XXX

268 24 3
                                    

Przebywanie wieczorami na Wieży Astronomicznej stało się małym hobby pewnej uroczej pary. Za każdym razem, kiedy wybijała godzina osiemnasta, udawali się tam, by poobserwować zachód słońca i pierwsze, pojawiające się gwiazdy. Siedzieli tam do północy, często odrabiając lekcje czy pomagając pisać sobie eseje. Dzięki temu czuli, że z każdą taką nocą stawali się sobie o wiele bliżsi niż wcześniej i wcale na to nie narzekali. Cieszyli się, móc spędzić ze sobą czas, bez nikogo innego, co zwykle było niemożliwe, gdyż zawsze ktoś obok nich musiał się kręcić.

- Poppy zaprasza nas na huczne zakończenie roku - odezwał się Ominis, odkładając swoją książkę. - Idziemy?

- No jasne - odparła niemal natychmiast Vivien. - Dla Poppy? Zawsze.

- Naprawdę ją lubisz - zaśmiał się. - Jeszcze trochę i będę zazdrosny.

- O Poppy? - uniosła brew, po czym uśmiechnęła się szelmowsko. - Zawsze. Nie, nie łaskocz!

Ominis rzucił się na swoją dziewczynę, by zalać ją łaskotkami, których nienawidziła. Czarnowłosa zaczęła się tak panicznie śmiać, że w pewnym momencie traciła oddech, a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy. Kiedy już udało jej się go wybłagać, by przestał, usiedli naprzeciwko siebie.

-  To tak więcej nie mów - udawał smutnego.

- Nie obiecuję, ale się postaram - złapała go za policzek i zaczęła nim tarmosić. - No już, uśmiechnij się.

Kiedy skończyli się uczyć, tak jak zawsze oparli się o barierki i obserwowali rozgwieżdżone niebo. Wskazywali palcami na spadające gwiazdy, jednocześnie myśląc życzenia. Nie wiedzieli tego, wszak życzeń się nie mówi na głos, jednak oboje pragnęli tego samego. Długiego, szczęśliwego życia z osobą, która obok nich stoi.

- Właśnie, patrz! Kupiłam ostatnio nowe - podniosła sukienkę, pokazując czarne rajstopy. - Natty mi pomogła i uważa, że świetnie na mnie leżą.

- Vivien! - Ominis zasłonił sobie oczy i niemal natychmiast oblał się mocnym rumieńcem. - Nie rób tak przed nikim innym!

Dziewczyna spojrzała się na niego zaskoczona, a później spuściła głowę, patrząc się na swoje nogi. Dopiero teraz zauważyła, że pod wpływem emocji podciągnęła sukienkę trochę zbyt wysoko. Natychmiast ją puściła i dłońmi zakryła swoją twarz.

- Głupio mi - mruknęła, odwracając się w stronę nieba. - Nie tak to miało wyglądać...

- Ja... znaczy... - blondyn nieśmiało na nią spojrzał. - W sensie no... mi się podobało, ale - przygryzł wargę. - Za bardzo. I na razie chciałbym, żebyś tak nie robiła - Vivien przekrzywiła głowę w geście "nie wiem o co chodzi", Ominis westchnął. - To tak samo, gdybym zrobił tak - rozpiął sobie parę guzików koszuli i poluźnił krawat. - Rozumiesz?

- Rozumiem - odpowiedziała niemal natychmiast i odwróciła wzrok. - No zapnij się już!

Gdy wybiła północ, para rzuciła na siebie zaklęcie Kameleona i ruszyła w stronę Pokoju Wspólnego. Udało im się ominąć Irytka i jednego prefekta, co uznali za ogromny sukces. Rozdzielili się przy wejściu do dormitorium chłopaka, gdzie pożegnali się długim pocałunkiem. Myśleli, że tej nocy będą spać dobrze, jednak za każdym razem gdy zamykali oczy, to nawiedzał ich obraz tego, co zobaczyli na Wieży Astronomicznej.

Nad ranem byli strasznie niewyspani, jednak żadne z nich nie chciało się przyznać, dlaczego tak było. Na śniadaniu nawet na siebie nie patrzyli, chcąc po prostu ochłonąć. Ominis całe popołudnie spędził z Sebastianem i Anne w Krypcie, a Vivien wertowała strony opasłej księgi w bibliotece, siedząc wygodnie przy jednym ze stolików. Dopiero na wieczór zebrali się wszyscy razem, by się wystroić i ruszyć do pubu Pod Trzema Miotłami, gdzie czekała reszta gromady. Złączyli ze sobą, tak jak zawsze, dwa stoły i zamówili po kremowym piwie na start.

Miłość jest ślepa [Ominis Gaunt x FemOC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz