XIV

344 26 9
                                    

Ominis obudził się w piątkowy ranek pełen życia jak nigdy. Jeszcze nie było siódmej, a on już był gotowy, by wraz z Sebastianem udać się do Vivien. Ten jednak smacznie sobie spał, czasami cicho pochrapując. Gaunt przeczesał palcami włosy i żałował, że nie może zobaczyć jak wygląda. Specjalnie ubrał koszulę, w której podwinął rękawy i odpiął dwa guziki i czarne, dopasowane do tego spodnie. Pamiętał, że dziewczynie spodobał się ostatnio w takim wydaniu, a skoro była chora, to chciał jej jakoś czas umilić. Siedział na łóżku trochę zestresowany i zamyślony, a z letargu wydarł go dopiero głos Sebastiana. Zeszli razem na szybkie śniadanie do Wielkiej Sali, później wrócili się do dormitorium po płaszcze i wybiegli z Hogwartu. Jeśli mieliby wybierać, czy iść na zajęcia czy odwiedzić chorą Vivien, to wybór był prosty. Ruszyli do Hogsmeade, gdzie wybłagali Sironę o możliwość użycia kominka. Zgodziła się słysząc o stanie zdrowia swojej małej przyjaciółki. Pierwszy wszedł Ominis, a za nim Sebastian. Kiedy znaleźli się w jej domu, ze zdziwieniem spostrzegli, że jest pusty. Sallow wyszedł na zewnątrz i jego oczom ukazał się namiot. Zawołał przyjaciela i razem do niego weszli.

Namiot w środku był ogromny. Było w nim mnóstwo ludzi, którzy stali na trybunach i zawzięcie o czymś dyskutowali. Sebastian rzucił na siebie zaklęcie kameleona i to samo nakazał Ominisowi. Powoli i najciszej jak się da ruszyli przed siebie, by zobaczyć i usłyszeć o co chodzi. Ulokowali się najbliżej jak mogli i oboje zesztywnieli.

- Nie obchodzi mnie to, co myślicie. Z dniem dzisiejszym wchodzi zakaz zasłaniania twarzy - donośny głos Vivien rozbrzmiał po pomieszczeniu. - Czy ja mam sobie drugą różdżkę przyłożyć do szyi, żebyście zrozumieli?

Przez sekundę była cisza, a później wszyscy, jak jeden mąż, zaczęli ściągać wszelakie maski, chusty i szale. I nie byli z tego powodu zadowoleni. Sebastian jednak ujrzał na twarzy przyjaciółki nikły uśmiech, zanim znów powróciła do swojego surowego wyglądu.

- Perfekcyjnie. Z dniem dzisiejszym kończycie także ze wszelakim kłusownictwem, rozbojami, kradzieżami, pobiciami i nielegalnym handlem.

- To z czego my będziemy żyć? - odezwał się głos z tłumu.

- Z normalnej pracy, tłumoku - warknęła. - Jednakże! - uniosła palec w górę, a wszystkie oczy znów spoczęły na niej. - Możecie sobie do woli eksplorować przeróżne jaskinie, skarbce czy opuszczone dwory. Warunek jest taki, że muszą być bez żadnego właściciela. Wszystko co znajdziecie będzie należeć do was, dzielcie się według wkładu, ale do mnie trafiać ma wszystko, co będzie miało tylko wzmiankę o starożytnej magii, starożytnych runach i klątwach. Zrozumiano?

Po namiocie rozległy się ciche rozmowy. Vivien wiedziała, że mało będzie osób, które się na to zgodzą, jednak nie sądziła, że jakiś cymbał stanie przed nią z wyciągniętą różdżką.

- Żaden dzieciak nie będzie mi mówił, co mam robić! - krzyknął, a w jego oczach można było wyraźnie zobaczyć furię. - Avada Ke-

- Crucio - z różdżki czarnowłosej wystrzeliła czerwona wiązka. - Niesubordynacja będzie karana - zwróciła się w stronę tłumu i przerwała zaklęcie.

W namiocie ponownie zapanowała cisza. Gdzieniegdzie słychać było szepty, że Vivien jest łaskawa, wszak mogła torturę ciągnąć ile chciała. Inny głos zastanawiał się, jak to możliwe, że szesnastolatka zna takie zaklęcia. Dziewczyna rozejrzała się po sali i nagle jej wzrok spoczął na dwóch postaciach, z czego jedna zawzięcie się w nią wpatrywała. Sebastian był kurczowo trzymany za ramię przez Ominisa, który nadal nie dowierzał w to, co usłyszał. Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę wyjścia, a za nim poszedł Sebastian.

- Kurwa - warknęła do siebie, po czym przyłożyła różdżkę do szyi. - Koniec. Rozejść się.

Szybkim krokiem ruszyła za przyjaciółmi. Złapała ich dopiero w salonie, kiedy mieli już wchodzić do kominka. Sebastian słysząc kroki zatrzymał dłonią Ominisa i się odwrócił, a widząc Vivien, bez słowa usiadł na kanapie, ciągnąc za sobą blondyna. Nic nie mówili, tylko czekali. Z ich twarzy jednak dało się wyczytać naprawdę wiele. Sallow był zaskoczony i zdezorientowany, a Gaunt... odczuwał w tym momencie wiele sprzecznych emocji. Z jednej strony czuł gniew i dezaprobatę. Uważał w końcu czarną magię za złowrogą i niebezpieczną. Czuł przed nią prawdziwy lęk. Był też zły na Sebastiana, bo to w końcu on nauczył ją tego wszystkiego. Z drugiej strony czuł pewną ulgę. Wyraźnie słyszał, jak ktoś próbował rzucić zaklęcie śmiertelne. Odrobina mniej refleksu i mógł już nigdy nie usłyszeć głosu dziewczyny, którą kochał. Czuł się zagubiony i niepewny co do tego, jak powinien teraz postąpić. Kochał ją i to całym sercem, jednocześnie mając swoje wartości i przekonania co do używania czarnej magii zakorzenione głęboko w duszy.

Vivien nie mogła za to wydusić z siebie ani jednego słowa. W końcu jednak wstała i poprosiła przyjaciół, by poszli za nią. Wyszła z domu i skierowała się do obszernej klapy w ziemi. Otworzyła ją zaklęciem i powoli zeszła w dół. Zapaliła pochodnie i skierowała się do starej myślodsiewni, którą ukradła z rodzinnego domu, by co jakiś czas móc oglądać wspomnienia związane z matką. Podeszła do niej, po czym różdżką wyciągnęła wspomnienie ze swojej głowy. Upuściła je do naczynia.

- Sami zobaczcie - powiedziała tylko i odsunęła się pod ścianę. - Ty też, Ominisie. Ze słów wyniknie wszystko. Ja będę czekać na górze.

Chłopcy zbliżyli się do myślodsiewni i zanurzyli w niej swoje głowy. Ślizgonka postanowiła na ten czas przygotować coś do jedzenia, wszak wiedziała, że rozmowa po tym będzie długa i ciężka. Zrobiła kanapki i zaparzyła herbaty. Niecierpliwiła się strasznie. Siedziała na fotelu, próbując utrzymać drżące nogi i ręce w miejscu, jednak na próżno. Czas dłużył jej się niemiłosiernie, każda sekunda ciągnęła się jak godzina. Już miała iść i sprawdzić, czy się przypadkiem nie utopili, gdy drzwi się otworzyły.

- Czemu napisałaś nam, że jesteś chora, zamiast prawdy? - w głosie Sebastiana słychać było zawód.

- Bałam się, że ktoś inny mógłby przeczytać list - przyznała. - Wiedziałam, że tu przybędziecie, ale myślałam, że dzisiaj będziecie na zajęciach. Nie chciałam, żeby to tak się skończyło.

- A to Crucio? - splótł ze sobą palce.

- Ja... - odchrząknęła. - Jak wiecie, w jakiś magiczny sposób Popiełki wytypowały mnie na swojego przywódce. Kiedy nie udało mi się ich przekonać do zmiany zdania, w mojej głowie wykwitł pewien plan, czyli co zrobić, żeby porzuciły przestępczą karierę a jednocześnie mi pomogły. Słyszeliście z resztą - upiła łyka herbaty. - Nie myślałam tylko, że jakiś pajac rzuci się na mnie z Avadą. Miałam naprawdę mało czasu do przemyślenia, musiałam być szybsza - podniosła się i usiadła na stole, naprzeciwko chłopców. - I uznałam, że kiedy użyję tej klątwy, to pajac nie umrze, ja nie umrę, a cała reszta nabierze do mnie szacunku.

- Jak się wtedy czułaś? - dopytywał Sebastian, który też już raz użył Cruciatusa.

- Źle - odparła bez namysłu. - Sam fakt, że sprawiam komuś niewyobrażalny ból i mam nad nim całkowitą kontrole nie jest jakiś... zachęcający do utrzymywania zaklęcia. I czuję, że nawet jeśli bym chciała, nie byłabym w stanie jej dłużej utrzymać.

Brunet wstał i bez słowa objął przyjaciółkę. Ta wtuliła się w niego i przymknęła oczy. Oboje wiedzieli, że nieważne, co zrobią, to i tak będą przy sobie i będą się wspierać. Sebastian przypomniał sobie te wszystkie razy, gdzie nierozważnie używał czarnej magii, a Vivien nigdy nie zobaczyła w nim potwora, choć chyba powinna. Dla Anne tym właśnie był...

- Zostawię was samych - szepnął i podszedł do kominka. - Ja nie jestem tak uparty jak Ominis, ale wiesz, go musisz oczarować. Rób swoją magię - puścił jej oczko i po chwili zniknął w chmurze zielonego pyłu.

Ślizgonka zaśmiała się cicho. Te same słowa skierował do niej rok temu, gdy namawiała Gaunta na te wszystkie głupie rzeczy, które robili. Zwróciła swoją głowę w jego kierunku, a chwilowy dobry humor od razu zastąpił miejsca poczuciu winy. Poczuła, jak kolejny raz w ciągu tego krótkiego dnia rosła jej gula w gardle. Tak, ta rozmowa będzie długa i nie będzie należała do najłatwiejszych.


Miłość jest ślepa [Ominis Gaunt x FemOC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz