XIX

297 21 0
                                    

- Dobrze więc, skoro już wszyscy jesteśmy, pamiętajcie, żeby dobrze wymówić "Fjellheim". Wasza droga przyjaciółka będzie już tam na was czekać. Kto pierwszy? - Profesor Ronen bujał się na palcach.

- Ja pójdę - zgłosiła się Vivien.

Chwyciła garść proszku Fiuu i weszła do kominka. Wymówiła nazwę miasta i już po chwili się w nim znalazła. Anne uśmiechnęła się na jej widok. Wyglądała okropnie. Była wychudzona, miała zapadnięte policzki i worki pod oczami, a jej włosy znacznie się przerzedziły.

- Wyciągnę cię z tego. Bez użycia czarnej magii - szepnęła jej do ucha, kiedy przytuliły się na powitanie.

- Dlaczego tak się starasz? Widziałyśmy się z dwa razy - zapytała o coś, co ciążyło jej na sercu po otrzymaniu listu.

- Bo mam nadzieję, że jak poczujesz się lepiej, to spędzimy długie wieczory przy kominku w Pokoju Wspólnym i nauczysz mnie wmawiać pierwszakom, że za oknami są syreny - złapała ją za ramię. - I zrobię wszystko, żeby to się udało.

Po chwili dołączył do nich Ominis, który również przytulił się z Anne na powitanie. Vivien podeszła do kominka, by dać im na spokojnie porozmawiać. Sebastian, który pojawił się po blondynie, stanął obok przyjaciółki, obserwując swoją siostrę z daleka. Vivien dostrzegła w jego oczach szczęście, ale też i ból. Złapała jego dłoń w swoje.

- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - starała się go pocieszyć.

- Dziękuję, Viv - posłał jej słaby uśmiech.

- Wszyscy trafili, wspaniale! - zaśmiał się Profesor Ronen, wychodząc z kominka. - Jako, że jestem tylko waszym opiekunem, chciałbym poznać dalszy plan - kiwnął głową w stronę czarnowłosej.

- Najpierw znajdźmy ustronne miejsce - odparła i chwyciła mocniej torbę. - Wtedy podzielimy się na trzy grupy.

- Ale nas jest piątka - zauważył Sebastian.

- Tak. Ja będę sama. A teraz chodźmy może tam - wskazała palcem na rozciągającą się za miasteczkiem polanę.

Wszyscy skinęli głową i ruszyli za dziewczyną. Spacer zajął im trzydzieści minut. Ślizgonka klęknęła na ziemi i otworzyła torbę.

- Wychodzimy! - krzyknęła, wkładając do niej głowę.

- Co ona robi? - Anne szepnęła do Ominisa.

- Sam chciałbym wiedzieć - odparł jej, jednocześnie wzruszając ramionami.

- Czy ty użyłaś na tej torbie zaklęcia zmniejszająco-zwiększającego? - Profesor Ronen stanął obok mnie. - Jestem pod wrażeniem.

- Proszę się odsunąć, bo zostanie pan staranowany - powiedziała, wyjmując głowę z torby.

Odeszła parę kroków i gwizdnęła, a wtedy ze środka wyleciały dwa hipogryfy. Poczekała jeszcze trochę i znów włożyła tam głowę.

- Szanowny Władco Wybrzeża, czy byłbyś tak skory i wyszedł z tego jakże ciasnego i obskurnego miejsca? Proszę? - Gwałtownie odskoczyła, kiedy garboróg wyleciał szarżą. Spojrzała się na niego zszokowana, a ten jakby śmiał się jej prosto w twarz. - No tak, super zabawne - mruknęła.

- Wow, skąd je masz? - Anne podeszła do Wzniosłoskrzydłej. - Są piękne - szepnęła, kłaniając się.

- Oswoiłam je - odparła, wskakując na garboroga. - Ominisie, Profesorze Ronen, zanim je dosiądziecie, pokłońcie się. Anne, polecisz z Ominisem do jaskini - wręczyła im mapę. - Sebastian, polecisz z Profesorem na najwyższą górę i znajdziesz celestyt. Ma mocno niebieską barwę i w połowie przypomina kryształ. Ja pojadę po zephyrit. Zaklęciem Avis dajcie znać, jeśli znajdziecie to, co potrzeba.

Miłość jest ślepa [Ominis Gaunt x FemOC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz