Collin oprowadził mnie po domu po czym zaprowadził do pokoju, zabrałam ze sobą dwie walizki z ubraniami i poszłam do ogromnej garderoby, rozpakowałam ubrania i dałam walizkę gdzieś w kąt pokoju, zrobiłam to samo z resztą moich rzeczy oraz walizek.
Po rozpakowaniu brat mi przyniósł moje ulubione jedzonko czyli [ulubione jedzonko] oraz karmelowe Cappuccino z bitą śmietaną posypaną cynamonem lecz jednak bez czekoladowej rurki, byłam trochę zawiedziona lecz trudno się mówi, podziękowałam mu i zjadłam po czym wszystkie opakowania wyrzuciłam.Tydzień później
Wstałam gdy mój budzik zadzwonił, przetarłam oczy i udałam się do garderoby gdzie czekał na mnie mój nowy mundurek, ubrałam go oraz cieliste rajstopy, złoty łańcuch z motylkami wokół góry spódniczki, opaskę perłową, złote kolczyki w kształcie motyli, tiulowe białe rękawiczki, złote pierścionki oraz białe perły.
Spojrzałam na swoje nogi w lustrze i stwierdziłam że czegoś mi brakuje, zdjęłam rajstopy po czym założyłam krótkie spodenki pod spódniczkę oraz białe podkolanówki z falbankami, sztucznymi perełkami oraz błękitną kokardką z tyłu na nogi.
Rozczesałam włosy po czym je lekko jeszcze podkręciłam oraz ułożyłam, zrobiłam jeszcze lekki makijaż a dokładniej nałożyłam rozświetlacz na nos oraz w kąciku oczu, obrysowałam usta lekko brązową konturówką po czym nałożyłam pomadkę w kolorze pudrowego różu i na to dodałam przezroczysty błyszczyk, podkręciła moje rzęsy zalotką i pomalowałam je moim ulubionym tuszem, wtedy stwierdziłam że byłam gotowa.
Teraz jest idealnie... - pomyślałam przeglądając się mojemu odbiciu w lustrze.
Uśmiechnęłam się i założyłam swoje buty.
- Y/n bo się spóźnisz! - krzyknął brat poddenerwowany z samego rana.
- dobra już idę! - odpowiedziałam po czym szybko wzięłam swoją torbę w której miałam wszystkie potrzebne rzeczy oraz sięgnęłam po swój telefon, gdy zeszłam na dół mój brat był już gotowy.
- Już nawet nie masz czasu aby zjeść śniadanie.
- To daj mi hajs na lunch bo tym bardziej nie zdążę go sobie zrobić a będę miała trochę czasu aby pójść do sklepiku czy coś.
- Chyba żartujesz. - powiedział gdy wychodziliśmy z domu.
- Ale oco ci teraz chodzi?
- Nie będę ci dawał hajsu na żarcie!
- Ale i tak mamy go dużo!
Udaliśmy się do garażu gdzie była jedynie limuzyna oraz szofer, oboje do niej wsiedliśmy po czym spojrzałam na niego.
- I co z tego że mamy go dużo? Nie potrzebny ci hajs na jedzenie, idziesz do prywatnej szkoły gdzie nie musisz płacić za żarcie.
- A co z moim powrotem? Przecież pracujesz więc nie możesz mnie odebrać.
- A z kim teraz jedziemy? Szofer cię odbierze.
- A właśnie, dlaczego jedziemy limuzyną?
- Moje auto się zepsuło a do reszty nie mogę się połapać które kluczyki do którego, plus zapomniałem w ogóle czy aby na pewno są zatankowane.
- Głupi jesteś.
- Ja głupi jestem? To ty jako 13 latka zaczęłaś się obchodzić tylko swoim wyglądem i pozwalałaś robić sobie zdjęcia jakimś obcym typom!
- To moja praca idioto!
- Praca? To gówno a nie praca! Praca to jest coś na co pracujesz a ty tylko ładnie wyglądasz i pozujesz do zdjęć!
- A weź się zamknij!
- Nie będziesz mi mówiła co mam robić - przerwało mu chrząknięcie szofera co oznaczało że byliśmy już pod pracą mojego brata - Dokończymy tą rozmowę kiedy indziej - powiedział wychodząc.
- Jeśli w ogóle będzie taka okazja - mruknęłam pod nosem, do szkoły jechałam jeszcze z dobre 20 minut.
Gdy byłam pod budynkiem wyglądałam przez okno i widziałam zaciekawione spojrzenia uczniów.
Kurwa... Już widzę że nie będę miała jednak nowego startu.
Szofer wysiadł po czym obszedł pojazd i otworzył mi drzwi, podziękowałam mu gdy wysiadłam i powiedziałam że napiszę mu o której ma po mnie być, pożegnałam się z nim i spojrzałam na ekran mojego telefonu który przed chwilą wibrował, zauważyłam że to mój producent więc oddzwoniłam jak najszybciej.
- Halo?
- Witaj, Y/n, jest sprawa.
- Nawijaj szybciej bo nie mam czasu.
- Wiem wiem, jest nowa kolekcja akurat w Pensylwanii w pewnej firmie i potrzebują modelki.
- Jaka to kolekcja.
- Korean streetwear.
- Hm... Zastanowię się.
- Dobra, jak coś to ja ci wyślę link.
- Mhm, pa.
- no pa.
Rozłączyłam się i wyłączyłam telefon, zauważyłam że kilka osób podchodziło do mnie więc od razu poszłam do budynku szkoły, szłam przed siebie nie patrząc gdzie idę, nagle poczułam jak na coś wpadłam, a bardziej na kogoś, tak uderzyłam w tą osobę że padłam na ziemię i przypadkowo puściłam telefon.
- Kurwa, uważaj jak łazisz. - powiedział oschle chłopak na którego pewnie wpadłam.
- Mhm. - sięgnęłam po swój telefon i wstałam, po czym spojrzałam na tego chłopaka, miał na oko 17-18 lat, tatuaże, niechlujnie ubrany mundurek czyli poluzowany krawat, dwa pierwsze guziki od koszuli rozpięte, marynarki w ogóle nie miał.
- Może byś przeprosiła, co? - powiedział podirytowany
- Za co niby?
- Za co? Za to że idziesz i nie patrzysz przed siebie, i że wpadłaś na mnie.
- Nie dzięki - odpowiedziałam po czym chciałam wyminąć tego chłopaka i pójść znowu przed siebie ponieważ zauważyłam że znowu idzie ta grupka osób które wcześniej podchodziły do mnie lecz mnie złapał za ramię i pociągnął do miejsca gdzie stałam wcześniej - ej ej ej, a ty gdzie niby?
- Jak najdalej od ciebie.
- I co? Myślisz że takimi odzywkami zdobędziesz jakąś popularność w tej szkole?
- Nie potrzebna mi popularność tutaj, wystarczy że cały świat mnie zna.
- Cały świat? - wybuchł śmiechem - kim ty niby jesteś że cały świat cię zna?
- Y/n Aldebrige - spojrzał na mnie zdziwiony
- Co?
- Co nie dość że idiota to jeszcze głuchy - prychnęłam.
Na mój komentarz zacisnął szczękę, a ręce w pięści, skorzystałam z okazji że już mnie nie trzyma i ostatni raz spojrzałam się za siebie na ludzi ciągle zbliżających się i pobiegłam przed siebie mijając chłopaka który wołał za mną coś.
CZYTASZ
Panna Idealna [Tony Monet x Reader]
Fanfic⚠️TW: przekleństwa, alkohol, narkotyki, papierosy, bicie, self-harm⚠️ Y/n właśnie się przeprowadziła do Pensylwanii, gdy tylko przekroczyła próg szkoły wszyscy znaleźli się wokół niej i chcieli być w jej gronie przyjaciół lub jej centrum zainteresow...