Chodziłam tak już z około 30 minut, nie wiem gdzie byłam, ale na szczęście miałam telefon, chciałam go wyciągnąć gdy ktoś przyłożył mi coś do nosa oraz ust, po czym już nic nie pamiętałam...
Obudziłam się w małym pomieszczeniu, spojrzałam dookoła, jedyne co widziałam to metalowe drzwi z szybą na górze, żarówkę zwisającą z sufitu, brudne ścianie i materac na którym siedziałam.
Zauważyłam również, że moje ręce są skute kajdankami, które są przyczepione do kaloryfera, nogi mi zostawili uwolniona ale nie zmienia to faktu, że jestem uwięziona na dobre.
Nagle drzwi od pomieszczenia się otworzyły i zobaczyłam tam... Moją ciocię? Nie, to niemożliwe, nie zrobiłaby czegoś takiego.
- Y/n, Y/n, Y/n.... - powiedziała powoli podchodząc do mnie.
- Ciocia? Co ty robisz? Gdzie ja jestem?
- Jesteś gdzieś, gdzie nikt cię nie znajdzie, a co ja robię? Sama zobaczysz.
- Proszę cię przestań!
- Nie Y/n, nie przestanę, odgrywam się na twoich rodzicach. Jedna z zasad, oko za oko, palec za palec, przez nich straciłam dziecko, dlatego... Teraz stracą drugie dziecko.Krzyczałam i płakałam od tortur, które moja "ciocia" mi robiła.
Przebiła mi dłoń nożem, zrobiła głębokie rany na całym ciele oraz lekkie cięcia na twarzy, niszcząc mnie przy tym nie tylko fizycznie, lecz również psychicznie, ponieważ mówiła, że jestem nic nie warta, jestem pomyłką, czyli tak, jak moi rodzice kiedyś do mnie mówili.Skip time: 3 months later
Obudziłam się jak codziennie, wiedząc, że dziś czekają mnie kolejne tortury.
Kobieta, którą kiedyś nazywałam moją ciocią, weszła i dała mi jedzenie, które zjadłam niepewnie, po czym zaczęła kolejne tortury, tym razem bardziej bolesne i o wiele wolniejsze.
W połowie tortur już nie miałam sił, zamknęłam oczy runęłam na zimną i brudną od mojej krwi podłogę, po chwili usłyszałam trzask, otworzyłam zmęczone powieki, i myślałam, że umarłam, ponieważ zobaczyłam... Tony'ego?
Próbowałam się podnieść, lecz na próżno, dlatego zamknęłam oczy.
Słyszałam jak wchodzi do środka również policja, zabierali kobietę, która mnie torturowała, poczułam jak umięśnione dłonie podnoszą mnie, syknęłam z bólu i usłyszałam, jak brunet szepcze - Cii... Przepraszam, wiem że cię boli, teraz już będzie lepiej, tylko musisz jeszcze trochę wytrzymać, chwileczkę.
Spojrzałam lekko na chłopaka, po czym przyłożyłam przebitą dłoń do jego klatki piersiowej oraz zamknęłam znowu oczy.Skip time: in the Hospital
Obudziłam się w jasnym pomieszczeniu, światło, które świeciło oślepiło mnie, powoli podniosłam się do siadu, i rozejrzałam się dookoła, siedziałam na szpitalnym łóżku, obok mnie stała kroplówka, stolik nocny oraz krzesło, w lewym rogu były drzwi, a na środku kolejne.
Po chwili, wielkie drzwi które stały na środku, otworzyły się, a przez nie wszedł Will.
- Will? - zapytałam zachrypniętym głosem.
- Cześć Y/n, widzę że już się obudziłaś.
- Heej... - przeciągnęłam - Dasz mi wodę?
- Pewnie, daj mi tylko chwilkę.
Mężczyzna wyszedł znowu z pokoju, po czym po chwili wrócił z butelką wody z podał mi ją i ja się napiłam, nie zdałam sobie sprawy z ile już jestem w szpitalu, ale po moim spragnieniu, mogę wywnioskować że długo.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Źle, wszystko mnie boli a zwłaszcza lewa ręka.
- Bo masz ją przebitą.
- Wiem....
- Wszystko będzie dobrze, będziesz musiała tutaj jeszcze trochę poleżeć, ale będzie dobrze.
- Dzięki Will, za wszystko.
- Nie ma za co, od tego jesteśmy, jesteś pod naszą opieką, a bardziej pod moją bo twój brat, dał ciebie pod moją opiekę, nie Vincent'a ani nikogo innego, lecz moją.
- Wybrał drugie najlepsze rodzeństwo Monet.
- Kto jest na pierwszym miejscu?
- Hailie, bo jest moją przyjaciółką.
- Mogłem się tego spodziewać - zaśmiał się lekko.
- Tak w ogóle... Co jest dzisiaj?
- Piątek, twoje urodziny.
- 20 kwiecień? - zaskoczyłam się, a mężczyzna przytaknął.
- Która godzina?
- 15.46.
- Czy reszta mnie odwiedzi?
- Tak, prócz Vincent'a.
- Rozumiem..
- Zaraz akurat będą.
Po około 10 minutach, ogromne drzwi znów się otworzyły, przez nie wbiegła brunetka, która od razu rzuciła mi się w ramiona, syknęłam lekko lecz odwzajemniłam uścisk.
- Y/n! Jak ja się cieszę że ty żyjesz!
- Hej Hailie ciebie też miło widzieć.
Brunetka odeszła ode mnie, ustępując miejsca dla reszty rodzeństwa, spojrzałam na nich, i faktycznie brakowało tylko Vincent'a, nawet mój ex pofatygował się przyjść.
- Wytrzymałaś. - uśmiechnął się lekko brunet, który mnie wyniósł z nieznanej mi kryjówki ciotki.
- Hej, jestem Aldebirge, ja zawsze wytrzymam - zażartowałam.
- Jak się czujesz? - zapytał oschle Dylan.
- Głupie pytanie, jak ma się czuć, gdy była torturowana przez 3 miesiące nie wiadomo nawet ile razy dziennie? - warknął Tony.
- Zamknij się, nie ty odpowiadasz. - blondyn przeniósł wzrok na mnie - No?
Jak się czujesz?
- Nie najlepiej, wszystko mnie boli, a zwłaszcza moja przebita dłoń.
- To nie najlepiej.
- No raczej.
- Ja lecę, mam trening.
- Mhm. - mruknął Will.
Spojrzałam na bliźniaków, Shane jak zawsze coś jadł, a Toby podszedł do mnie i usiadł na łóżku, po czym złapał za moją zdrową dłoń - teraz będzie już tylko lepiej.
- Mam nadzieję.
- A jak nie będzie, to postaram się aby było jeszcze lepiej niż powinno.
Zaśmiałam się lekko i uścisnęłam chłopaka lekko.
Z Shane'm również się przytuliłam na przywitanie.
Wszyscy w piątkę siedzieliśmy do późna i gadaliśmy, niestety musieli już jechać, lecz Tony został.
- Ty nie idziesz?
- Nie, chcę zostać.
- Jesteś pewny?
- Ja zawsze jestem pewny.
- Zauważyłam.
- Chodź, ty też musisz gdzieś spać. - powiedziałam przesuwając się na łóżku, aby chłopak miał więcej miejsca.
Brunet położył się obok mnie i przytulił mnie, co odwzajemniłam.
- Sprawiasz że staje się miękki - zaśmiał się.
- Życie - mruknęłam.
Gadaliśmy jeszcze trochę, póki nie usunęliśmy w swoich objęciach.
Obudziłam się, gdy poczułam jak chłopak się rusza, spojrzałam zmęczona na niego.
- Gdzie idziesz...
- Po kawę.
- Mi też przyniesiesz?
- Nie, mogę ci przynieść jedynie wodę.
- Ale ja chcę kawę...
- To dla twojego dobra, Y/n. Nie dostaniesz kawy.
Brunet wyszedł po napoje, po czym wrócił, wypiliśmy je i niebieskooki musiał niestety wyjść na chwilę, ponieważ miałam badania.
Podwinęłam koszulę na plecach, aby lekarka wszystko widziała.
Mruczała coś do siebie, po czym wyszła, brunet wrócił i usiadł obok mnie.Gadaliśmy chwilę, póki do pokoju nie wszedł Will z zmartwioną miną.
- Co jest? - zapytałam patrząc na mężczyznę.
- Lekarze mówią, że jeśli nie znajdą rozwiązania aby cię wyleczyć całkowicie, to będziesz miała maksymalnie 2 miesiące życia.*
*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚Polsat˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚*
Kolejny rozdział już wleciał! Mam nadzieję że wam się podobał!
Czy uda się znaleźć rozwiązanie aby uratować Y/n?
To już w kolejnym rozdziale!
Komentarze które możecie zostawiać:
Tutaj "kiedy kolejny" rozdział itp.
Tutaj pytanka odnośnie rozdziału.
Tutaj pytanka odnośnie książki.
Tutaj pytania do mnie (nie dotyczące książki)
Tutaj pomysły na kolejne rozdziały.
Tutaj jakieś miłe słówka.
A tutaj wszystkie inne komentarze.
Ilość słów wraz z notatką: 1063
CZYTASZ
Panna Idealna [Tony Monet x Reader]
Fanfic⚠️TW: przekleństwa, alkohol, narkotyki, papierosy, bicie, self-harm⚠️ Y/n właśnie się przeprowadziła do Pensylwanii, gdy tylko przekroczyła próg szkoły wszyscy znaleźli się wokół niej i chcieli być w jej gronie przyjaciół lub jej centrum zainteresow...