- Uważajcie na siebie, a jeśli coś by się działo, to wysyłajcie sowy - Sebastian spojrzał się na nich z troską.
- Dobrze, mamo - już kolejny raz powiedziała Vivien.
- No i przede wszystkim, bawcie się dobrze - przytulił ich, a zaraz potem dołączyła Anne.
Para deportowała się na spokojne wybrzeże, przy którym stał niewielki, aczkolwiek bardzo przytulny domek. Spojrzeli się na niego szczęśliwi, a później na siebie. Weszli do środka, rozpakowali swoje rzeczy, po czym zaparzyli herbatę i usiedli na miękkiej kanapie. Delektowali się spokojem, który panował w tej okolicy, mając nadzieję, że nic go nie zmąci.
- Ah, właśnie - powiedziała Vivien, odkładając filiżankę na stół. - Skąd wiedziałeś, co robić? - odwróciła głowę w jego stronę.
- Uczyłem się. Bardzo dużo - odparł, wiedząc, że czarnowłosa ma na myśli poprzednią noc. - Natsai swego czasu pożyczyła mi książki, bo chciałem wiedzieć, jak mógłbym sprawić, byś czuła się dobrze - zawstydził się. - Jesteś moją pierwszą dziewczyną i to z tobą miałem swoje wszystkie pierwsze razy, jak chociażby przytulanie się, spanie w jednym łóżku, pocałunek czy... eh, nie chciałem wyjść na niedoświadczonego - spuścił wzrok, zawieszając go na herbacie.
- Ty też jesteś moim pierwszym i mam nadzieję, że ostatnim - złapała go za dłoń. - Z resztą, sama nie wiedziałam co robię - przyznała, śmiejąc się. - Po prostu próbowałam.
- Naprawdę nie miałaś nikogo przede mną? - zdziwił się i podniósł na nią wzrok.
- Dopóki cię nie poznałam, to uważałam, że do końca życia pozostanę sama - wzruszyła ramionami. - Nie za bardzo interesowali mnie chłopcy. Ale teraz... - odłożyła jego filiżankę, po czym okrakiem usiadła na jego kolanach. - Interesuje mnie tylko jeden.
Pogładziła go po policzku. Uwielbiała się w niego wpatrywać i liczyć pieprzyki, które miał na twarzy. Lekko się podniosła i cmoknęła go w czoło, później w czubek nosa, a na końcu w usta.
- Uwielbiam, kiedy tak robisz - położył ręce na jej biodrach i przymknął oczy.
- To będę robić tak częściej - wtuliła się w niego, a on pogładził jej plecy.
Praktycznie każdego wieczora skupiali się na jak najdokładniejszym poznawaniu swoich ciał. Ciężko było im się przed tym powstrzymać, kiedy już raz tego zasmakowali, a w dodatku nie musieli powstrzymywać się w żaden sposób, bo za ścianą nikogo nie było. Czasami traktowali ten czas jako zabawę, a czasem jako jeden z największych dowodów miłości i zaufania. Ich zawstydzenie powoli zanikało, co pozwalało im na coraz śmielsze ruchy i eksperymenty. Podczas jednego z wieczorów Vivien założyła na siebie swój urodzinowy prezent i miała zamiar w końcu go wykorzystać. Przejrzała się w lustrze, a kiedy uznała, że jest dobrze, narzuciła na siebie miękki szlafrok.
- Czuję się w tym bardziej niekomfortowo, niż bez tego - mruknęła do siebie, lekko marszcząc brwi. - Ale dasz radę, kobieto.
Kiedy Ominis brał prysznic, dziewczyna przygotowała wino, świece i spokojną muzykę. Przystroiła pokój, by był jak najbardziej klimatyczny i w końcu zamierzała skonsumować ten związek tak, jak należy. Trochę się tego bała, ale podekscytowanie było o wiele silniejsze. Zasłoniła okna, po czym rozsiadła się wygodnie na łóżku i nalała alkoholu do kieliszków.
- Zapomniałem koszulki - chłopak wparował do pokoju, mając na sobie tylko spodnie.
- Nie przeszkadza mi to - odparła, skupiając na nim wzrok. - Chodź. Mam dla nas coś dobrego - wyciągnęła dłoń z kieliszkiem w jego stronę.
CZYTASZ
Miłość jest ślepa [Ominis Gaunt x FemOC]
FanficVivien Clarity zaczyna swój szósty rok w Hogwarcie. Wydarzenia z minionego roku powoli odchodzą w niepamięć, jednakże nie wszystko tak łatwo wymazać z głowy. Ranrok i Rookwod nie żyją, a mimo tego paru lojalistów i popiełków wciąż chce ją dorwać, by...