VI

378 30 2
                                    

Wszyscy byli oczarowani feniksem, który lekko szybował po niebie. Był pełen gracji i wdzięku. Kiedy usłyszał, jak dziewczyna wyjmuje z kieszeni przysmaki, od razu do niej podleciał i usiadł na jej ramieniu.

- Dotknij go - szepnęła do Ominisa, który niepewnie wyciągnął swoją dłoń.

Vivien przysunęła się bliżej niego, by jego palce powoli wtopiły się w pióra tego majestatycznego ptaka. Uśmiechał się lekko, jednocześnie mrużąc swoje oczy. Wiedział, że z ta dziewczyna nie jest zwyczajna. W końcu kto dołącza do Hogwartu na piątym roku? I decyduje się walczyć z tak niebezpiecznymi ludźmi jak Rookwood czy Ranrok? Była niesamowita, musiał to przyznać. Wszystko, co mówiła, trafiało wprost do jego serca. Dlatego nie potrafił się jej oprzeć. Od początku udowadniała, że potrafiła powiedzieć coś, czego w tym momencie potrzebował. I dopiero gdy znów usłyszał jej głos w pociągu, zdał sobie z tego sprawę. Wszystkie przytyki Sebastiana zaczęły nabierać sensu.

- Właśnie - zaczął, ciągle głaskając feniksa. - Zechcielibyście udać się w weekend do Hogsmeade?

- Ja z chęcią. Chciałbym zobaczyć pijaną Vivien - zaśmiał się Sebastian.

- Oh, przecież dobrze wiesz, że ja nie mogę pić - burknęła, spuszczając wzrok.

Zamyśliła się. Dlaczego nie mogła pić? Co ja teraz powstrzymywało? Z ojcem nie utrzymuje kontaktu, ma już szesnaście lat, więc to chyba odpowiedni wiek na spróbowanie, prawda? Naturalnie, nie zamierzała się przecież upić!

- Nie namawiaj jej, Sebastianie - Gaunt zmarszczył brwi, jednak podniósł je po chwili jak jego przyjaciel, gdy usłyszeli słowa ślizgonki.

- Właściwie, to... zmieniłam zdanie. Spróbuję.

Reszta tygodnia minęła im szybko. Dopiero co zaczęli lekcje, więc nie mieli parcia ze strony profesorów. Oprócz Vivien, która już czwartą godzinę siedziała w bibliotece przed pustym pergaminem. No i po co ona wybrała sobie Starożytne Runy na przedmiot? Miała nadzieję, że pomoże jej to jakoś lepiej zrozumieć Starożytną Magię, ale im dłużej spoglądała na ilustracje z książki, tym większą pustkę w głowie miała. Musiała napisać cały, ośmiostronnicowy esej na ich temat, a nawet nie wiedziała od czego zacząć. Wieczorem miała wyjść z przyjaciółmi do Hogsmeade, ale czuła, że spędzi w bibliotece o wiele więcej czasu niż powinna. Zrezygnowana wstała z nadzieją na znalezienie bardziej przydatnych ksiąg. Wertowała półki w poszukiwaniu czegoś, co by jej pomogło, kiedy zauważyła znajomą twarz.

Poppy również zauważyła Vivien. Nie miały okazji spotkać się od rozpoczęcia roku, toteż na obie twarze wstąpił szeroki uśmiech. Przytuliły się niemal natychmiast, po czym ruszyły do zajętego wcześniej przez ślizgonkę miejsca. Było ono w rogu, ukryte przed wścibskimi spojrzeniami innych uczniów. Od razu zaczęły szeptać o zwierzętach. Puchonka opowiadała, jak podczas wakacji jej babci udało się uratować zranionego jednorożca, który od tamtego czasu codziennie ich odwiedzał. Vivien rozpierała duma, gdy o tym słyszała, wszak sama wiedziała, jak lojalne może być stworzenie, któremu się pomogło. W pewnym momencie trajkotały tak szybko i tak głośno, że bibliotekarka bez słowa wyprosiła je z pomieszczenia. Nie przejęły się tym zbytnio. Korzystając z promieni słonecznych wyszły na Błonia. Usiadły tam pod jednym z drzew i kontynuowały swoją rozmowę.

- Oh, teraz zauważyłam, że nosisz męski mundurek - Puchonka zakryła usta w geście zdziwienia.

- Jest o wiele wygodniejszy, sama spróbuj - zachęcała ją czarnowłosa.

- Będę musiała, zdecydowanie.

Oj tak, Poppy Sweeting uważała swoją rówieśniczkę za kogoś wspaniałego. Nigdy nie widziała tak odważnej osoby jak ona. Razem pokonały niezliczoną ilość kłusowników, co było ich takim małym, wiążącym sekretem. Przez cały rok znajomości nauczyły się porozumiewać bez żadnych słów.

- Co tam, moje piękne panie?

Dziewczyny odwróciły się i zobaczyły rozpromienioną twarz Garretha. W ręku trzymał fiolkę, którą niebezpiecznie bujał. Przyjaciółki podniosły się i ostrożnie zaczęły się cofać.

- Nie podchodź z tym nawet - ślizgonka zmarszczyła brwi i wyciągnęła różdżkę przed siebie. - Kolejny raz nie damy się na to nabrać.

- Oj no weźcie, tym razem ulepszyłem formułę! - gryfon podniósł eliksir tak, że odbijały się w nim słoneczne promienie. - Obiecuję, że tym razem nic nie zaboli.

Obie wiedziały, że jego słowom nie można ufać. Raz zaproponował im eliksir na zmianę koloru oczu, która miała zniknąć w ciągu trzech godzin. Chciały spróbować, więc się zgodziły. Przez tydzień Vivien i Poppy wyglądały jak zaginione siostry Weasleya, bo oprócz koloru oczu, zmieniły im się też włosy.

- Garreth, ja naprawdę cię szanuję, ale musimy już iść - Poppy chwyciła czarnowłosą za rękę i pobiegła przed siebie.

- Baby - mruknął rudzielec i wywrócił oczami. - O, Amit, masz chwilę?!

Miłość jest ślepa [Ominis Gaunt x FemOC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz