XII

369 30 4
                                    

Słońce powoli chowało się za horyzontem, a Vivien w całości skończyła już ośmiostronnicowy esej o Starożytnych Runach. Odetchnęła głęboko i schowała rzeczy do swojej torby. Już miała wyjść spod drzewa, kiedy usłyszała dziwny szelest. Zatrzymała się w pół kroku i nasłuchiwała. Z każdą chwilą dziwny dźwięk był coraz głośniejszy i dziewczyna nie wiedziała, czy to szum liści i mózg jej po prostu płata figle, bo jest przeciążony, czy naprawdę słyszy rozmowy. Spanikowana wspięła się na drzewo i ukryła w rozłożystych gałęziach. Rzuciła jeszcze na siebie zaklęcie kameleona i obserwowała. Przez dłuższy czas  nic się nie działo i kiedy już miała wyjść, usłyszała głosy za sobą. Gwałtownie odwróciła głowę i zesztywniała.

- Szefie, tu coś znalazłam - damski głos zwołał całkiem sporą grupkę osób. - Można rozbić tu obóz!

Przez gęstwiny drzew i krzewów przedarła się reszta Popiełków. Vivien z niepokojem obserwowała, jak zaczynają rozbijać obóz, jednocześnie bezczeszcząc tę piękną okolicę.

- Dobra robota - odezwał się mężczyzna, który przyszedł jako ostatni. - Tylko nie jesteśmy tu sami.

Vivien poczuła gulę w gardle. Chciała wspiąć się wyżej, ale ktoś użył na niej zaklęcia Petrificus Totalus. Gwałtownie zaczęła poruszać oczami, starając się dostrzec tego, który podszedł ją od tyłu, ale na próżno. Jej zesztywniałe ciało zostało przetransportowane Leviosą prosto pod nogi tajemniczego jegomościa.

Ślizgonka dzięki temu mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Dałaby mu nie więcej niż trzydzieści lat z hakiem. Sylwetka mężczyzny była wysoka i dobrze zbudowana, a jednak wydawał się całkiem smukły. Jego blond włosy sięgały mu do ramion, a parę niesfornych kosmyków opadało na jego głęboko osadzone, niebieskie oczy. Ich błękitna barwa była intensywna i wyraźna, a źrenice małe, co nadawało mu surowego wyglądu. Miał prosty, smukły i lekko uniesiony ku górze nos, a wąskie usta układały się w delikatny uśmiech. Wszystko dobrze komponowało się z jego podłużną twarzą i wydatnymi kośćmi policzkowymi. Ubrany był w białą, zwiewną koszulę. Jego ciemne spodnie były zwężone ku dołowi i włożone w czarne, wysokie buty.

- Nie spodziewałem się, że to będzie takie proste - zaśmiał się serdecznie. - Pozwól, że się przedstawię. Lord Percival Ashcroft, jednak sądzę, że tytuły możemy porzucić - kucnął przed dziewczyną i pogładził ją po policzku. - Mistrz Rookwood byłby ze mnie dumny. Wyszłaś z wprawy, co?

Mężczyzna się podniósł i rozejrzał po grupie i machnięciami dłoni wydał parę rozkazów. Grupa w większości się rozproszyła i zostało tylko kilka osób. Dwie z nich podniosły Vivien i zaniosły do pierwszego, rozbitego namiotu.  Pierwsze, co rzuciło się jej w oczy, to luksusowe dywany pokrywające całą powierzchnie podłogi. Na wprost od wejścia znajdował się duży, antyczny stół z drewna mahoniowego. Cały był zawalony różnymi księgami i pergaminami. Po lewej stronie stał wysoki, ciemnobrązowy kredens, w którym znajdowały się szklane kielichy i butelki z dziwnym alkoholem. Obok stała wysoka, szklana witryna z czaszkami różnych stworzeń. W rogu namiotu można było dostrzec wygodny fotel wykonany ze skóry i niski stolik. Żadne z tych mebli nie wyglądało jednak na pozyskane w legalny sposób.

Dwóch Popiełków położyło Vivien na miękkiej sofie, której wcześniej nie dostrzegła. Leżała na niej, dopóki zaklęcie nie przestało działać. Kątem oka zobaczyła, że jej torba i różdżka spoczywały na stole, jednak stał przy nim również Percival, więc żadne nieprzemyślane decyzje nie wchodziły teraz w grę. Ślizgonka czuła, że coś jest nie tak. Gdyby zależało mu na jej śmierci, przecież już dawno by ją zabił, a jednak wciąż żyła. Niepewnie podniosła się do siadu, a gdy Ashcroft usłyszał ruch, od razu odwrócił się w jej stronę. Posłał jej uśmiech i wręczył filiżankę z herbatą.

Miłość jest ślepa [Ominis Gaunt x FemOC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz