XXXI

279 23 4
                                    

Koniec roku to coś, na co z niecierpliwością czeka każdy uczeń, a także i nauczyciel. Wielka Sala przystrojona była najróżniejszymi dekoracjami, a stoły pełne jedzenia zachęcały do posiłku, jednakże wcześniej najbardziej szanowany dyrektor w historii Hogwartu musiał przedstawić swoją przemowę.

- On to chyba na kiblu pisał - mruknął Sebastian, słysząc zdania, które nie miały ani ładu, ani składu.

- I to dzisiaj rano - dodała Vivien, która opierała swój policzek o ramię Ominisa.

- Mimo tego uważam, że i tak ten koniec roku jest lepszy, niż poprzedni - blondyn się uśmiechnął.

Tamten rok był dla niego naprawdę bolesny. Czuł, że stracił przyjaciela, obiekt westchnień i całą młodzieńczą siłę, która w nim drzemała. Gdyby nie Sebastian, który wysyłał mu z co najmniej trzy sowy dziennie, to pewnie do tej pory siedziałby sam jak palec. A teraz? Miał wszystko, o czym kiedyś marzył i to nawet z takimi bonusami, jak odzyskanie wzroku i możliwość poznawania świata na nowo u boku osób, na których mu najbardziej zależy.

- ... Hufflepuff! - wykrzyczał niezadowolony Black.

- Chwila, co? Przecież my nabiliśmy przez ten czas tyle punktów, że powinniśmy wygrać! - Sebastian nie był zachwycony.

- Widocznie puchoni nabili więcej - Anne westchnęła, patrząc się na wiwatujących ludzi. - Ale no co, trzeba będzie pogratulować Poppy.

- Garreth już to robi - Vivien wskazała na nich palcem. Weasley właśnie trzymał puchonkę w powietrzu i obracał się z nią. - Nikt nie wiedział, że tak to się u nich potoczy - reszta jej przytaknęła.

Po skończonym posiłku każdy udał się do swojego dormitorium, by jeszcze raz przejrzeć spakowane rzeczy. Kiedy się upewnili, po odpowiednim pożegnaniu się z przyjaciółmi, czwórka ślizgonów dzięki bliźniakom deportowała się do domu Vivien, który został wcześniej przygotowany przez Kamyka do pomieszczenia w nim dodatkowej trójki. Rozpakowali się w swoich pokojach, po czym zeszli do salonu, by usiąść przed kominkiem i odpocząć.

- To jeszcze został jeden rok, nie? - Anne rozpuściła włosy i zmierzwiła je dłonią. - Co będziecie po nim robić?

- Zapewne poszukam pracy jako magizoolog - Vivien podrapała się po brodzie. - A może jako smokolog?

- Ja i Sebastian już o tym rozmawialiśmy i uważamy, że fajnie byłoby pracować w Departamencie Tajemnic - Ominis spojrzał na przyjaciela, na co ten przytaknął.

- Ewentualnie jako Aurorzy - dodał Sallow.

- Nudni jesteście - burknęła Vivien. - Siedzenie w zamkniętym biurze z masą papierów to wasze marzenie?

- A wolałabyś, żebyśmy wszyscy podróżowali po świecie i mierzyli się z często niebezpiecznymi, magicznymi stworzeniami? - Anne uniosła brew, a kiedy zobaczyła, jak przyjaciółka ochoczo kiwa głową, że tak, zaśmiała się krótko. - Pomyślę nad tym.

Kamyk przyniósł ciepłą herbatę, za co wszyscy mu podziękowali. Zamiast odejść, to usiadł obok czarnowłosej i z zaciekawieniem wysłuchiwał historii, których było naprawdę dużo.

Pod wieczór postanowili, że zrobią sobie małe ognisko. Anne z Ominisem zaczęli przygotowywać przekąski, Sebastian ruszył po drewno, a Vivien zajęła się budowaniem okręgu z kamyków i przynoszeniem krzeseł z bardzo wygodnymi poduszkami. Spojrzała się zadowolona na dzieło swojego życia i nagle poczuła zimny dreszcz na karku. Zaczęła się rozglądać, jednak pola, wzgórza i jeziora, które znajdowały się wokół, zdawały się być spokojne. Wzruszyła do siebie ramionami i jeszcze raz poprawiła poduszki. Przez cały wieczór czuła się dziwnie, jakby ktoś ją obserwował z daleka. Choć biło ciepło od rozpalonego ogniska, jej kark raz za razem oblewał się zimnym potem.

Miłość jest ślepa [Ominis Gaunt x FemOC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz