
-Czy wiedziałeś o tym że Lily i Petunia miały siostrę przyrodnią? - zapytała. Severus musiał się przez chwilę skupić i dobrze zastanowić. Pamiętał że poznał Petunię ale nie kojarzył nikogo innego. Dopiero po dłużej chwili zastanawiania się, przypomniał sobie. Kiedyś Lily mu wyznała że prócz Petunii ma drugą siostrę, ale nie wolno mu było o niej mówić, ponieważ matka im zabraniała ponieważ tamta dziewczynka pochodziła od innego ojca. Nazywała się Azolia Evans. Mieszkała na Islandii z swoim ojcem, przez co Severus nie miał okazji jej poznać. Bardzo rzadko przyjeżdżała do matki.
-Tak, jak teraz o tym wspomniałaś, rzeczywiście kojarzę. Azolia Evans. Była przyrodnią siostrą Lily i Petunii. Całkiem mi to wyleciało z głowy, bo nigdy jej nawet nie widziałem. Lily mi raz wspomniała o niej. 
-Wyszła za mąż za Kylana Sow, nazywa się teraz Azolia Sow. Rozmawiałam z nią odnośnie Dudleya. Opowiedziałam jej całą historię, była przerażona. W połowie rozmowy przerwała i poprosiła żebym skontaktowała się z nią na dzień następny. Po jej głosie, zgaduję że strasznie płakała. Zapytała czy może przyjść na proces pomimo że nie była świadkiem żadnych wydarzeń. Powiedziałam jej że tak, że może przyjść jako że jest członkiem rodziny. Umówiłam się też z nią że przyjdzie około dwie godziny przed procesem i złoży zeznania. To że Petunia tak ją odsyłała z kwitkiem też działa na jej nie korzyść. Pytała o Harrego. Chciałaby go w końcu zobaczyć. Widziałam że pan Keing był dosyć sceptycznie nastawiony do tego. Ale, jakby zostawiam wam tę sprawę.  Ma przyjść z mężem na proces. Jej mąż jest czarodziejem a ona, mugolką. Mają też syna, ma 5 lat. 
-Pan Keing był dosyć sceptycznie nastawiony bo wie że Harry ma złe doświadczenia jeśli chodzi o kontakty z ludźmi z kręgu rodzinnego. A o co chodzi z tą Petunią? Co ja mam z tym wspólnego? - zapytał nauczyciel.
-Pomyśleliśmy sobie...że może ty mógłbyś jej wbić do głowy, że to co zrobiła jest paskudne i okropne oraz nie wybaczalne. Karanie nie ma sensu jeśli ona nie zrozumie. 
-I ja mam jej to wbić to jej pustego łba? - zdziwił się czarnowłosy mężczyzna.
-Możesz spróbować, co ci szkodzi. Marcus mówił że miałeś ochotę zamordować tych mugoli, więc możesz wykrzyczeć tej kobiecie wszystko a może coś do niej dotrze. Już wszyscy próbowali, ale ta kobieta jest jak ściana, słowa się od niej odbijają.
-Tak, to jest Petunia. Pusta jak ściana. - zaśmiał się były ślizgon.
-Czyli, zgadzasz się?
-Tak, to może być.... ciekawe spotkanie, biorąc pod uwagę fakt że Petunia jest taka płytka że nawet kałuża przy niej jest oceanem.
-O której możesz przyjść?
-Za 15 minut. Aczkolwiek mam nadzieję że rozumiemy się że jestem ostatnią osobą która powinna prawić o moralności komukolwiek.
-Akurat, myślę że jeśli o nią chodzi to masz najwięcej do powiedzenia. Pozwolisz że zaczekam tu na ciebie?
-Tak, pewnie. Pójdę tylko powiedzieć Harremu że wychodzę.
-Marcus wspomniał że jest chory.
-Tak, zapalenie płuc i przygoda z krwawym piórem. Właściwie to będę miał do ciebie sprawę ale to potem. Zaraz wrócę. - powiedział i poszedł do pokoju Harrego. Otworzył drzwi i wszedł. Chłopak siedział w łóżku, przykryty kołdrą a na kolanach miał swojego laptopa. Oglądał jakiś film, a kiedy zobaczył że nauczyciel wszedł zastopował. Minęło parę dni od powrotu z św. Munga i Harry czuł się znacznie lepiej. Mimo to wciąż był bardzo osłabiony. Jeden cały dzień spędził w łazience, wymiotując i pozbywając się w ten sposób trucizny z organizmu.
-Cześć, jak się czujesz? - zapytał Mistrz Eliksirów siadając obok na łóżku czarodzieja.
-Cześć, dużo lepiej, ale jest mi słabo i co jakiś czas kręci mi się w głowie. - powiedział, a Severus od razu przyłożył swoją dłoń do czoła Wybrańca.
-To dobrze że już się lepiej czujesz. Muszę wyjść na trochę. Nie wiem ile mi to zajmie. Czy możesz zostać sam? Czy poprosić kogoś by z tobą został?
-Nie, poradzę sobie. I tak będę leżał i oglądał film.
-Co oglądasz? - zainteresował się Severus.
-Koszmar z Ulicy Wiązów. - odpowiedział, po czym zapytał. - a dokąd idziesz?
Severus przez chwilę uważnie obserwował swojego podopiecznego, doskonale wiedział że to się mu nie spodoba, ale nie będzie go okłamywał.
-Idę spotkać się z twoją ciotką.
-Co? - zapytał kompletnie przerażony młodzieniec. Zaczął szybciej oddychać i patrzył błagalnym spojrzeniem na mężczyznę.
-Spokojnie. Oddychaj bo zaczniesz się dusić. - powiedział nauczyciel kładąc ręce na ramionach ucznia.
-Proszę, nie idź. Nie chcę żeby coś ci się stało.
-Harry, nic mi się nie stanie. Twoja ciotka jest ostatnią osobą która byłaby w stanie coś mi zrobić. Siedzi w Azkabanie w celi. Dookoła są aurorzy więc nic mi się nie stanie.
-A jeśli ciebie wsadzą?
-Nikt mnie nigdzie nie wsadzi. Kingsley wszystko wszystkim wyjaśnił. Wrócę do ciebie za parę jakieś dwie godziny i zjemy razem obiad, dobrze?
-Obiecujesz?
-Tak, obiecuję. - powiedział Severus uroczyście twardym głosem. Harry nie wyglądał na przekonanego, ale mimo to po chwili powiedział :
-Dobrze. W takim razie będę czekał.
-Na pewno nie chcesz żeby ktoś z tobą został?
-Nie. Jak już mówiłem chcę dokończyć film. - odpowiedział Gryfon lekko się uśmiechając.
-Dobrze, gdyby coś się stało lub gdybyś się gorzej poczuł zafiukaj do Berdosków, tak?
-Tak, zrobię. - obiecał czarodziej.
-Co to za film tak cię wciągnął? - zapytał Severus wstając.
-Koszmar z Ulicy Wiązów.
-To jakiś horror?
-Thriller. Na ulicy stoi opuszczony dom i małżeństwo się wprowadza do niego i okazuje się że tam straszy i oni co noc mają koszmary z swojego dzieciństwa i próbują dojść dlaczego tak jest.
-Czy nie wolałbyś obejrzeć jakiejś komedii?
-A, to też mam w planach. Skoro już leżę to sobie pooglądam trochę filmów. Może, chciałbyś coś obejrzeć z mną wieczorem? - zapytał nieśmiało Harry. Severus Snape nie był typem człowieka uwielbiającego mugolskie filmy, ale czasami siadali razem w salonie i oglądali, od czasu do czasu nauczyciel zabierał Harrego do kina.
-Czemu nie. Teraz muszę iść, wrócę niedługo. A, ty pamiętaj.
-Tak, wiem. Jeśli poczuję się gorzej mam poinformować naszych sąsiadów. Nie martw się, nic mi nie będzie.
-Dobrze. Będę niedługo, pa. - powiedział po czym wyszedł z pokoju i wrócił na dół do salonu gdzie czekała Amelia Bones. Wspólnie przenieśli się od razu do Azkabanu. Kobieta wytłumaczyła wszystko tamtejszym aurorom a następnie zaprowadziła Severusa przez korytarz i zostawiła w jednym pomieszczeniu które było przeznaczone dla aurorów żeby mogli odpocząć którzy pilnowali więźniów, życzyła mężczyźnie powodzenia i poszła w drogę powrotną. Auror który siedział w pomieszczeniu wstał i przywitał się z Mistrzem Eliksirów.
-Dzień Dobry, panie Snape. Zapraszam za mną. - powiedział brunet idąc w stronę drugich drzwi. Severus poszedł za nim przez kolejny długi, ciemny korytarz.
-Ten babsztyl....ekhem znaczy się pani Dursley jest w jednej celi, natomiast pan Dursley jest na drugim końcu korytarza w innej celi, musieliśmy go spiąć łańcuchami. - powiedział auror. Severusa uderzyła pewna myśl. Aurorzy, jeśli chodziło o kobiety zamężnę które były w Azkabanie, zazwyczaj zwracali się do nich po nazwisku panieńskim, jednak na Petunię mówili po nazwisku jej męża. Nauczyciel postanowił o to zapytać aurora, który zanim się odezwał odwrócił głowę w jego stronę i chwilę na niego patrzył po czym odpowiedział.
-Dla tej kobiety każde nazwisko będzie za dobre. A Evans w szczególności. Ona hańbi to nazwisko. W celi pod ścianą z lewej strony przygotowałem dla pana krzesło. - odpowiedział brunet po czym otworzył celę i wpuścił Severusa do środka. Kiedy były Ślizgon wszedł do środka, zamknął za nim celę i jeszcze powiedział głośno :
-Ej, Dursley! Masz gościa i radzę ci być miła! - po czym odwrócił się i usiadł na krześle obok celi.
Severus przyjrzał się celi. W każdej celi było łóżko drewniane, krzesło i stolik jak w średniowieczu, natomiast w tej celi nauczyciel dostrzegł że wszystkie te rzeczy były ale, były w strasznym stanie. Zniszczone. Wtedy Severus przypomniał sobie że kiedy wychodzili z pomieszczenia dla aurorów na początku korytarza, pod ścianą, stały takie same rzeczy, z tą różnicą że nie były tak bardzo zniszczone. Najwyraźniej aurorzy zdecydowali że nawet rzeczy w dobrym stanie z średniowiecza będą za dobre dla niej. Przyglądając się teraz tym rzeczą pomyślał że to bardzo dobrze że tak zrobili. Kiedy, pojawił się w komórce pod schodami, widok także był straszny. Ona też zapewniła dziecku stare, zniszczone rzeczy. Więc teraz dostała to samo. Mężczyzna skupił swój wzrok na kobiecie, która siedziała na łóżku tyłem do kraty przez którą wszedł nauczyciel. W odpowiedzi na słowa nauczyciela wstała i odwracając się powiedziała :
-Kogo tym razem przysłaliście do prawienia mi morałów? Może tego bachora? A może...- przerwała nagle widząc że przed nią stoi Severus.
-Snape? Jesteś chyba ostatnią osobą która powinna prawić innym o moralności. - powiedziała patrząc na Snape jak na wyjątkowo paskudnego robaka, którego chcę się zdeptać. Jednak, Mistrz Eliksirów nie był jej dłużny. Patrzył na Petunię w taki sposób że każdemu by zmiękły nogi i by uciekł gdzieś daleko. W tym pojedynku Severus z całą pewnością by wygrał. Gdyby jego wzrok mógł zabijać Petunia leżałaby martwa. Naczelny Postrach Hogwartu właśnie na nowo przypominał sobie wszystko co ci mugole zrobili małemu dziecku. W tamtym momencie miał ochotę rzucić się na siostrę Lily i gołymi rękami udusić, dokładnie tak jak przed laty. Wtedy, nie zrobił tego tylko i wyłącznie dlatego że na rękach miał małe, zakrwawione, ledwie oddychające dziecko, które natychmiast potrzebowało pomocy, a dziś z kolei nie zrobi tego ponieważ tuż obok byli aurorzy, a poza tym uduszenie to zbyt łagodna kara dla niej. Ona zasłużyła na karę gorszą niż śmierć. 
-Skąd pomysł że przyszedłem tu by prawić ci morały? - zapytał mężczyzna srogim głosem.
-A po co innego miałbyś tu przyjść. - odpowiedziała kobieta prychając. Usiadła ponownie na łóżku. Severus dostrzegł w kącie celi krzesło, przypomniał sobie że auror pilnujący celi mówił o nim, złapał je i przysunął bliżej łóżka kobiety i usiadł na nim. 
-Nie przyszedłem tu, prawić morałów. Chociaż, akurat w tym temacie miałbym jak najbardziej prawo. - powiedział krzyżując ręce na swojej piersi.
-W jakim znowu temacie? - zapytała coraz bardziej zirytowana Petunia.
-No jak to w jakim? W temacie zaniedbania dziecka własnej siostry.
-A, czyli przyszedłeś rozmawiać o tym pieprzonym bachorze. - powiedziała z obrzydzeniem kobieta.
-Ten, pieprzony bachor jest moim podopiecznym, synem mojej zmarłej przyjaciółki, twojej siostry. Więc, radzę ci uważać na słowa. - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-I co z tego że to syn mojej siostry? To dziwoląg tak samo jak ty! - wykrzyczała w twarz mężczyźnie.
-Jedynym dziwolągiem jakiego tu widzę to ty. Ty być może nie zdajesz sobie sprawy do czego doprowadziłaś. Gdybym tamtego dnia się nie zjawił, Harry by umarł w kałuży własnej krwi. Na pewno już ci powiedzieli nie jednokrotnie w jakim był stanie. 
-Nie obchodzi mnie ten bachor. Zasłużył sobie na to wszystko. Dziwaki nie zasługują na nic dobrego. Wielka szkoda że nie zdechł na tej cholernej podłodze. - mówiła z coraz większą pogardą.
-Nigdy nie zrozumiem jakim cudem do cholery ty i Lily to ta sama rodzina. Jesteś jej zupełnym przeciwieństwem. Gdzie, twoja cała miłość do siostry? Aż taka jesteś zazdrosna? Aż tak nienawidzisz faktu że ona była magicznie uzdolniona a ty nie?
-Jaka uzdolniona?! Była dziwadłem! Ona i ten jej mężulek. - krzyczała oburzona.
-Ani ona ani on nie byli dziwadłami!
-I ty go bronisz?! Czy czasami cię nie prześladował w tej waszej szkole?! A może już zapomniałeś?
-Doskonale pamiętam. Popełniał głupoty jak każdy. Nie mnie to oceniać. Nie był może dobrym człowiekiem. Ale, zrobił coś czego ty byś z całą pewnością nie zrobiła. Bronił swojej rodziny do ostatniego momentu. 
-I co z tego? Nie obronił swojej żony. Zginęła.
-Niewiele wcześniej wybłagałem Czarnego Pana żeby nie zabijał Lily. Kiedy stanął między dzieckiem a nią kazał jej się odsunąć to jej nie zabije. Ale, ona się nie odsunęła, ponieważ kochała całym sercem jedyne dziecko jakie miała. Oddała własne życie za życie syna. Jej śmierć poszłaby na marne przez ciebie i twojego mężusia, gdyby się wtedy tam wykrwawił. 
-I co? Warto było? Raczej nie
-Zrobiła to z miłości.
-Zrobiła to z głupoty. Była nie dość że dziwadłem to jeszcze była głupia. - powiedziała. Jak wiemy cierpliwość każdego człowieka ma pewne granice i kiedyś się kończy. W tym momencie, cierpliwość Severusa Snape się skończyła, co skutkowało tym co zrobił. Natychmiast zerwał się na równe nogi z szybkością błyskawicy chwycił Petunię za ubrania podnosząc ją i przypierając do ściany pod którą stało łóżko.
-Potwór, który zabił Lily miał więcej litości niż ty. Być może nigdy nie zrozumiesz jak wielką krzywdę zrobiłaś temu dziecku. Ty, pozwoliłaś nawet na to by twój mąż zgwałcił Harrego. - powiedział, patrząc jej głęboko w oczy. Następnie puścił ją i krzesło na którym siedział postawił w miejscu w którym było wcześniej. Mówił dalej :
-Pomyślałaś kiedyś co by było gdyby rolę się odwróciły? Gdybyś to ty i ten twój wielorybi mąż mielibyście jakiś wypadek i byście zginęli? I wasz syn by trafił pod opiekę do Potterów. Jak, sądzisz, co by zrobili Potterowie? Myślisz że zamknęli by go w komórce pod schodami bez jedzenia? Bili by go? Poniżali? Myślisz że James Potter zgwałciłby twojego synusia? Mogę powiedzieć wiele złego o tym człowieku ale, jedno jest pewne. Nie zgwałciłby nikogo. Zastanów się nad tym, dobrze ci radzę. - powiedział po czym za pomocą magii rzucił krzesłem w Petunię. Kobieta zdążyła się uchylić, a Severus wyszedł mówiąc tylko :
- Do zobaczenia na procesie.
Auror wypuścił go, zamknął za nim celę po czym odprowadził go do wyjścia żeby mógł wrócić do domu. Żegnając się z nim powiedział do nauczyciela :
-To było niesamowite. Szkoda że krzesło nie trafiło w nią. Należałoby się tej suce. Ekhem, przepraszam pani Dursley.
-Tak, chciałem trafić w ten jej pusty łeb. Do widzenia. - odpowiedział nauczyciel, po czym wrócił do domu.



Harry Potter Jako Król NekromantówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz