VII

379 33 11
                                    

Sebastian był zirytowany i wkurzony jednocześnie. Głupi Prewett cały czas namawiał go do rozegrania kilku partii na Korcie Przywoływaczy. Żadne odmowy na niego nie działały. Wystarczyło, że został raz pokonany i przez cały ten czas chciał dogrywki. Sallow nie chciał marnować czasu na rzeczy, które tylko zmarnują jego czas, ale Leander nie znał słowa nie. Na szczęście w drodze do budynku zauważył Amita, który trzymał w dłoni jakąś dziwną fiolkę. Udało mu się go namówić, by pograł sobie z gryfonem. Czuł się z tym trochę źle, to prawda, jednakże dzięki temu miał pewność, że Prewett nie będzie zawracał mu głowy. Mała cena za dobre, kremowe piwo. 

Sebastian ruszył do swojego dormitorium. Niedługo był wieczór, więc powoli chciał się już na niego przyszykować. Uznał, że ubierze się wygodnie, w końcu i tak we wszystkim wyglądał dobrze. Świadczyła o tym cała masa fanfików na Wattpadzie, gdzie był numerem jeden.

Podszedł do łóżka, na którym znalazł małą kartkę papieru. Podniósł ją zaciekawiony i zaczął czytać treść.

Przekaż Ominisowi, że macie się ładnie ubrać. Chcę pić elegancko, a nie się schlać.

Buziaki, Vivien

- Ładnie? - oburzył się. - Ja zawsze się ładnie ubieram.

- Co się stało? - zapytał Ominis, który wszedł do pokoju.

- Viv zasugerowała, że nie ubieram się ładnie - mruknął oburzony.

- Bo pewnie wyglądasz jak sto nieszczęść.

- Na ciebie zawsze mogę liczyć - Sebastian wywrócił oczami.

Oboje zaczęli powoli się szykować. Nie wiedzieli, czego konkretnie oczekiwała od nich dziewczyna, ale postanowili się jako-tako postarać. Sallow bardzo dokładnie dobierał Ominisowi ubrania. Chciał, by wypadł o wiele lepiej niż on. Wolał jednak nie przesadzić, więc postawił na zwykłe, czarne, eleganckie spodnie i białą koszulę, do której dobrał ślizgoński krawat. Zajął się jeszcze butami i skarpetkami, co nie spodobało się Gauntowi. Spytał, czy bieliznę też dostanie dobraną. Zbyt przejęty tym całym przedsięwzięciem Sebastian nie wyczuł sarkazmu i zaczął grzebać w szafie przyjaciela. Po wszystkim spojrzał na najpiękniejsze dzieło jego życia. Ominis prezentował się wręcz wybornie. Zdecydowanie był drugim, najprzystojniejszym ślizgonem w dziejach, zaraz po Sebastianie Sallowie.

- Czy ja jestem przystojny? - zapytał nieśmiało blondyn, gdy wyszli do Pokoju Wspólnego.

- O tak, cholernie. Gdyby nie twoja ślepota, to już pewnie dawno bym się do ciebie zalecała - odparła Imelda, która akurat obok nich przechodziła.

- Nie słuchaj jej - warknął Sebastian, posyłając jej złowrogie spojrzenie. - Viv na pewno się spodobasz.

Spojrzał się na przyjaciela i zobaczył jego przygnębienie. Ominis wziął sobie słowa Reyes do serca.

- Ona ma rację, Sebastianie. Ta ułomność wszystko psuje - wyznał, zaciskając pięści. - Idźcie sami. Ja zostanę.

- O nie, nie ma mowy - Sallow złapał go za ramię. - Naprawdę myślisz, że Viv zwraca uwagę na tak przyziemne rzeczy?

Irytowało go, że ludzie sprowadzali ślepotę Ominisa do upośledzenia. Przecież sobie radził i to cudownie! Sebastian nie raz był pod wrażeniem tego, jak blondyn i jego różdżka wspaniale ze sobą współpracowali. Nigdy mu tego nie powiedział, ale podziwiał go. Ominis był w stanie zrobić wszystko sam i nie potrzebował niczyjej pomocy, ale przyjdzie taka Imelda i... szlag by to trafił.

- A kto nie zwraca? - głos Gaunta się załamał.

- Chociażby ja i Viv - odparł pewnie. - Zakładaj swój płaszcz i idziemy. Dzisiaj czeka nas cudowny wieczór.

We dwójkę stali przy wyjściu z Hogwartu. Niedługo później dołączyła do nich Vivien.

- Pomalowałaś się? - Sallow uniósł brew.

- Tylko pomadką. Poppy mi dała. Smak brzoskwiniowy. Niesamowita sprawa - zaczęła mówić tak, jakby to była najlepsza rzecz, którą kiedykolwiek dostała.

- Brzoskwiniowa? - powtórzył Ominis.

- Tak, chcesz spróbować? - odparła niemal natychmiast.

Chłopcy zesztywniali. Wiedzieli, że Vivien jest bezpośrednia, ale żeby aż tak? Sebastian wpatrywał się to w nią, to w Ominisa, a ten nerwowo przełknął ślinę. W końcu dziewczyna wyjęła z kieszeni pudełeczko, nałożyła trochę pomadki na palec, a potem posmarowała nią usta przyjaciela. Sallow parsknął na ten widok i złapał się za czoło.

- Czego innego ja się mogłem spodziewać - powiedział do siebie.

- Ale o co chodzi? - ślizgonka wyglądała na zbitą z tropu.

- O nic, Viv. O nic - Sebastian nadal nie mógł powstrzymać uśmiechu.

Trójką wyszli z Hogwartu i swoje wolne kroki skierowali w stronę Hogsmeade. Wszyscy trzymali się za dłonie i wesoło śpiewali Kociołek pełny gorącej miłości.

 

Miłość jest ślepa [Ominis Gaunt x FemOC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz