XXIII

274 27 5
                                    

Pierwszy kwietnia był dniem uwielbianym przez połowę i nienawidzonym przez drugą. Już od samego rana, zaczynając od śniadania w Wielkiej Sali, można było zobaczyć masę psikusów, które robili sobie nawzajem uczniowie, a nawet i niektórzy profesorowie. Poppy dosiadła się do Garretha i Natsai przy stole Gryfindoru, a niedługo po tym doszedł do nich Amit. Poczekali jeszcze chwilę i ujrzeli, jak do pomieszczenia wchodzi ślizgońskie trio, które się do nich dosiadło. Dzisiaj był dzień, który miał dla nich większe znaczenie niż Prima Aprilis.

- Zrobiłem gwiezdną mapę z jej ulubionym gwiazdozbiorem - zaczął Amit, pokazując na rulon, który trzymał w dłoni.

- O, ja za to znalazłam naszyjnik z wężem, który ma oczy ze złota - Puchonka uniosła go ku górze. - Pomyślałam, że bardzo będzie jej pasował.

- Ja zrobiłem eliksir...

- Garreth, nie! - wszyscy krzyknęli w tym samym momencie.

- Żartuję - zaśmiał się. - Zamówiłem nasz wspólny portret, żeby mogła zawsze o mnie pamiętać - każdy wywrócił oczami. - No co? Jak dla mnie, to świetny prezent!

- Z Anne kupiliśmy jej rozszerzone wydanie Potwornej Księgi Potworów - rodzeństwo się wyszczerzyło. - Będzie przeszczęśliwa. No i małą figurkę buchorożca, ale to tylko mój pomysł.

- A ja kupiłam jej komplet naprawdę ładnej bielizny - odezwała się Natsai i nagle wszystkie spojrzenia spadły na nią. - Hej, bądźcie bardziej odważni - zaśmiała się.

- A ty co dla niej masz? - Anne zwróciła się do Ominisa.

- Tajemnica - odparł z uśmiechem.

Jako, że dzisiaj mieli tylko zajęcia z Profesorem Ronenem, postanowili do niego pójść przed zajęciami. Powiadomili go, że ich przyjaciółka ma dzisiaj urodziny i chcieliby ją odwiedzić, a ten bez wahania się zgodził. Wiedział, jak ważne jest pielęgnowanie relacji z innymi ludźmi, a nigdy też nie widział, by przy jednej ślizgonce zebrało się kiedykolwiek tyle osób. Udostępnił im swój kominek, a po chwili cała grupa wylądowała w Szpitalu Świętego Munga. Uzyskali pozwolenie od recepcjonistki, która uśmiechała się tajemniczo, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. Ruszyli po schodach w górę, a kiedy dotarli do sali, Garreth puścił kwiaty, które były prezentem od wszystkich.

- Viv? - szepnął Sebastian, ostrożnie podchodząc do łóżka.

Odłożył prezenty na szafkę obok i mocno przytulił dziewczynę. Zaraz dołączyła do niego Anne i oboje zaczęli płakać w tym samym momencie.

- Co się dzieje? - zapytał zestresowany Ominis.

- Vivien, ona... ona się obudziła - szepnęła Poppy.

Gaunt wstrzymał oddech. Wyciągnął przed siebie różdżkę i przepchał się przez resztę. Rodzeństwo usłyszawszy jego kroki, cofnęło się od łóżka.

- Ominis - szepnęła słabo czarnowłosa.

Chłopak poczuł, jak do jego oczu napływają łzy i wcale nie starał się ich powstrzymać. Klęknął przy łóżku i położył głowę na jej kolanach. Gdy jej dłoń zaczęła powoli gładzić go po włosach, rozpłakał się kompletnie, a za nim w ślady poszła cała reszta.

- H-hej, nie płaczcie! - spanikowana patrzyła się na wszystkich. - Przecież żyję, tak?

- Pół roku ciebie nie było - szepnął Ominis zdławionym głosem. - Przychodziłem tu w każdą sobotę, ale... ale ty ciągle się nie wybudzałaś.

Vivien poczuła, jak ciepło rozlewa jej się po ciele. Słowa chłopaka wzruszyły ją i uszczęśliwiły w tym samym czasie. Gdy podniósł się z jej kolan, objęła jego twarz dłońmi i po chwili złączyła ich usta w czułym pocałunku.

Miłość jest ślepa [Ominis Gaunt x FemOC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz